Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 16.02-22.02.2009 r.

• Od kilkunastu dni krążą pogłoski, że remontowany most na Sanie przechylił się o 16 cm. Obawy z tym związane mają zwłaszcza ci kierowcy, którym przychodzi przemierzyć most, jadąc pomiędzy kilkoma tirami. Inwestor zapewnia jednak, że nie ma podstaw do obaw. – Niebezpieczeństwa nie ma, a inwestycja jest pod kontrolą – powiedział Maciej Wielgosz. Most na Sanie remontowany jest od połowy stycznia. Wykonawca zdjął nawierzchnię z połowy pomostu i wymienia jego skorodowane, metalowe elementy. Te, które nadają się jeszcze do eksploatacji, konserwuje. Po modernizacji pomostu przejdzie do piaskowania kratownicy, czyli jego górnej, metalowej konstrukcji. Ruch odbywa się w tym czasie wahadłowo – drugim pasem. To jednak stwarza duże niedogodności dla użytkowników i samego mostu, i pozostałych dróg w mieście. Rano od strony Szówska, a popołudniu z przeciwnej strony tworzą się gigantyczne korki, które utrudniają przejazd i tak już dostatecznie zakorkowanym miastem. To jeden powód negatywnych opinii o inwestycji. Drugi to obawy przed niebezpieczeństwem z powodu zbytnio obciążonej jednej strony mostu. Od kilkunastu dni wśród mieszkańców krążą pogłoski o tym, że most przechylił się o 16 centymetrów. A co za tym idzie, istnieje zagrożenie całkowitego jego zamknięcia. Stąd też liczne apele ze strony mieszkańców, radnych samorządowych oraz parlamentarzystów do naszej redakcji oraz do inwestora, czyli Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie. Z tego powodu w ubiegłym tygodniu burmistrz Andrzej Wyczawski zwołał zebranie zainteresowanych stron, na którym padły postulaty: wynajęcia od wojska mostu pontonowego, wprowadzenia trzyzmianowej pracy oraz naprawy powstających ubytków w nawierzchni. Inwestor jednak nie potwierdza rozgłaszanych obaw: – Nie wiemy, kto rozpowszechnia takie pogłoski o przechylaniu się mostu. Nie jest to prawdą. Inwestycja jest monitorowana i kontrolowana zarówno przez kierownika budowy, jak i inspektora nadzoru. Żaden z nich tego nie potwierdza. Więcej, mamy nawet zapewnienie inspektora nadzoru, że inwestycja przebiega prawidłowo – mówi Maciej Wielgosz z Podkarpackiego zarządu Dróg Wojewodzkich. Na dowód cytuje pismo wspomnianego inspektora nadzoru dla tej inwestycji Marcina Kępy, który stwierdza w nim, że „nie jest prawdą, że istnieje uszkodzenie konstrukcji kratownic oraz przechylanie się mostu z powodu ruchu samochodowego po jednej stronie”. Inspektor podkreśla, że remont mostu był konieczny ze względu na znaczną degradację jego konstrukcji, a jego zaniechanie wiązałoby się z zamknięciem mostu. Dlatego prosi mieszkańców o zrozumienie. Dodaje przy tym, że „całość planowanych robót nie stwarza zagrożenia dla stateczności konstrukcji, a co za tym idzie dla bezpieczeństwa odbywającego się ruchu pojazdów po moście”. Maciej Wielgosz dodaje, że jarosławski most jest tak skonstruowany, że pomost, który jest obecnie remontowany, jest jedynie elementem wyposażenia mostu i nie ma większego znaczenia dla jego bezpieczeństwa. To uzależnione jest od dwóch kratownic, a więc metalowej, górnej konstrukcji. – To ona utrzymuje cały most. I gdyby te kratownice były rozbierane lub zostałyby naruszone na przykład przez tira, wówczas mogłyby powstać obawy – tłumaczy. Informuje również, że prace remontowe przebiegają znacznie szybciej, niż to zostało zaplanowane. – Nie przeszkadza nam zimowa aura. Dlatego liczymy, że jeżeli prowadzone byłyby w takim tempie, remont górnej części mostu zakończyłby się w ciągu roku. Kolejne prace w dolnej części nie wymuszałyby już wahadłowego ruchu pojazdów – prognozuje. Dodaje również, że inwestor zastanawia się nad zwiększeniem przepustowości na moście. To, niestety, możliwe jest jedynie przez skorygowanie kolejny raz ustawienia sygnalizacji świetlnej, czyli dostosowanie jej do obciążenia w pewnych godzinach szczytu. (Życie Podkarpackie)

Reklama