Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 16.03-22.03.2009 r.

• Przejście przez wiadukt kolejowy na ulicy Szczytniańskiej graniczy z cudem. Chodnik po obu stronach jezdni o szerokości jednej płytki chodnikowej nie nadaje się do użytku. Zapowiadany przez starostwo remont tej ulicy nie przyniesie jednak zmian, ponieważ wiadukt jest własnością PKP. Mieszkańcy ruchliwej ulicy Szczytniańskiej, łączącej A4 z tzw. Drogami Krzyżowymi, biegnącej w kierunku Zarzecza i Kańczugi, od kilku lat czynią starania o zapewnienie im bezpiecznego przejścia przez wiadukt PKP. – Nie każdy z mieszkańców ma samochód czy prawo jazdy. Są jeszcze tacy, którzy chodzą piechotą. Są dzieci i matki z wózkami, dla których przejście przez ten wiadukt to nie lada wyczyn – mówi Czesław Kłosowicz, który reprezentuje mieszkańców w tej sprawie. Tłumaczy, że mocno nadwerężony przez czas i liczne wypadki wiadukt wymaga pilnego remontu. – Poza tym jest on za wąski. Gdy mijają się dwa samochody, a nie daj Bóg dwa duże samochody, pieszy, który idzie po tym pseudochodniku, wgniatany jest niemal w barierkę. Bo chodnik ma tu szerokość jednej płytki chodnikowej. I nikt się tym nie przejmuje – mówi pan Czesław. Pokazuje oznakowanie niebezpiecznego wiaduktu, pod którym przejeżdżają pociągi. Wyjaśnia, że z każdej strony jest oznakowanie zwężenia drogi i ograniczenie do 30 km/h. – Co do ograniczenia prędkości, to sama pani widzi, przez ten czas, jak tu jesteśmy, ani jeden samochód nie zwolnił przy wjeździe na wiadukt. Ale co do zwężenia drogi, to skąd ktoś wjeżdżający na wiadukt ma wiedzieć, czy z naprzeciwka nadjedzie samochód. Podobnie ten kierowca, który nadjeżdża z drugiej strony. A tu według wszelkich oznaczeń jest miejsce tylko dla jednego samochodu – tłumaczy. Stąd też monity mieszkańców zarówno do starosty powiatu, jako właściciela drogi, dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg, jako zarządcy i do Komendy Powiatowej Policji, która powinna stać na straży bezpieczeństwa. Mieszkańcy od kilku lat domagają się nie tylko remontu wiaduktu, ale także poprawy nawierzchni ulicy i budowy chodników. Jak się okazało, od kilku lat starania czyni też Starostwo Powiatowe w Jarosławiu. Jeszcze władze powiatu poprzedniej kadencji przygotowały projekt przebudowy dróg powiatowych o długości prawie 2 km: Szczytniańskiej i Racławickiej. Władze przygotowały również wnioski o pozyskanie środków unijnych na ten cel, ale pieniędzy nie udało im się zdobyć. Kolejny wniosek został skierowany w ubiegłym roku do Regionalnego Programu Operacyjnego, ale również pozostał bez echa. Wniosek zyskał akceptację dopiero w lutym bieżącego roku i do budżetu powiatu wpłynie 70 proc. wartości planowanej inwestycji z rezerwy ZPORR. Ale czy to rozwiąże problemy mieszkańców osiedla Sterańczaka, na którym znajduje się ul. Szczytniańska? Okazuje się, że niezupełnie. – Remont już niedługo się rozpocznie. Będzie to nałożenie dobrej nawierzchni, co pozwoli na jej użytkowanie bez kolejnych napraw przez najbliższe dziesięć lat. Wzdłuż ulicy zostaną wybudowane chodniki i zjazdy – mówi starosta Tadeusz Chrzan. Dodaje przy tym, że najważniejszy problem mieszkańców nie zostanie jednak rozwiązany. – Nie będziemy mogli wyremontować wiaduktu, ponieważ nie jest on naszą własnością, to majątek PKP. Mało tego, nie będziemy mogli na tym kawałku położyć nowej nawierzchni, bo nie możemy wchodzić na nie nasz teren – wyjaśnia T. Chrzan. Według jego informacji, nowa nawierzchnia zostanie położona do wiaduktu i za wiaduktem. Czy starosta próbował dogadać się z władzami PKP? – Nie, ponieważ mieliśmy projekt tylko na drogę bez wiaduktu. Ale próbowałem dogadać się z nimi w sprawie innego wiaduktu na innej drodze powiatowej. Bezskutecznie – wyjaśnia. Starosta ma świadomość, że i tak będzie musiał nakłaniać PKP do rozpoczęcia remontu. (Życie Podkarpackie)

Reklama