Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 28.09-04.10.2009 r.

• Większość pamięta zapewne angielską komedię o niemieckiej okupacji we Francji? Przezabawna opowieść, w której liczne osobiste perypetie bohaterów splatały się w niepodzielną całość z historią Europy, nota bene traktowaną niezbyt poważnie. Przypomnę zatem tylko, że jednym z istotnych zadań członków francuskiego ruchu oporu było regularne nawiązywanie łączności radiowej z Anglią, zaś urządzenie nadawcze ukrywano, by rzec eufemistycznie – w naczyniu nocnym, pod łóżkiem głuchej babci.
Wydaje się, że to właśnie opowieść o której mowa powyżej, stała się inspiracją dla organizatorów przerzutu przez ukraińsko – polską granicę części elektronicznych, które według oceny ekspertów ds. uzbrojenia mogą posłużyć do montażu radiostacji lub urządzeń radiolokacyjnych. Porzucone (23 września br.) w pustym przedziale pociągu relacji Kijów – Praga diody, triody, lampy i inne podzespoły, zostały z grubsza tylko ukryte pod pościelą, należącą do standardowego wyposażenia kuszetki. Ukraińskim odpowiednikiem głuchej babci okazał się kierownik wagonu, który skwapliwie wyjaśnił, że o niczym nie miał pojęcia. Pewne pojęcie o możliwym przeznaczeniu podzespołów elektronicznych miał jednak funkcjonariusz z Oddziału Celnego Kolejowego w Przemyślu, a to z uwagi na fakt, iż z wykształcenia jest elektronikiem i to o specjalności tele- i radiokomunikacja. Wiedza specjalistyczna wystarczyła, by nabrać podejrzeń, a tryb postępowania w tego typu okolicznościach określa już ustawa z 2000r. o obrocie z zagranicą towarami, technologiami i usługami o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa państwa, a także dla utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. Samo podejrzenie, że przedmiotem przywozu są towary możliwe do wykorzystania w łączności lub radiolokacji w tym przypadku wystarczyło, by sprawą zainteresować nie tylko prokuraturę.
Dwa dni po zatrzymaniu towaru, w oddziale celnym zjawiła się osoba podająca się za właściciela tajemniczej przesyłki, porzuconej przez niesolidnego kuriera. Wzorem kierownika pociągu i głuchej babci, wyjaśniała, że fachowcy nie mają racji, a przeznaczenie podzespołów jest zgoła niewinne i do tego całkowicie cywilne. O tym, komu i w jakim celu były potrzebne rosyjskie podzespoły, przewożone w ukraińskim wagonie jadącym do Czech zadecyduje śledztwo, prowadzone przez Prokuraturę Okręgowa w Przemyślu. Ustalenia trwają i póki się nie zakończą próba wywołania łączności przy użyciu hasła „allo, allo – tu nocny jastrząb, jak mnie słyszysz?” pozostanie nieudana.
(Monika Jasina – UC Przemyśl)

Reklama