Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 09.01-15.01.2017 r.

• Polacy nie wierzą w żadną rosyjską prowokację. Granitowy krzyż nie oparł się niszczycielskiej sile, dwa bloki kamienne z wypisanymi nazwiskami ponad tysiąca ofiar bestialskiego mordu dokonanego na Polakach przez oprawców z SS „Galizien” ocalały. „Przyozdobiono” je ukraińskimi barwami narodowymi oraz symbolem SS „Galizien”. Na ukraińskich portalach pojawiła się informacja, że dewastacji pomnika mieli dokonać rosyjscy prowokatorzy. - Teoretycznie tak, praktycznie to bzdura - mówi wprost dr Andrzej Zapałowski, historyk i wykładowca akademicki z Przemyśla. Dokładnie 28 lutego przypada 73. rocznica zamordowania w Hucie Pieniackiej ponad tysiąca Polaków, mieszkańców tej wsi. Wcześniej przez wieki żyli tu w zgodzie z sąsiadami Ukraińcami. Tamtego dnia o godzinie 6 rano wszystko się skończyło. Do wsi wkroczył 4. pułk SS „Galizien” złożony z ukraińskich ochotników i rozpoczęła się po prostu rzeź bezbronnych ludzi. Przeżyła garstka z ponad tysiąca. Zabici spoczęli w dwóch zbiorowych mogiłach, a z całej wioski został fragment kościoła i kapliczka. Dla tych, których bliscy tam zginęli, to bardzo ważne miejsce. Doczekali się pomnika ofiar w 2005 roku. Powstał on z inicjatywy śp. Andrzeja Przewoźnika, ówczesnego przewodniczącego Rady Ochrony Walk i Męczeństwa. Od tamtego czasu monument złożony z granitowego krzyża i dwóch kamiennych bloków z nazwiskami ofiar był miejscem spotkań tych, którzy chcieli ofiarom okazać cześć i pamięć. Główne uroczystości odbywały w rocznicę mordu. Tymczasem najprawdopodobniej w niedzielny (8 stycznia) wieczór nieznani na razie sprawcy zrujnowali to miejsce czci i pamięci. - Krzyż był granitowy i nie dało się go rozbić ręcznie, więc prawdopodobnie użyto ładunków wybuchowych - mówi dr A Zapałowski, historyk i działacz patriotyczny z Przemyśla. - Musiały to zrobić osoby, które znają się na rzeczy. Skąd ładunki wybuchowe? Obecnie można je kupić na Ukrainie, podobnie jak broń, tak łatwo jak chleb - dodaje. Jak się dowiadujemy, sprawą zajęli się już ukraińscy śledczy. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że we wtorek do Huty Pieniackiej miał pojechać osobiście Konsul Generalny RP ze Lwowa. Tymczasem ukraińskie portale coraz śmielej sugerują rosyjską prowokację. - Teoretycznie byłoby to możliwe - przyznaje dr Zapałowski. - Ale w praktyce to bzdura. Jestem zdania, że dewastacji dokonali po prostu ukraińscy nacjonaliści - stwierdza. Podobnego zdania jest Piotr Kucab z Przeworska, członek Stowarzyszenia „Wschód - Zachód”, dla którego Huta Pieniacka to bardzo szczególne miejsce. - Pochodziła stamtąd moja babcia, cudem ocalała z tej rzezi, wielu moich krewnych tam zamordowano - opowiada ze łzami w oczach. - Na zachodzie Ukrainy, szczególnie okolicach Lwowa, są bardzo silne grupy nacjonalistyczne i antypolskie, na przykład „Swoboda” - przypomina. Działacze „Swobody” usiłowali zakłócić uroczystości odsłonięcia pomnika 12 lat temu. Przyszli wówczas na nie m.in. z flagą OUN/UPA. Mimo zniszczenia pomnika Polacy zapowiadają, że rocznicowa pielgrzymka do Huty Pieniackiej się odbędzie. (Super Nowości 24)

Reklama