Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.04-26.04.2009 r.

• Czy władze miasta zapomniały o słupie tatarskim, który, mimo tego, że stoi na prywatnej posesji, jest zabytkiem i bez wątpienia atrakcją turystyczną? Niestety, zatopiony w krajobraz brzydkich garaży i pochylony nad parkingiem, wydaje się opuszczony i zapomniany. O słupie tatarskim w publikacjach poświęconych historii Jarosławia nie znajdziemy za wiele informacji. W przewodnikach po mieście, niestety, nie ma o nim ani słowa. A słup stoi przy ulicy Grodziszczańskiej, w sąsiedztwie krajowej 4 i bazyliki Matki Bożej Bolesnej. Przypomina o tragicznej miłości pewnej mieszczki Bożeny i Selima-beja, syna chana tatarskiego. Niestety, od dawna zapomniany jest nie tylko przez mieszkańców, ale przede wszystkim przez władze miasta. – Nikt tym się nie interesuje. Słup stoi na działce mojego brata, właściwie na granicy jego działki i mojej, na której jest parking. Podmurowałem go trochę, żeby się nie zawalił, kosimy tu trawę, bo inaczej stałby zarośnięty. Uczniowie postawili tu tabliczkę, że obejmują go ochroną, ale poza tym nic tu nie robią – mówi Bogumił Bania. Słupem tatarskim, rzeczywiście, zainteresowali się w 2007 r. uczniowie Szkoły Podstawowej nr 6 im. ks. Piotra Skargi w Jarosławiu, którzy włączyli się w realizację ogólnopolskiego programu prowadzonego przez Centrum Edukacji Obywatelskiej i Narodowe Centrum Kultury. Instytucje te wspólnie realizują projekt pod hasłem „Wspólna przeszłość – wspólna przyszłość”. Uczniowie mają za zadanie objąć ochroną zabytek, którym będą się opiekować, ale i zgłębiać, i upowszechniać wiedzę na jego temat. Jarosławska „szóstka” wybrała właśnie słup tatarski. – Spełniliśmy swoje zadanie. Stworzyliśmy kronikę, w której zapisaliśmy historię miłosną, dla upamiętnienia której słup powstał. Wykonaliśmy dokumentację, prezentację, którą przedstawiliśmy nie tylko władzom miasta, ale społeczności lokalnej. Chcieliśmy, by mieszkańcy dowiedzieli się, że w przeszłości w naszym mieście żyła duża, tatarska kolonia – tłumaczy dyrektor SP nr 6 Anna Lizut. Dodaje, że na ręce burmistrza miasta i konserwatora zabytków młodzież złożyła petycję z prośbą o ochronę tego zabytku. Według niej sprawa z wykonaniem prac konserwatorskich jest o tyle utrudniona, że słup leży na prywatnym gruncie. Mimo zainteresowania ze strony uczniów, sytuacja się nie zmieniła. Słup, lekko przechylony, powoli niszczeje. – Kiedyś się zawali i nic po nim nie zostanie. Od lat nikt się nim nie interesuje – powtarza B. Bania. Wiceburmistrz Stanisław Misiąg odpiera atak skierowany w stronę władz miasta: – Jeżeli jest taka potrzeba, to postaramy się znaleźć jakieś rozwiązanie, by ten słup zabezpieczyć przez zniszczeniem. Na pewno nie będzie to takie proste, skoro leży on na prywatnej działce, to jednak spróbujemy zaradzić temu i przeznaczyć jakieś pieniądze na ten cel. Zwłaszcza że prace, jakie tam trzeba będzie wykonać, nie wymagają dużych nakładów finansowych i nie widzę żadnych przeszkód, by w budżecie wygospodarować takie fundusze – wyjaśnia. (Życie Podkarpackie)

Reklama