Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 30.11-06.12.2009 r.

• Od połowy listopada w zakładzie karnym wielkie zamieszanie: skazani szkolą się na brukarzy, malarzy i spawaczy. Wszystko za unijne pieniądze. Wszystko po to, żeby z braku pracy i pieniędzy nie musieli tu wracać... W tym roku na szkolenia przeznaczono 112 tysięcy złotych, w poprzednim zaś ponad 70. I tak do końca 2012 roku. Pieniądze daje Unia. Głównie po to, żeby osadzony po odbyciu kary miał co ze sobą zrobić. Bo często są to ludzie, którzy naukę zakończyli na etapie gimnazjum. Nie mają wyuczonego zawodu, a jeśli mają, zawód ten niespecjalnie jest na rynku pracy poszukiwany. W kursach może wziąć udział każdy, kto do wyjścia ma mniej niż dwa lata. Na ponad dwustu osadzonych, szkoli się 54 osoby, czyli co czwarty więzień. Inspektor ds. realizacji projektu Agnieszka Muzyczka: – W każdym roku w planie mamy po cztery kursy. Teraz szkolą się przyszli malarze, brukarze, technolodzy robót wykończeniowych i spawacze metodą MAG. Muszę przyznać, że zainteresowanie jest spore. Nie słyszałam, żeby któryś z osadzonych powiedział: eee, nie chce mi się... Inna rzecz, że nie wszyscy biorą udział w szkoleniu po to, żeby naprawdę nauczyć się nowego zawodu. Są tacy, którzy wiedzą, że po wyjściu kurs może im bardzo pomóc. Są i tacy, którzy zgłosili się dla zabicia czasu... Szkolenia odbywają się na terenie zakładu. Ich plon, choćby w postaci wybrukowanego dziedzińca czy pomalowanych cel, pozostanie tu na stałe. To kolejna korzyść z projektu, bo z pieniędzmi na remonty różnie przecież bywa. Zawody, w których szkolą się więźniowie, są poszukiwane na lokalnym rynku pracy. Szanse na zatrudnienie wcale nie są więc małe. Rzecznik przemyskiego zakładu karnego Arkadiusz Skafiriak: – Przestrzegałbym przed myśleniem o więźniach jak o ludziach, którym nic się nie chce. W wielu przypadkach nie dano im po prostu szansy na zdobycie zawodu. Niewiele potrafią i czują się z tym kiepsko. Kiedy obserwuję naszych kursantów, widzę, jak ich cieszy, że coś potrafią zrobić! Najwięcej pochwał usłyszeć można pod adresem grupy spawalniczej. Grzegorz Pociask, instruktor, który przygotowuje chłopaków do egzaminu, mówi otwarcie: – Tak chętnych uczniów jeszcze nie miałem! Owszem, jeden zdolności ma, drugi nie, ale zapału odmówić im nie sposób... Więzienna grupa spawalnicza stała się już gwiazdą lokalnych mediów: było o nich i w radiu, i w telewizji. – I wtedy wpadłem! – śmieje się instruktor. – Bo w domu nic nie powiedziałem, że będę szkolił więźniów, żeby żona się nie martwiła... No i pech chciał, że usłyszała o mnie w radiu... Teraz się z tego śmieję, ale przed przyjściem tutaj sam miałem pewne obawy. Nigdy nie byłem w więzieniu, nie miałem z tymi ludźmi kontaktu i wyobrażałem sobie różne rzeczy. Nie przyszło mi jednak do głowy, że to mogą być moi najlepsi kursanci... (Życie Podkarpackie)

Reklama