Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 30.08-05.09.2010 r.

• Pan Janusz Bublik kiosk w podziemnym przejściu dla pieszych pod skrzyżowaniem ulic: Borelowskiego, Krasińskiego i Focha prowadzi już 10 lat. Kilka lat wstecz zdarzało się, że woda kapała mu na głowę, ale w ostatnim czasie staje się to nie do zniesienia. Jak tylko przez miasto przejdzie potężniejsza ulewa, drży w obawie, że znowu przyjdzie mu ponieść straty. Podczas ostatniej lipcowej ulewy z piorunami tak walnęło, że wody w kiosku miałem po kostki. Co dziwniejsze, lała się z sufitu. Nie wiem, skąd się tam bierze. Na mój rozum, źle jest zrobiona droga, źle są wykonane jej odpływy. Z tym, że woda spływa ze schodów, już się pogodziłem. Jak wleje się do tunelu, to przyjeżdża straż i wypompowuje – opowiada. – Musiałem całkowicie zdzierać wykładzinę, kompletnie zniszczyło mi dwa ksera. Rozwaliło całą instalację elektryczną. Kiedy przyszedłem, nie wiedziałem za co się brać. Próbowałem to pomalować, ale wszystko zlazło. Ściany należałoby najpierw osuszyć. Byłem z tą sprawą w Zarządzie Dróg Miejskich, ale niewiele się dowiedziałem. Wiedzą o tym, ale mimo zgłoszeń, nikt u mnie nie był – dodaje. Wstępne straty J. Bublik oszacował na około 5 tys. zł. Nie będzie domagał się odszkodowania, bo nie miał obiektu ubezpieczonego. Jednak za lokal sumiennie odprowadza do miasta podatki i chciałby, aby równie sumiennie ktoś zmierzył się z problemem, w którym on jest stroną pokrzywdzoną. – Nie chodzi mi o zwrot pieniędzy. Nikt mi tego nie odda, bo się nie ubezpieczyłem. Ale każdy na moim miejscu zareagowałby tak samo. Chodzi mi o to, że za bardzo nie rozumiem, dlaczego w tym miejscu nie można prowadzić żadnego interesu, bo kapie na głowę. Co w takim razie powiedzieliby sprzedawcy w większych miastach, w których w podobnych tunelach ulokowanych jest dziesiątki sklepików czy kiosków. Tam jednak tę sprawę potrafi się jakoś rozwiązać. U nas nie bardzo – zastanawia się. Pan Janusz jest przekonany, że w ZDM-ie wiedzą o jego problemie. Okazuje się jednak, że nie zapukał chyba do tych drzwi co trzeba. – Owszem, problem był jakiś czas temu, przed remontem tego odcinka drogi i całego skrzyżowania. Kiedy jednak została położona nowa nawierzchnia, nikt nie zgłaszał mi żadnych problemów – tłumaczy dyrektor ZDM w Przemyślu Jacek Cielecki. – Nie potrafię więc na razie powiedzieć, co tam jest nie tak. Nie sądzę, aby nowa nawierzchnia przepuszczała wodę. Obiecuję jednak to sprawdzić, prosząc o pomoc między innymi Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji – zapewnił. (Życie Podkarpackie)

Reklama