Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 25.01-31.01.2010 r.

• Hala, basen, lodowisko, wyciąg – niby miejskie, niby dla mas, a kosztuje i to czasami niemało. Co ma zrobić niezamożny rodzic, którego dziecko chciałoby na przykład jeździć na nartach? Naczelnik wydziału sportu przemyskiego magistratu Zbigniew Różycki: – Wcale nie mówię, że jest doskonale. Są w Polsce gminy, które nie wiedzą już, co budować, bo wszystko zbudowały, a mieszkańcy korzystają z tego za darmo... Może i u nas kiedyś tak będzie. Jeśli jednak ktoś nie widzi, jak wiele się pod tym względem w Przemyślu w ostatnich latach zmieniło, jest po prostu ślepy: mamy naprawdę dużo nowych boisk, do samej siatki plażowej osiem! Korzystanie z nich jest bezpłatne, zatrudniamy też trenerów osiedlowych. Fakt, że wstęp na miejskie obiekty kosztuje, ale dobrym wyjściem dla młodego niezamożnego człowieka, który chce uprawiać sport, jest zapisanie się do uczniowskiego klubu sportowego. Daje to możliwość bezpłatnego korzystania i z obiektów, i częstokroć ze sprzętu. Poza tym organizujemy wiele akcji, których adresatem jest chętna, a niezamożna młodzież, choćby akcja „basen za darmo”. W każdą niedzielę pod daną szkołę podjeżdża autobus MZK, dowozi i odwozi dzieciaki na pływalnię. Jedyny kłopot, jaki się czasami pojawia, to zapewnienie opieki wuefisty. Nie każdy chce pracować w wolny dzień społecznie, i nie każdy dyrektor pamięta, żeby to jakoś finansowo uregulować... Basen za darmo dzieciaki z naszych podstawówek mają też w ramach lekcji wuefu, natomiast wstęp na lodowisko wynosi wtedy tylko 2 złote. Nie sądzę, żeby to był problem. Stok nie jest tanią przyjemnością, owszem. Przynajmniej częściowo musi na siebie zarobić, prawda? Ale jest tak zwany bilet rodzinny, kosztujący 20 zł bez względu na liczbę członków rodziny, uprawniający do jazdy przez dwie godziny. To też nie są wielkie pieniądze. Zdaniem Różyckiego problem wykluczenia części młodzieży (wynikającego z biedy) mimo wszystko istnieje. Bierze się on, w jego opinii, z kulejącego systemu pomocy społecznej lub też z braku uwagi ze strony nauczycieli i wychowawców: – Jeden jest liderem i pedagogiem z prawdziwego zdarzenia, inny nie. Za jednym młodzież stanie murem, za innym nikt... Prawdziwy pedagog zauważy kłopot. Przecież młody człowiek nie powie: nie mam pieniędzy... Od tego, żeby takim młodym pokierować, szczególnie jeśli ma chęci i talent, jest właśnie dobry wychowawca. Osobiście jestem pewien, że gdyby rósł nam kolejny Małysz, nie przegapilibyśmy go. Mamy tyle klubów i zawodów sportowych, że gdzieś musiałby wypłynąć. Mariusz Zamirski, dyrektor Przemyskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji: – Powiedzmy sobie szczerze: jeśli komuś się nie przelewa, nie kupuje sobie nowego telewizora, mikrofalówki i nie myśli o tym, jakie sobie zafundować uciechy. I takich ludzi trochę w Przemyślu jest. Natomiast liczenie cen na przemyskim stoku kosztem zakupu pojedynczego przejazdu to nieporozumienie. Jeden, owszem, kosztuje 5 złotych, ale już za karnet stuprzejazdowy, honorowany o każdej porze, narciarz zapłaci dwieście pięćdziesiąt złotych, otrzymując zjazd za dwa i pół złotego. Wprowadziliśmy też karnety dwugodzinne za dwadzieścia złotych. Dla sprawnego narciarza to co najmniej piętnaście zjazdów, dla początkującego około dziecięciu. Poza tym młodzież przemyskich szkół, korzystająca z kolei w ramach zajęć wuefu, ma karnety czterogodzinne za dwadzieścia złotych. W najbliższą sobotę, z okazji małego święta – stok funkcjonuje już piąty sezon – od godziny trzynastej do piętnastej z kolei będzie można korzystać za darmo. Szczerze mówiąc, mam dość tłumaczenia się z naszych cen i wcale nie uważam, żeby były wysokie. (Życie Podkarpackie)

Reklama