Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 29.06-05.07.2009 r.

• Sytuacja jest kuriozalna: formalnie trwa nadzwyczajna sesja, zwołana na wniosek radnych prawicy. Tych samych, którzy w maju obalili platformersko-eseldowską koalicję, odwołując przewodniczącego rady Marka Rząsę (PO) i właśnie w trakcie nadzwyczajnego posiedzenia zamierzali uzupełnić wakat. Przypomnijmy: w ostatnich wyborach do rady miasta zwyciężyła prawica. Radni PiS rządzili niepodzielnie. Do czasu wewnętrznego rozłamu, kiedy to spora część klubu uznała, że PiS-owska centrala za bardzo ingeruje w sprawy na dole. Powstał wówczas prawicowy klub Samorządny Przemyśl. Jesienią 2008 roku PiS stracił kontrolę nad radą: powstała nieformalna koalicja radnych PO, SLD, Fundacji San i Prawicy RP. Na przewodniczącego rady (w miejsce Adama Łozińskiego z PiS) wybrano szefa przemyskiej Platformy Marka Rząsę. Tak było do maja 2009. Wówczas prawica, wykorzystując nieobecność kilku radnych z lewej strony sali, znowu miała większość. Wprawdzie tylko na chwilę, ale chwila ta wystarczyła, żeby odwołać Rząsę. Nie wystarczyła – żeby powołać przewodniczącego ze swoich szeregów. Wakatów jest zresztą więcej, bo odwołując Rząsę, prawicowi radni odwołali też związanych z PO szefów dwóch bardzo ważnych komisji (budżetu i kultury). I również, mając chwilową większość, nie zdążyli powołać w ich miejsce swoich ludzi. Dwa tygodnie temu radni prawicy podjęli próbę dokończenia roszady: zawnioskowali o sesję nadzwyczajną. Wiceprzewodniczący rady Janusz Zapotocki wyznaczył termin: bardzo proszę, jutro rano. Wówczas wnioskodawcy się obrazili, że termin zbyt nagły. I na nadzwyczajną sesję nie przyszli wcale. Formalnie jednak sesja ta trwa. Została jedynie przerwana. Radni z lewej strony sali domniemywają, że prawica po prostu nie może się dogadać, kogo by tu wystawić na przewodniczącego. Stąd zwłoka i oburzenie na ekspresowe terminy. Na dodatek – domniemywają dalej – prawica wcale nie ma pewności, czy prawicowego przewodniczącego w ogóle uda się wybrać, tym razem bowiem wszyscy pewnie będą obecni... PiS-owców w radzie jest czterech (Zaleszczyk, Bukowski, Łoziński, Podhalicz). Razem z byłymi PiS-owcami, zrzeszonymi w klubie Samorządny Przemyśl (Strzałkowski, Hayder, Golec, Morawski, Wiśniewski, Kulawik), mają dziesięć głosów. Z wolnym strzelcem Zygmuntem Majgierem (ROP) – jedenaście. Do większości trzeba dwunastki. Musieliby związać się z braćmi Oleszkami z Prawicy RP (albo bodaj z jednym). No, ale ślub po rozwodzie to trudna sprawa, choć chęć do rządzenia na prawicy jest bardzo widoczna... Z kolei PO i SLD już się do rządzenia nie piszą: odwołaliście nam Rząsę, to teraz pokażcie, co potraficie – mówią nieoficjalnie radni z lewej strony sali i zapowiadają, że do końca kadencji będą raczej w opozycji. Sęk w tym, że do końca zostało nie pół, a półtora roku. Można w tym czasie dużo zrobić, pod warunkiem, że znajdzie się sensowna większość. Na razie najdłuższa przerwa w obradach przemyskich radnych trwa. I nie ma nawet wyznaczonego terminu, w którym zostałaby zakończona.

***

Rafał Oleszek, wiceprzewodniczący rady miasta, radny Prawicy RP: – Niestety, jest bardzo źle. Jest dwóch wiceprzewodniczących: ja i Janusz Zapotocki. Wykonujemy obowiązki sześciu osób. Prócz naszych, ciążą na nas zadania przewodniczącego rady, trzeciego wiceprzewodniczącego (który nigdy nie został wybrany) oraz dwóch szefów komisji. Może nie są to obowiązki widoczne, spektakularne, ale jednak bardzo czasochłonne i obciążające. Wyraźnie widać, że taka sytuacja dla miasta i sprawnego funkcjonowania samorządu jest niedobra. Jeśli miałbym pisać scenariusze, obstawiałbym powstanie jakiejś nieformalnej prawicowej koalicji. Jest ona po prostu bardziej prawdopodobna. Na razie jednak nie ma żadnych rozmów ani spotkań. Najgorszy wariant to trwanie w tej patowej sytuacji do końca kadencji. Nic się wówczas nie uda zrobić.

Bogusław Zaleszczyk, radny PiS: – Zwoływanie sesji na sobotni poranek było czystą złośliwością wiceprzewodniczącego rady, stąd nasza absencja. Nie można ulegać dyktatowi jednej osoby. Co do rozwoju wydarzeń: na razie jest marazm, wiceprzewodniczący Zapotocki wyjechał za granicę, a to on ma wyznaczyć termin dokończenia posiedzenia.... Formalnie może to być nawet za dwa miesiące!...

Jan Bartmiński, radny niezrzeszony, sympatyk PO: – Nie wiem, nie komentuję, nie potrafię powiedzieć, z nikim nie rozmawiałem...

Ryszard Kulej, radny SLD: – Szczerze mówiąc, jestem podłamany. Nas jest tylko trzech, więc kart nie rozdajemy. Tamci z prawicy, z PiS i Samorządnego Przemyśla, muszą się w końcu dogadać. Może z Platformą?... Bo jest pat i to bardzo niedobry. Uchwały leżą, terminu dokończenia sesji jak nie było, tak nie ma... (Życie Podkarpackie)

Reklama