Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 08.03-14.03.2010 r.

• Karetki pilnie potrzebne, aby pacjent mógł cały dojechać do szpitala. W sumie jest 7 pojazdów. Od początku do końca terenu, który obsługują mają 110 kilometrów. Dziury, błoto, śnieg - nieważne - jechać muszą. W ciągu doby potrafią przejechać i 400 km. Karetki wymagają wymiany. Tak, by pacjent, który będzie w nich przewożony, miał pewność, że do szpitala dojedzie. 7 karetek obsługuje ponad 142 tysiące mieszkańców z terenu miasta i powiatu przemyskiego. Teren po którym jeżdżą jest rozległy, górzysty, trudny. - Niektóre drogi to dla nich poligon doświadczalny - twierdzi jedna z osób pracujących w pogotowiu. Przynajmniej połowa pojazdów nadaje się do wymiany. Zdarzały się bowiem niebezpieczne wypadki. Na przykład podczas jazdy karetki z pacjentem "coś się zepsuło". Na ulicy Słowackiego z silnika zaczęło się dymić. Nie wiadomo było, czy karetka się pali, czy coś jest przegrzane. Na miejsce przyjechali strażacy i zaczęli przy niej "majstrować'. W tym czasie przyjechała druga karetka pogotowia. Trzeba było przenosić pacjenta z zepsutego pojazdu do tego, który jeździ i wtedy można było wieźć go do szpitala. Innym razem, w pędzącej wiejską drogą karetce, otworzyły się zdezelowane drzwi. W środku był pacjent. Miał szczęście, że obsługa zauważyła co się dzieje i w porę się zatrzymała i pacjent nie wyleciał z pojazdu. Trudno się dziwić, że karetki są wyeksploatowane, skoro miesięcznie wyjeżdżają do pacjentów średnio 1250 razy. W ciągu roku takich wyjazdów jest około 15 tysięcy. Tak przynajmniej twierdzą osoby pracujące w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. O pomoc w wymianie taboru zwrócili się oni do radnych i prezydenta Przemyśla. "Temat podjęli" też posłowie. Marek Rząsa (PO) zwrócił się po fundusze do przewodniczącego Sejmiku Wojewódzkiego, Andrzeja Matusiewicza, prywatnie Przemyślanina, by "ratować życie i zdrowie pacjentów ziemi przemyskiej". Brak karetek w SOR, zdaniem posła, przyczyni się do likwidacji tego oddziału. Wiadomo już, że marszałek województwa "nie dysponuje środkami na udzielenie wnioskowanej pomocy" i że w 2009 roku dał milion 750 tys. zł na zakup sprzętu i aparatury medycznej oraz umorzył pożyczkę w wysokości 10 mln zł. (Super Nowości)

Reklama