Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 28.09-04.10.2009 r.

• Ubrania pleśnieją w szafie, w mieszkaniu unosi zapach stęchlizny, a na ścianach grzyb i wilgoć. W takich warunkach mieszka małżeństwo z czwórką dzieci. Dwoje poważnie choruje: na nerczycę i astmę oskrzelową. Katarzyna i Robert Kwiatkowscy mają czwórkę dzieci (imiona i nazwiska bohaterów tekstu zostały zmienione, wszelka zbieżność przypadkowa – przyp. MSM). Jedno dziecko choruje na nerczycę, drugie na astmę oskrzelową. Robert pracuje, Katarzyna zajmuje się domem. Są spokojną rodziną. Do stycznia br. wszyscy mieszkali w zawilgoconym, jednopokojowym mieszkaniu w bloku w Przemyślu, na 28 metrach kwadratowych. Nowe, większe mieszkanie w kamienicy dostali po dwóch latach starań w Wydziale Gospodarki Lokalowej Urzędu Miasta w Przemyślu. – O mieszkaniu dowiedzieliśmy się w grudniu 2008 roku i od razu poszliśmy je pooglądać. Było duże, świeżo wyremontowane. Ponieważ kazano nam się szybko na nie decydować, bo chętnych było wielu, już następnego dnia podjęliśmy decyzję o przeprowadzce. Nie było podstaw, aby podejrzewać, że coś będzie nie tak. Wprowadziliśmy się w połowie stycznia 2009 roku – mówi pani Kasia. Niestety radość z nowego lokum trwała krótko. Już w lutym na ścianach zaczęła pojawiać się wilgoć i zagrzybienie. Doszedł do tego nieprzyjemny zapach. W szafach zaczęły pleśnieć ubrania. W łazience po każdej kąpieli ściany stawały się coraz bardziej czarne, aż w pewnym momencie lokatorzy przestali jej używać do kąpieli i zaczęli chodzić do mieszkającej niedaleko rodziny.
– Kiedy na ścianach pojawiła się pleśń i zagrzybienie, poszliśmy do urzędu z interwencją. Tam nikt nas nie słuchał. Byliśmy też w sanepidzie, który wydał opinię o mieszkaniu – pokazuje opinię sanepidu pan Robert. Czytamy w niej, iż „na ścianach oraz w kątach ścian zarówno przy podłodze, jak i przy suficie w kuchni i łazience stwierdzono duże ilości wykwitów i zawilgocenia w kolorze czarnym (...). Zawilgocenie decyduje o rozwoju grzybów. Grzyby mogą przyczyniać się do wielu schorzeń, takich jak dermatozy, choroby alergiczne układu oddechowego, choroby dróg oddechowych, grzybice narządowe, choroby nowotworowe”. Ponadto sanepid przypuszcza, że przyczyną zawilgocenia mieszkania może być wadliwe zaprojektowanie budynku i złe wykonawstwo, niewłaściwe przeprowadzenie robót budowlanych, brak, niedrożność lub wadliwość wentylacji. W maju br. po kilku bezskutecznych interwencjach w wydziale lokalowym i otrzymaniu opinii sanepidu Kwiatkowscy zdecydowali się prosić o pomoc panią mecenas. Po jej interwencjach znalazło się mieszkanie w bloku, ale trzeba było na nie poczekać do września, aż obecny lokator zostanie wyeksmitowany do nowo budowanego bloku socjalnego przy ul. Herburtów. Jednak we wrześniu okazało się, że termin oddania bloku został przesunięty i wyrok na razie nie zostanie zrealizowany, gdyż gmina czeka na decyzję Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o dopuszczeniu budynku do użytkowania. Ponadto na to mieszkanie oczekuje wiele rodzin. Wszystkie one umieszczone są na prawomocnym wykazie osób oczekujących na przydział mieszkania. Ostateczna decyzja, kto je otrzyma, będzie musiała zapaść po zasięgnięciu opinii Społecznej Komisji Mieszkaniowej. Kwiatkowskim zaproponowano inne mieszkanie, w jednej z przemyskich kamienic. Jednak po jego oględzinach odmówili przyjęcia lokalu. Powód? – W mieszkaniu tym tak samo jest pleśń i wilgoć, czyli to, co już mamy na co dzień. Znowu zostaliśmy z niczym, w śmierdzącym, zawilgoconym i zagrzybionym mieszkaniu. Powoli już nie mamy siły walczyć i prosić o kolejne – tłumaczą. Dlaczego przy zamianie mieszkania z mniejszego na większe małżeństwo z czwórką dzieci, w tym z dwójką poważnie chorych, nie zostało poinformowane o warunkach, jakie panowały w mieszkaniu przed remontem? Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla, w imieniu Wydziału Gospodarki Lokalowej UM wyjaśnia, że prawie wszystkie lokale mieszkalne, odzyskiwane przez Gminę Miejską Przemyśl do powtórnego zasiedlenia, znajdują się w budynkach wybudowanych co najmniej przed kilkudziesięcioma latami. Mieszkanie przydzielone Kwiatkowskim zostało odzyskane do powtórnego zasiedlenia po wieloletnim nieużytkowaniu go przez dotychczasowego najemcę. Wydział przypuszczał, że to on spowodował ślady zawilgoceń, ale liczył, że przeprowadzenie remontu i dalsze prawidłowe użytkowanie doprowadzi do ich zniknięcia. – Lokal został wyremontowany w zakresie wymiany tynków, podłóg, wykonano nową instalację elektryczną, wodociągowo-kanalizacyjną i gazową oraz centralnego ogrzewania na gaz. Zawierając umowę najmu, Kwiatkowscy zostali poinformowani o konieczności ogrzewania, gdyż nowe tynki muszą wyschnąć. W marcu 2009 r. na ich interwencję, że lokal jest zagrzybiony, dokonane zostały jego oględziny, podczas których stwierdzono zawilgocenie ściany w kuchni i łazience. Jednocześnie stwierdzono, że najemca zatkał kratkę wentylacyjną, a w kuchni suszył pranie, kolejna partia odzieży była prana w pralce – informuje Wydział Gospodarki Lokalowej. Wyjaśnia także, że wystąpił do Wspólnoty Mieszkaniowej o podjęcie uchwały wyrażającej zgodę na wykonanie odwilgocenia budynku i partycypację w jego kosztach. W kwietniu właściciele mieszkań podjęli uchwałę o wykonaniu odwilgocenia, kiedy ona nastąpi – nie wiadomo, ponieważ na razie nie ma na to pieniędzy. (Życie Podkarpackie)

Reklama