Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 07.12-13.12.2009 r.

• – Na policji jest co bądź. Jeżeli nic się nie zmieni, to niedługo policjanci na służbę będą wychodzić w połatanych spodniach i bez pałek – mówią rozgoryczeni funkcjonariusze. Oni wcale nie żartują. Sytuacja naprawdę jest bardzo niewesoła. Dlatego w ubiegłym tygodniu protestowaliśmy w Warszawie – mówi aspirant Janusz Kiszka, przewodniczący Zarządu Terenowego Związku Zawodowego Policjantów w Przemyślu. – W tym roku klepaliśmy biedę, ale informacja o tym, że w przyszłym roku policja dostanie o czterysta siedemdziesiąt dziewięć milionów złotych mniej, przelała czarę goryczy. Problem biedy dotyka policję jako instytucję, ale przede wszystkim cierpią funkcjonariusze, a najbardziej ci młodzi z najniższym uposażeniem, nieprzekraczającym dwóch tysięcy. Często jedyni żywiciele rodziny. Oni są jeszcze na dorobku, nierzadko obciążeni spłatą kredytów, a pracodawca od ponad pół roku zalega z wypłatą różnych świadczeń pozapłacowych, które się im ustawowo należą.
– W jednym z wydziałów naszej komendy prawie trzy czwarte funkcjonariuszy dojeżdża do pracy. Niektórzy nawet osiemdziesiąt kilometrów w jedną stronę. Ustawa mówi, że należy się im zwrot kosztów przejazdu, ale od czerwca żaden z nich nie dostał ani grosza. Więc łatwo wyliczyć, że na dojazdy idzie im nierzadko połowa poborów. Kolejna rzecz to tak zwane wczasy pod gruszą – wylicza przewodniczący. – Ustawa mówi o ekwiwalencie urlopowym w wysokości trzystu trzydziestu złotych, należnym każdemu członkowi rodziny policjanta. W naszej komendzie ci, którzy wystąpili z wnioskiem na początku roku, dostali pieniądze, ale już od marca dla innych zabrakło kasy. Podobnie jest z pieniędzmi na remonty mieszkań czy dopłatami do czynszu dla policjantów, którzy nie mają własnego mieszkania. Na koniec niby drobna sprawa, ale też związana z pieniędzmi. Przepis mówi, że funkcjonariuszowi za przygotowanie pojazdu do służby (sprzątanie, przegląd techniczny i tym podobnie) należy się parę złotych. Tych pieniędzy nasi policjanci też nie dostają. Z tych tytułów komenda wojewódzka winna jest sporo pieniędzy czterem tysiącom policjantów. Kolejny dług to półtora miliona za niewypłacone nagrody jubileuszowe, nie wspominając już o premiach motywacyjnych – wylicza przewodniczący. Policyjna mizeria widoczna jest na każdym kroku i funkcjonariusze coraz głośniej o tym mówią. Nie tak dawno kilku nowo przyjętych do służby w przemyskiej komendzie pojechało do Rzeszowa, żeby z magazynów komendy wojewódzkiej pobrać wyposażenie i dla kilku z nich zabrakło służbowych pałek. Aż wstyd przyznać, ale gdyby policjanci za własne pieniądze nie dokupowali elementów umundurowania polowego, pewnie na służbę chodziliby w połatanych spodniach. O przysłowiowym już braku papieru i atramentu do drukarek nawet nie warto wspominać.
– Narażając zdrowie i życie służymy państwu, więc mamy prawo wymagać od państwa tego, co się nam należy – kontynuuje przewodniczący Kiszka. – Komendanci, zarówno nasz, przemyski, jak i wojewódzki dwoją się i troją, ale z pustego i Salomon nie naleje. Wielką pomoc dostajemy też od samorządów lokalnych, które remontują nam komendę i komisariaty oraz kupują paliwo do radiowozów, tylko że policja nie może żyć na garnuszku samorządów. Przełożenie jest proste. Od kondycji policji zależy bezpieczeństwo w państwie. Na razie nie widać pogorszenia się stanu bezpieczeństwa, ale... (Życie Podkarpackie)

Reklama