Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 21.09-27.09.2009 r.

• - Pędzelkiem zmiatałem ziemię i odsłoniłem najpierw miednicę, żebra aż wreszcie czaszkę. Szkielet miał rozłożone ręce i leżał twarzą do dołu - rozpoczyna swoją relację mieszkaniec kamienicy nr 5 przy ulicy Słowackiego w Przemyślu.
- Wprowadziłem się tu pół roku temu. W ubiegłym tygodniu zabrałem się za porządkowanie piwnicy. Chciałem ją pogłębić i wyrównać. Kiedy zacząłem kopać, jakieś dwadzieścia pięć centymetrów pod powierzchnią ubitej ziemi natrafiłem na kość. Teraz już kopałem ostrożniej i po kilku sztychach odsłoniły się następne kości. Kiedyś amatorsko studiowałem anatomię i nie miałem najmniejszych wątpliwości. To były ludzkie kości. Zaciekawiony zacząłem pracować prawie jak archeolog. Pędzelkiem zmiatałem ziemię i odsłoniłem najpierw miednicę, żebra aż wreszcie czaszkę. Szkielet miał rozłożone ręce i leżał twarzą do dołu. Kopałem dalej i kilkadziesiąt centymetrów od pierwszego, odkryłem drugi szkielet, a potem trzeci. Ten leżał tak, że częściowo był w mojej piwnicy, a jego górna część w korytarzu. Nie bardzo wiedziałem, kogo o tym zawiadomić, więc zadzwoniłem na policję. W środę wieczorem przyszedł policjant, popatrzył na moje znalezisko, założył plombę na drzwi piwnicy i kazał czekać na ekipę. Na drugi dzień przyszli policjanci, sfotografowali to, co odkryłem i wezwali brygadę z Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Robotnicy, nie patyczkując się, kilofami i łopatami przeorali ziemię, przemieszczając przy tym kości. Policjantów interesowały tylko czaszki, ale i to nie bardzo, bo w jednej brakowało żuchwy, której już nikt nie szukał. Zabrali czaszki, a kiedy zapytałem pracowników, co z resztą, poradzili, żebym to zakopał albo wyrzucił na śmietnik. I tak zostałem z trzema niekompletnymi szkieletami w piwnicy. Nie znam się na procedurach, ale przyznaję, że jestem tym oburzony. To przecież ludzkie szczątki, którym należy się szacunek – mówi właściciel piwnicy i na dowód wygrzebuje z ziemi foliowy worek, do którego zebrał kilkanaście kości. Ludzkie szkielety zakopane w piwnicy pobudzają wyobraźnię i mogą kojarzyć się z jakąś zbrodnią. Jednak w tym przypadku były to ślady po historii miasta.
– W czternastym wieku, w miejscu gdzie dzisiaj przy ulicy Dworskiego stoi kamienica numer 4, był niewielki kościółek pod wezwaniem Świętego Ducha, a przy nim przytułek dla ubogich i cmentarz ciągnący się w kierunku dzisiejszej ulicy Słowackiego – mówi archeolog Andrzej Koperski (emerytowany pracownik Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej). Wiem, że kilkanaście lat temu, w trakcie prac na podwórku tej kamienicy natrafiono na pochówki. O kościółku tym i szpitalu znajdującym się obok pisał również Mieczysław Orłowicz. Najprawdopodobniej więc szkielety znalezione w piwnicy pochodzą z tamtego okresu, tym bardziej ich ułożenie pod ściankami działowymi świadczy, że kamienica została wybudowana w okresie późniejszym (druga połowa XIX wieku). Jednak potwierdzić to mogą tylko fachowe badania. W poniedziałek po naszym telefonie pracownik Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków udał się na miejsce, ale nie zastał właściciela piwnicy. W urzędzie wyjaśniono nam, że do poniedziałku jeszcze nikt o takim fakcie nie zgłosił, więc w tym przypadku naruszone zostały procedury określone w Ustawie o Ochronie Zabytków.

Ustawa o Ochronie Zabytków i Opieki nad Zabytkami:
Art. 32. 1. Kto, w trakcie prowadzenia robót budowlanych lub ziemnych, odkrył przedmiot, co do którego istnieje przypuszczenie, iż jest on zabytkiem, jest obowiązany:
1) wstrzymać wszelkie roboty mogące uszkodzić lub zniszczyć odkryty przedmiot;
2) zabezpieczyć, przy użyciu dostępnych środków, ten przedmiot i miejsce jego odkrycia;
3) niezwłocznie zawiadomić o tym właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków, a jeśli nie jest to możliwe, właściwego wójta (burmistrza, prezydenta miasta).
(Życie Podkarpackie)

Reklama