Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 04.05-10.05.2009 r.

• Kiedy idę ulicą w peruce, z henną na brwiach, ubrany w biały garnitur, ozdobiony kilkoma tysiącami ćwieków i złotymi ozdobami, ludzie patrzą na mnie i mówią: „O! Elvis idzie”. Naśladowanie Elvisa Presley’a to moja pasja. Myślę, że zostanie mi ona na długie lata, jak nie do końca życia – mówi Wojciech Sosnowski z Przemyśla. Wojciech Sosnowski ma 26 lat, a od dwóch lat jego hobby to naśladowanie Elvisa Preley’a. – Muzyka zawsze mnie pociągała, dlatego ciągle starałem się gdzieś zaistnieć i coś próbować robić w tym kierunku. Na początku śpiewałem w Przemyskim Chórze Gospel oraz w Zespole Pieśni i Tańca. Ponadto występowałem w kraju i za granicą. Będąc na studiach w Rzeszowie, pewnego razu poszedłem ze znajomymi na karaoke. Bardzo lubiłem śpiewać piosenki z repertuaru Krzysztofa Krawczyka. Jeden ze znajomych, słysząc mój niski głos, zaproponował mi, żebym spróbował zaśpiewać coś Elvisa Presley’a. Wtedy to o Elvisie miałem tylko takie pojęcie, że nagrał kilka fajnych piosenek i był królem rock’n’rolla. Nic więcej. Ale spróbowałem zaśpiewać jego piosenkę. To chyba była Love me tender. Pamiętam, że zostałem nagrodzony wielkimi brawami, których się w ogóle nie spodziewałem. I właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda z Elvisem, z naśladowaniem jego postaci. Zacząłem słuchać jego płyt, wgłębiać się w jego biografię i coraz bardziej nim interesować – wspomina Wojciech Sosnowski. Po sukcesie karaoke pan Wojtek oglądał naśladowców Elvisa na portalu internetowym YouTube. Postanowił zbierać gadżety, płyty i publikacje na temat Presley’a. Relikwią, którą udało mu się zdobyć, jest zdjęcie z autografem piosenkarza. Zostało kupione na aukcji internetowej. Cena? – Bardzo wysoka, bo autograf jest na pewno prawdziwy. Świadczy o tym specjalny certyfikat. Oprócz gadżetów pan Wojtek zaczął gromadzić stroje i biżuterię w stylu Elvisa. Ponieważ ubrania takie bardzo trudno dostać w Polsce, większość musi być sprowadzana ze Stanów Zjednoczonych. Niestety, są bardzo drogie, dlatego przemyślanin znalazł krawcową, która szyje mu stroje Elvisa. Właśnie przygotowuje jeden z nich, z dwoma i pół tysiącami ćwieków. Dla przemyślanina najtrudniejsze w byciu Elvisem jest zachowanie na scenie, szczególnie układy choreograficzne. – Ja jestem gabarytowo dużą osobą, sześć centymetrów wyższą od oryginału i niektóre ruchy na początku naprawdę sprawiały mi spore problemy. Ale z czasem udało się je wyćwiczyć. Barierą są też bardzo drogie ubrania sceniczne. Na szczęście z wokalem nie mam żadnych kłopotów, bo mam niski głos, taki jak Elvis pod koniec swojej kariery – mówi pan Wojtek. To, co go bardzo cieszy w naśladowaniu Elvisa, to reakcja ludzi. – Kiedy idę ulicą w peruce, z henną na brwiach, ubrany w biały garnitur, ozdobiony kilkoma tysiącami ćwieków i złotymi ozdobami, ludzie patrzą na mnie i mówią: „O! Elvis idzie”. Wielu znajomych na początku mnie nie poznało w tym przebraniu. A w pracy, podczas wszelkich imprez firmowych pierwszym pytaniem jest to, czy będzie też Elvis. Naśladowanie Elvisa Presley’a to moja pasja. Myślę, że zostanie mi ona na długie lata, jak nie do końca życia – mówi Wojciech Sosnowski. Wojciech Sosnowski jako Elvis Presley na swoim koncie ma na razie niewiele występów. – Ale chciałbym zacząć się pokazywać, może nawet na szerszą skalę. Dostałem nawet propozycję z telewizji, aby z kilkoma Elvisami z całej Polski stworzyć show. Na razie się nad tym zastanawiam. Zaś z innymi Elvisami mam stały kontakt, przyjaźnimy się i często organizujemy różne zloty. Ilu nas jest w Polsce, tego nie wiem. Moja grupa znajomych Elvisów liczy dziesięć osób – mówi przemyski Elvis. W najbliższym czasie pan Wojtek planuje wziąć udział w programie „Mam Talent” i pojechać na zlot Elvisów do Hamburga. Ponadto w lipcu wydaje swoją pierwszą płytę, oczywiście z piosenkami Presley’a. (Życie Podkarpackie)

Reklama