Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 29.06-05.07.2009 r.

• Nie będzie już spóźnień, skracania dyżurów, wychodzenia w trakcie pracy. Szpital Wojewódzki w Przemyślu, jako pierwszy na Podkarpaciu, wprowadził elektroniczny system ewidencjonowania czasu pracy. Wszyscy pracownicy szpitala w Przemyślu, od salowej, przez pielęgniarki, lekarzy, aż po dyrekcję, wchodząc i wychodząc z niego, muszą przyłożyć magnetyczną kartę do czytnika. System, co do sekundy, zarejestruję czas pracy każdego z nich.
- Papierowe listy obecności były mało praktyczne: kosztowne i pracochłonne w opracowaniu - mówi Janusz Hamryszczak, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. - System elektroniczny jest tańszy, a gromadzone przez niego dane łatwiejsze do wykorzystania. Nowe rozwiązanie ma nie tylko polepszyć organizację pracy, ale również zdyscyplinować 1300-osobową załogę.
- Zdarzały się skargi pacjentów na personel - nie ukrywa Hamryszczak. - Zamiast na stanowisku konkretnego pracownika w ogóle nie było w szpitalu. Spóźnienia, nieuzasadnione prywatne wyjścia lub samowolne skracanie dyżurów nie należały do rzadkości. Teraz z każdego takiego przypadku trzeba będzie się tłumaczyć.
- System ciągle jeszcze jest w fazie testów - dodaje dyrektor. - Niemniej jednak łamanie regulaminu pracy spotka się z konsekwencjami, do zwolnienia włącznie. Elektroniczny nadzorca nie wszystkim pracownikom szpitala przypadł do gustu.
- Nie potrzebujemy komputerowego anioła stróża - złoszczą się lekarze, ale nie chcą podać nazwisk. - Pracujemy z poświęceniem, często ponad miarę i więcej niż wynika to z przepisów. Hamryszczak spokojnie przyjmuje głosy niezadowolenia. - Sumienni pracownicy nie powinni mieć obaw - kwituje. Według Wiesława Boczara, szefa Rady Pracowniczej Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu, zakup systemu (50 tysięcy złotych) to bezzasadne wydawanie pieniędzy pogrążonej w długach placówki.
- Istotne są także inne względy - tłumaczy Boczar. - Choćby notorycznie spóźniające się autobusy komunikacji miejskiej, którymi ludzie dojeżdżają do pracy. Fundusz zdrowia nie ma nic przeciwko rozwiązaniu wprowadzonemu w Przemyślu.
- Jeśli ma ono poprawić jakość usług medycznych i ułatwić pacjentom dostęp do lekarzy to z pewnością jest celowe - argumentuje Marek Jakubowicz, rzecznik rzeszowskiego oddziału NFZ. Dyrektorzy innych szpitali w regionie są mniej entuzjastyczni.
- Taki system jest drogi, ja bym nie był za tym, żeby w ten sposób kontrolować personel - mówi Janusz Solarz, dyrektor Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Rzeszowie. - Uważam, że przy dobrej organizacji pracy taki system nie jest konieczny.

Reklama