Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 07.12-13.12.2009 r.

• Dopuszczalny prawem wskaźnik zadłużenia miasta to 60 procent planowanych dochodów. Deficyt planowany na przyszły rok jeszcze go nie przekracza, ale już jest blisko, bo wynosi nieco ponad 54 procent. Złośliwi twierdzą, że radni w zasadniczej swej większości potrafią przeczytać uchwałę budżetową ze zrozumieniem w czwartym roku kadencji, a więc pod koniec urzędowania. Nie lepiej radzi sobie z tym przeciętny śmiertelnik. Spróbujmy jednak rozwikłać kilkudziesięciostronicowe wyliczenia przyszłorocznego biznesplanu. Dwie główne pozycje to dochody – planowane w wysokości 261 milionów z małym zapasem i wydatki – planowane w kwocie około 321 milionów. Najważniejsza zaś pozycja to deficyt, czyli dziura w kasie – przewidywana w przyszłym roku w wysokości 59 mln 500 tys. Istotna jest też pozycja „spłaty rat kredytów i pożyczek”. Ma ona wynieść 17 mln 500 tys. Tzw. wskaźnik zadłużenia pokazuje natomiast czy miasto mieści się w dopuszczalnych prawem widełkach. W naszym przypadku górny limit wynosi 60 procent dochodów, a w przyszłym roku mocno się do tego pułapu zbliżymy, bo zadłużenie przekroczy 54 procent... Uchwała budżetowa zawiera też prognozę długoterminową. Zwykle rzeczywistość mocno tego rodzaju wróżby weryfikuje, niemniej jednak warto i tam zajrzeć. I tak, jeżeli nie zajdzie żadna okoliczność, wskutek której miasto niespodziewanie się wzbogaci lub zbiednieje, wskaźnik zadłużenia będzie rósł i w 2013 roku osiągnie poziom podprogowy – 59 procent (przy dopuszczalnych 60 procentach). Potem ma maleć, by w 2019 roku wynieść 19 procent (dotąd sięga prognoza). Jest też wiadomość dobra: rzadko kiedy miasta osiągają planowany wskaźnik zadłużenia, tzn. zwykle na koniec roku budżetowego ów niebezpieczny procent jest niższy niż zakładano. Przykład: w kończącym się roku Przemyśl miał mieć zadłużenie sięgające 49 procent, podczas gdy na dziś wynosi ono około 35 procent. Bierze się to choćby stąd, że rzadko którą planowaną inwestycję udaje się zamknąć w terminie, a opóźnienie powoduje przesunięcie wydatku na kolejne lata – stąd tymczasowa oszczędność (tj. kasa w kasie). Bywa, że wydatek w ogóle nie jest wydawany – bo na przykład nie udało się zdobyć dofinansowania na dany projekt, skutkiem czego w kasie pozostał zarezerwowany na ten cel tzw. wkład własny. Słowem, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Dane do tortów:

Deficyt 2010
Wydatki – 321 milionów (100 procent)
Deficyt – 59 mln 500 tys. (18,5 procent)

Wydatki na inwestycje w 2010 roku
Wydatki ogółem 321 milionów (100 procent)
Wydatki na inwestycje 83 miliony (26 procent)
(Życie Podkarpackie)

Reklama