Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 09.03-15.03.2009 r.

• Fundacja Aktywnej Ochrony Zabytków „Janus” z Krakowa i jej prezes Janusz Leśniewicz nie odpowiedzą za – przypisywane im przez dwóch byłych ochroniarzy –przechowywanie i wywożenie z terenu Fortu XII „Werner” amunicji i innych przedmiotów pochodzenia wojskowego z czasów I wojny światowej, a przez to narażenie mężczyzn na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Wobec braku danych, dostatecznie uzasadniających popełnienie tych czynów, Prokuratura Rejonowa w Przemyślu umorzyła postępowanie w tej sprawie. Jednym z pierwszych kroków w tej sprawie było przeszukanie 23 listopada 2007 r. terenu fortu w Żurawicy, w którym uczestniczył m.in. pracownik Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków Krzysztof Szuwarowski. Podczas przeszukania zabezpieczono amunicję różnego typu, miny ćwiczebne, granaty, zapalniki oraz inne materiały pochodzenia wojskowego. Zabezpieczone materiały przekazano jednostce saperskiej z Rzeszowa, która na podstawie wewnętrznych instrukcji wojskowych zdetonowała je na poligonie. Policjanci ustalili także, iż J. Leśniewicz nie zgłaszał Wojewódzkiemu Konserwatorowi Zabytków faktu znalezienia na terenie fortu przedmiotów o charakterze zabytkowym, do czego był zobowiązany. Fort „Werner” nie był wpisany do rejestru zabytków, więc nie był chroniony prawem. Dlatego wykonywane tam prace wykopaliskowe nie wymagały zgody konserwatora zabytków. A że do tego dochodziło, wskazują zeznania świadków, którzy potwierdzili, iż na terenie fortu prowadzili takowe prace. Potwierdzili, że wykopywali różne przedmioty zabytkowe, w tym amunicję, jak również odkopali oryginalny bruk austriacki. Te znaleziska magazynowane były na terenie fortu. Kolejnym krokiem, jaki poczyniła prokuratura, było powołanie biegłego – w tym wypadku Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia Zakładu Badań Środków Bojowych w Zielonkach. Specjaliści z instytutu nie byli jednak w stanie wydać jednoznacznej opinii, czy w zabezpieczonej amunicji i innych przedmiotach znajdował się materiał wybuchowy oraz dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy prezes krakowskiej fundacji musiał posiadać wymagane prawem zezwolenie, jak również czy zabezpieczone przedmioty stanowiły niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia. To wystarczyło, aby Prokuratura Rejonowa w Przemyślu umorzyła postępowanie. (Życie Podkarpackie)

Reklama