Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 23.08-29.08.2010 r.

• Spotkanie osiedlowe na Kruhelu Wielkim obnażyło narastający i nierokujący nadziei na przyszłość konflikt pomiędzy „nowymi” mieszkańcami Przemyśla. A gość tego spotkania, prezydent Robert Choma, chował twarz w dłoniach i zaklinał mieszkańców, by nie traktowali go jako rozjemcy swoich prywatnych sporów. Ewidentny konflikt istnieje pomiędzy częścią mieszkańców Kruhela a nowym przewodniczącym zarządu osiedla Zbigniewem Górskim. Zarzewiem tego sporu były studnie, o których pisaliśmy niedawno na łamach ŻP. Studnie, z powodu zanieczyszczenia, zostały opatrzone tabliczkami, że woda nie nadaje się do picia. I to właśnie one były głównym obiektem zainteresowań podczas spotkania mieszkańców Kruhela z prezydentem Robertem Chomą. – Jesteśmy nowym osiedlem. Studnie nie mogły być czyste, bo nie były dotąd czyszczone – mówił Z. Górski, ale zaraz potem wskazał, kto jego zdaniem może być winny. – Pan, który zgłasza wszędzie problemy (chodziło o Wacława Świrka, który zawiadomił naszą redakcję o kłopotach z wodą na Kruhelu – przyp. aut.), sam nie ma szamba. W tej chwili studnia ma jeszcze gorszą wodę niż przed czyszczeniem. W wodzie są szczepy bakterii, które powstają z brudu – mówił przewodniczący zarządu osiedla. Wspomniał też o tym, by kłopoty były zgłaszane najpierw do władz osiedla, a nie od razu do służb miejskich i prezydenta. – O dziwo osoby, które nie chciały iść do miasta, są zarzewiem konfliktu. Po to rada wybrała organ wykonawczy, czyli zarząd, by ten działał – wspomniał Górski. Jak jednak niektórzy mieszkańcy mają pójść do niego na skargę, kiedy to właśnie jego oskarżają o nieprzestrzeganie przepisów. Zarzucają mu to, że pomimo zarządzenia miejskiego, by nie parkować samochodu w promieniu 5 metrów od studni, sam przewodniczący bezkarnie to zarządzenie łamie. – Kim pan Górski jest, że jego samochody mogą stać przy studni? Pan Górski mówi, że ja mam krowę. A pana psy nie oddają kału koło studni? Niech pan zrobi najpierw porządek u siebie – mówił wzburzony Wacław Świrk. Nie pomogły apele prezydenta Chomy, by konflikty sąsiedzkie rozwiązywać między sobą. – Panie prezydencie, ja się z panem Górskim w życiu nie dogadam! Dlaczego pan Górski nie stosuje się do przepisów? Dlaczego koło studni są psie odchody – pytała Maria Fedaczyńska, była sołtys Kruhela Wielkiego, gdy ten był jeszcze wsią w gminie Krasiczyn. Bohater tej wypowiedzi zareagował także. – To insynuacje. Kiedyś spotkały mnie inwektywy z państwa strony, zostałem wyzywany od „ubeków” – skarżył się z kolei Z. Górski. A prezydent słuchał tego coraz bardziej zażenowany i chował twarz w dłoniach. Aż wreszcie nie wytrzymał: – Możecie państwo skończyć ten jałowy spór? Od godziny obracamy się wokół studni. Epilogiem studziennej dyskusji było wystąpienie naczelnika Wydziału Gospodarki Komunalnej i Inwestycji Jerzego Węgrzyna, który zapowiedział, że zarządzenie o zakazie parkowania pojazdów w odległości 5 metrów od studni to pierwsza z prób znalezienia przyczyn skażenia. – Wykonujemy zalecenia sanepidu. Pierwszą sankcją było ograniczenie parkowania. Jeśli to nie przyniesie skutku, będziemy kontrolowali szczelność zbiorników bezodpływowych (szamb – przyp. aut.). Zaczynamy wykluczać poszczególne przyczyny tak, by było to jak najmniej dotkliwe dla państwa. Być może problem zniknie po podłączeniu do kanalizacji – mówił. Kontrolę zapowiedział także komendant straży miejskiej Jan Geneja, mówił także o kontroli szczepień psów i możliwości nieodpłatnego ich zaczipowania do końca tego roku. (Życie Podkarpackie)

Reklama