Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 21.09-27.09.2009 r.

• Jedni są właścicielami swoich nowych mieszkań od stycznia, inni – od marca. Wszyscy jednak po wodę (i to niezdatną do spożycia) wciąż muszą biegać z wiaderkami do pobliskiej studzienki. I nie mogą tu zamieszkać. Budynek nie ma też jeszcze podłączonego gazu, chociaż w mieszkaniach ogrzewanie jest gazowe. Właściciele lokali boją się, że tak zastanie ich zima. Inwestor osiedla uspokaja – wszystko będzie na dniach. Na stronie internetowej JHP Holding, przedsiębiorstwa, które buduje nowe osiedle mieszkaniowe w Ostrowie, wszystko jest jak z obrazka: piękne osiedle, piękny teren, piękne lokale. Zachęcający do kupna mieszkań inwestor zapewnia, że mieszkania zostaną wyposażone m.in. w instalację wodociągową, kanalizacyjną, gazową, elektryczną. Od zawarcia aktów notarialnych mija już jednak kilka miesięcy, a w mieszkaniach na razie jest tylko prąd. Reszta instalacji owszem jest, ale nie funkcjonuje, bo nie jest podłączona do bloku ani woda, ani gaz. Właściciele mieszkań twierdzą, że już dawno by się sprowadzili, gdyby tylko podłączona była woda. – Kiedy pytamy o termin, zawsze słyszymy, że już, że w przyszłym tygodniu, że niedługo. I jesteśmy tak zwodzeni kilka miesięcy – mówią. Jedna z rodzin, która mając nadzieję na szybką przeprowadzkę, musiała opuścić stare mieszkanie, z powodu przeciągających się terminów, znalazła się nagle na lodzie. Wówczas JHP Holding wynajął tej rodzinie mieszkanie. Niestety, tylko do sierpnia, kiedy to już na pewno miał nastąpić odbiór techniczny bloku. Miał nastąpić, ale nie nastąpił.
- Do kiedy my mamy wodę w tych wiadrach nosić? Już się robi zimno, niedługo bez ogrzewania nic tu nie zrobimy – żalą się posiadacze mieszkań, których na razie nie mogą użytkować. Przyznać trzeba, że bloki rzeczywiście stoją w ładnym otoczeniu. Przyszli mieszkańcy płacili prawie 3 tysiące za metr kwadratowy mieszkania. W większości będą spłacali przez wiele lat raty kredytów, więc dla nich to nie żarty. W umowie zawarty jest zapis o pięcioprocentowym odszkodowaniu w razie opóźnień związanych z budową i ludzie postanowili z tego zapisu skorzystać. – Powiedziano nam, żeby napisać pismo w tej sprawie. I tak zrobiliśmy, napisaliśmy podanie o zwrot należnych nam pieniędzy. Niestety, wszyscy dostaliśmy odpowiedzi odmowne – mówią mieszkańcy. Jeden z nich twierdzi ponadto, że został w biurze JHP Holding potraktowany bardzo nieprzyjemnie przez prezesa. – Usłyszałem po prostu „Wypierdalaj z biura!”. Dlatego, za takie traktowanie, za przeciąganie, nie odpuszczę tych pieniędzy – zarzeka się jeden z właścicieli mieszkań. Prezes JHP Holding Janusz Kopeć zaprzecza, aby ktokolwiek został przez niego lub w jego biurze wulgarnie potraktowany. – Nie jest to prawda. Jeżeli ten pan ma świadków i chce mnie oskarżyć, to jest od tego sąd. Ja nie chcę przytaczać, co ludzie mówią przez telefon do moich pracowników.... – rozkłada ręce. Janusz Kopeć potwierdza, że rzeczywiście nastąpiło opóźnienie, ale jak twierdzi, to nie z jego winy. Najpierw pracę opóźniły odkrycia archeologiczne, na terenie budowy znaleziono bowiem pozostałości stanicy z okresu rzymskiego. Prezes twierdzi jednak, że w tej chwili budynek już czeka tylko na to, co jest niezależne od budowniczych. – Nie mam wpływu na to, co dzieje się w tych przedsiębiorcach. W Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji był sezon urlopowy i nie można było nikogo zebrać do odbioru. Przyłącza są gotowe i czekają. Teraz tylko została kwestia odbioru technicznego, założenia liczników i włączenia wody. Rozumiem, że ludzie się niecierpliwią, ale z mojej strony, budowlanej, jest wszystko gotowe od kilku miesięcy – twierdzi Janusz Kopeć. Pytany, czy będzie płacił ludziom pięcioprocentowy zwrot z powodu opóźnienia, odpowiada, że nie: – Trzeba dobrze przeczytać umowę. Ja mam blok gotowy do odbioru od marca. Nie mam wpływu na dostarczycieli mediów. Jeśli ktoś by mnie uznał winnym, to ja będę skarżył tych dostawców. Janusz Kopeć zapewnia, że woda i gaz niedługo już w pierwszych blokach będą. Mało tego, podtrzymuje chęć dalszej rozbudowy osiedla. W planach jest bowiem aż 13 bloków. W tej chwili stoją trzy, czwarty jest w budowie, a piąty ma fundamenty. Argumenty prezesa wydają się sensowne. – Jeżeli firma wykłada kilkanaście milionów złotych, to czy w moim interesie byłoby, aby ludzie tam nie zamieszkali? – pyta retorycznie. Uspokojeni deklaracją prezesa, weryfikujemy informację o rychłym podłączeniu wody w Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Przemyślu. Tymczasem prezes PWiK Mirosław Nodżak ten dobry nastrój burzy. Twierdzi, że gdyby złożone były wszystkie dokumenty, to – po procedurach i badaniach – woda w kranach mogłaby popłynąć najwcześniej za dwa tygodnie. Problem w tym, że dokumentów nie ma. – Po stronie inwestora panuje chaos. Jedyne, co pan Kopeć zrobił, to przedłożył zlecenie włączenia wybudowanego wodociągu do istniejącej sieci. Brakuje protokołów cząstkowych odbiorów – mówi prezes PWiK. – Przyznam że obserwujemy to z niepokojem, bo mamy odkupić ten wodociąg. Mieszkańcy, jak już będą mieli wodę, to chcieliby, by wszystko działało niezawodnie – dodaje M. Nodżak. (Życie Podkarpackie)

Reklama