Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 02.11-08.11.2009 r.

• Dlaczego rada, która wydała pozytywną opinię o lokalizacji salonu gier przy Mickiewicza, nic nie wiedziała o istnieniu drugiego wniosku, dotyczącego lokalizacji w hotelu Marko przy Lwowskiej? Prezydent ukarał upomnieniem jedną z urzędniczek, która miała słuchać w tej sprawie sugestii pełniącego obowiązki przewodniczącego rady Janusza Zapotockiego. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że urzędniczka z Wydziału Spraw Społecznych sugestiami Janusza Zapotockiego tłumaczyła niedopełnienie obowiązków. Jej wina miała polegać na tym, że podczas przygotowywania projektu uchwał, dotyczących opinii w sprawie lokalizacji salonów gier, pod uwagę wzięła tylko wniosek jednej z firm – firmy z Chełma, która opinię pozytywną otrzymała. Do urzędu trafił jednak i drugi wniosek, który pod obrady nie trafił, bo urzędniczka uznała, że nie ma wszystkich potrzebnych dokumentów, a konkretnie umowy przedwstępnej o najmie lokalu. Kłopot w tym, że nie ma ustawowego wymogu, by taka umowa była dołączona. I to Janusz Zapotocki miał rzekomo sugerować błędy we wniosku. On sam jednak zaprzecza, by cokolwiek sugerował lub wywierał naciski. Twierdzi, że stwierdził jedynie fakt. – Po otrzymaniu wniosków skierowałem je do służb prezydenta. W rozmowie z panią z Wydziału Spraw Społecznych podzieliłem się tylko informacją, że w jednym z wniosków jest umowa przedwstępna dotycząca najmu lokalu, a w drugim takiej umowy nie ma. Stwierdziłem tylko to, co jest w dokumentach. Kiedyś była już taka historia, że zgłosił się do nas podmiot o wydanie opinii i wskazał adres lokalu. Po jakimś czasie okazało się, że właściciel tego lokalu nic o tym nie wie – tłumaczy J. Zapotocki.
To jeszcze nie koniec historii. Kiedy prezydenci dowiedzieli się o wszystkim, ich podwładna została ukarana upomnieniem. Powstał też prezydencki projekt uchwały, uchylającej tę, która pozytywnie opiniowała wniosek firmy z Chełma. Prowadzący obrady Janusz Zapotocki nie wprowadził jej jednak pod obrady. Dlaczego? – Z powodu błędów formalnoprawnych – tłumaczy. Rzeczywiście: radca prawny urzędu miasta projekt prezydenta zaopiniował negatywnie (m.in. dlatego, że – jak stwierdza – uchylanie istniejącej uchwały jest bezprzedmiotowe w sytuacji, gdy pozytywna opinia została już przekazana zainteresowanej firmie). Jednak wielokrotnie już na sesję trafiały projekty uchwał z negatywnymi opiniami prawników albo innych stron, formalnie bowiem nie ma zakazu ich rozpatrywania. Ba, radni mogą nawet uznać, że mimo negatywnej opinii, podjęcie uchwały jest zasadne. O ile oczywiście osoba układająca porządek posiedzenia dopuści projekt do procedowania...
W całej tej sprawie wyraźnie rysuje się personalny konflikt na linii prezydent Choma – wiceprzewodniczący Zapotocki. Być może jest to również gra na wycięcie Zapotockiego z fotela wiceprzewodniczącego, bo już nie raz fotel ten go przerósł. Czy poza gierkami lokalnych polityków jest tu faktycznie przekręt? Nie wiemy na pewno. Faktycznie jednak okoliczności procedowania, jak mawiają bohaterowie tej opowieści, są wyjątkowo mętne. Janusz Zapotocki, wiceprzewodniczący i p.o. przewodniczącego rady miejskiej Przemyśla: – Nie chcę się wypowiadać na temat upomnienia, jakie dosłała pani urzędniczka i jej tłumaczeń. Nie słyszałem tych słów, więc nie mogę się do nich odnieść. Tak jak powiedziałem, wpłynęły dwa wnioski, zapoznałem się z nimi i skierowałem do służb pana prezydenta. W jednym był komplet dokumentów z umową przedwstępną, dotyczącą najmu lokalu, w drugim tej umowy nie było. I tymi wątpliwościami się podzieliłem. To nie było żadne wstrzymanie wniosku. Od tamtych decyzji minęło już sporo czasu, a wciąż wpływają kolejne wnioski. Właściciele innych firm także liczą, że wezmą udział w przetargu, który zostanie ogłoszony. Żadnemu podmiotowi nie zamykamy drogi, jestem więc zdziwiony pojawiającymi się insynuacjami. Prezydent miasta Robert Choma: – Projekt uchwały opracowywał wydział spraw społecznych i obywatelskich, a konkretnie zastępca naczelnika wydziału. Jak się okazało, nie w pełni zrealizował on moje polecenie, tyczące się opracowania projektów uchwał w sprawie wniosków o lokalizację salonów gier. Na dodatek nie poinformował mnie o pewnych, hm, sugestiach ze strony radnego, wiceprzewodniczącego rady pana Janusza Zapotockiego. Przypominam, że radni nie są przełożonymi urzędników, urzędnicy zaś winni wykonywać polecenia jedynie swoich zwierzchników... Jaki był cel działania radnego Zapotockiego – nie wiem i nie jestem upoważniony, by sprawę tę wyjaśniać. Od tego są merytoryczne komisje rady: rewizyjna i etyczna. Moim obowiązkiem jest jednak dbanie o to, by na podległy mi urząd nie padały żadne podejrzenia o sprzyjanie jednej firmie kosztem drugiej. Dlatego złożyłem projekt uchwały, unieważniającej tę pozytywnie opiniującą lokalizację salonu gier firmy z Chełma. Niestety, wiceprzewodniczący rady nie wprowadził jej do porządku obrad sesji. Nie potrafię odpowiedzieć dlaczego. Wprawdzie formalnie ma na to trzy miesiące, więc jest w prawie, jednak uważam, że okoliczności tej sprawy są na tyle niejasne, że należałoby to uczynić czym prędzej.
Grzegorz Hayder, radny klubu Samorządny Przemyśl: – Szczerze mówiąc, radni nie wiedzieli, że są dwa wnioski dwóch firm... Dowiedzieli się o tym dopiero po fakcie. Stąd całe zamieszanie, bo pojawiło się podejrzenie, że jedna z firm jest forowana. Chciałem, żeby tę sprawę wyjaśniła komisja rewizyjna, jednak większość radnych uznała, że nie jest to zasadne. Być może powtórzę swoją propozycję na najbliższej sesji. W całej tej sprawie wiele rzeczy mnie bowiem dziwi: dlaczego wymagano od firmy z Warszawy, by udokumentowała tytuł prawny do lokalu, podczas gdy do tej pory wymogu takiego nie stawiano? Dlaczego nie zasięgnięto opinii rady osiedla? Dlaczego za projektem głosowali radni, którzy konsekwentnie przez wiele lat przeciwni byli salonom gier? W moim odczuciu procedowanie uchwały, pozytywnie opiniującej salon firmy z Chełma, nie odbyło się w sposób jasny i transparentny.
Rafał Oleszek, radny Prawicy RP, szef komisji etyki: – Jeśli prezydent uważa, że były naciski, czyli że popełniono przestępstwo, powinien czym prędzej zawiadomić prokuraturę. Ba, ma nawet taki obowiązek, bo zatajenie przestępstwa również jest przestępstwem. Odnośnie zbadania sprawy przez komisję etyki: owszem, jest to możliwe, o ile ktoś zwróci się z takim wnioskiem. Na razie jednak poza biciem piany – a w moim odczuciu jest to bicie wyraźnie przedwyborcze – nikt do komisji sprawy rzekomych nacisków nie zgłosił... (Życie Podkarpackie)

Reklama