Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.04-26.04.2009 r.

• To cokolwiek dziwne, że Wydział Gospodarki Lokalowej Urzędu Miasta w Przemyślu decyduje się na przydział mieszkania socjalnego, kiedy formalnie nie zakończyło się postępowanie w sprawie wymeldowania poprzedniego użytkownika tego lokalu. Okazuje się, że przykład pani Edyty nie jest jedynym tego typu. Pani Edyta (nazwisko do wiadomości redakcji – przyp. mars) jest po rozwodzie. Wychowuje syna. W sierpniu 2008 r. podpisała w Wydziale Gospodarki Lokalowej umowę najmu mieszkania przy ulicy Władycze 8. Na dwa lata. Klucze do lokalu odebrała w październiku ub.r. Kuchnia i pokój były w opłakanym stanie – gnijące podłogi, niedomykające się okna i drzwi, ściany niepomalowane. – Rozpoczęłam remont na własny koszt. Wyburzyłam piece, otrzymałam zgodę na podłączenie centralnego ogrzewania, lecz po ekspertyzie kominiarskiej nie mogę podłączyć się do komina, bo ten ma jeden przewód, który i tak grozi zawaleniem. Administrator budynku powiedział mi, że komin mam sobie wybudować za swoje pieniądze. Zwróciłam się do PGM-u, ale tam mi powiedziano, że ich to nie interesuje. Zastanawiam się jednak, jak mam to zrobić, skoro mieszkanie to nie jest własnościowe, lecz podlega właśnie PGM-owi? Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że dopiero w grudniu ubiegłego roku dowiedziałam się, iż w tym lokalu jest jeszcze ktoś zameldowany! Dowiedziałam się, że tą osobą jest matka samotnie wychowująca dziecko i że obecnie przebywa za granicą, choć niedawno sąsiedzi powiedzieli, że widzieli tę panią w Przemyślu – skarży się pani Edyta, zastanawiając się, co będzie kiedy pewnego pięknego ranka zapuka do drzwi „ten ktoś” i powie, że to jego mieszkanie?
– Mam wtedy z dzieckiem pójść na ulicę? Jak można było mi przyznać lokal, wiedząc, że tutaj jest ktoś jeszcze zameldowany – dopowiada. Pani Edyta została co prawda poinformowana, iż pod koniec ub.r. wszczęte zostało urzędowe postępowanie w sprawie wymeldowania owej osoby, ale wcale jej to nie uspokaja. Nie uspokaja, gdyż – jej zdaniem – póki nie skończyło się wspomniane postępowanie, tamta pani ma prawo wejść do mieszkania, bo zameldowana jest na pobyt stały.
– Ta pani nie ma się czego obawiać. Poprzednia właścicielka nie ma żadnego prawa, aby wejść do tego lokalu. Powtarzam to raz jeszcze, bo informację o tym przekazaliśmy pani Edycie – ripostuje naczelnik Wydziału Gospodarki Lokalowej Robert Rybotycki. Mówi, że lokal ten spełniał wszystkie parametry lokalu socjalnego. Były piece, kuchnia i stolarka okienna. A że wyburzyła sama piece, to w zimie było zimno… – Otrzymała zgodę na zainstalowanie centralnego ogrzewania na własny koszt. Na własny koszt może wykonać także inne prace w tym mieszkaniu. Wracając natomiast do owego nieporozumienia z meldunkiem. Decyzją sądu, lokal ten przeznaczony został pod lokal socjalny. Nie zasiedlilibyśmy go, gdybyśmy mieli jakąkolwiek wątpliwość. Stara właścicielka nie ma żadnego tytułu prawnego do tego mieszkania. Sama się nie wymeldowała, więc wszczęliśmy postępowanie administracyjne w tej sprawie, ale wiadomo, procedury takie trwają. Jedynym dysponentem tego lokalu jest pani Edyta. To ona podpisała z nami umowę najmu – zakończył R. Rybotycki. Okazuje się, że to nie odosobniony przypadek w Wydziale Gospodarki Lokalowej. I mimo tak zdecydowanej opinii pana naczelnika, trudno się dziwić zaniepokojeniu takich osób jak pani Edyta. Oni wcale nie mają obowiązku znać się na przepisach lokalowych i warto byłoby przynajmniej poinformować je przy przekazywaniu kluczy, że na – wydawać by się mogło – własnych czterech kątach ciąży jakiś… garb. (Życie Podkarpackie)

Reklama