Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 26.10-01.11.2009 r.

• Za 350 tys. zł można kupić średniej wielkości domek na wsi. Tymczasem na taką kwotę zarządca budynku przy ul. Grunwaldzkiej, w którym mieści się Klub Garnizonowy, wycenił jego wartość. Komu zależało, by budynek nie był od kilkudziesięciu lat remontowany, a teraz został sprzedany za tak drastycznie niską kwotę? Do końca listopada mają wyprowadzić się z budynku stowarzyszenia, które miały tu swoją siedzibę. To m.in. jarosławskie koło Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ czy Wojskowe Koło Łowieckie „Ryś”. Do 20 grudnia budynek opuścić ma także Klub Garnizonowy wraz z biblioteką, liczącą 26 tys. woluminów. Szefostwo wyznaczyło dla nich dwa małe pomieszczenia w koszarach Jednostki Wojskowej przy ul. 3 Maja. – Budynek stoi w środku miasta, rodzice chętnie posyłali do nas dzieci na zajęcia. Kto wyśle dziecko na drugi koniec miasta, do jednostki oddalonej od centrum o kilka kilometrów? Podobnie będzie z czytelnikami – mówią pracownicy Klubu. Budynek już ma wyłączone centralne ogrzewanie, 20 grudnia odcięta zostanie dostawa energii elektrycznej. Andrzej Sowa, szef wydziału wychowawczego Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, któremu podlega ponad 20 klubów garnizonowych w Polsce, zapewnia, że sprzedaż budynku nie zamyka drogi działalności klubu. – Są to pomieszczenia przejściowe. W przyszłości chcemy ulokować klub w klubie żołnierskim na terenie koszar – mówi. Czy przeniesienie klubu do dwóch pomieszczeń w koszarach nie będzie jego agonią? Bo jakie pomieszczenia mogą zastąpić profesjonalny ośrodek kultury z salą widowiskową i salami do prowadzenia tego typu działalności oraz z pomieszczeniami na bibliotekę? Budynek Klubu Garnizonowego został wybudowany przez mieszkańców trzech powiatów w 1906 roku. Tu odbywały się największe imprezy kulturalno-rozrywkowe w mieście. Tu działało kasyno. Tu bawili się nie tylko żołnierze ze swoimi rodzinami, ale także cywilni mieszkańcy miasta. Lata świetności wpisany na listę zabytków budynek ma już dawno za sobą i od kilkunastu lat obdrapany i podupadły nie jest najlepszą wizytówką miasta. Starania o remont ze strony szefostwa Klubu Garnizonowego nie spotkały się z odzewem. Rejonowy Zarząd Infrastruktury w Lublinie, któremu nieruchomość podlega, nie planował remontu obiektu przez ostatnich kilkanaście lat. Kierownik Klubu Zygmunt Mahoniuk dwa lata temu wypowiadał się na łamach naszego tygodnika, że budynek nie wymaga kolosalnych nakładów. Wystarczy wykonać nową elewację, wymienić dach i przede wszystkim zapewnić dostawę ciepła. A z tym przy dzisiejszych ofertach nie powinno być problemu. Do tej pory budynek ogrzewany był dzięki kotłowni, należącej do urzędu miasta. – Nie robiliśmy żadnych przeszkód, jeśli chodzi o bezpłatne korzystanie z kotłowni – mówi wiceburmistrz ds. gospodarczych Stanisław Misiag, który zdziwiony jest zamykaniem budynku z powodu braku ogrzewania. Po naszym artykule z września 2007 r. o zniszczonym zabytku w centrum Jarosławia o jego los zapytał poseł Mieczysław Kasprzak z PSL. Z trybuny sejmowej zadał zapytanie ministrowi obrony narodowej. Minister Bogdan Klich odpowiedział, że nie widzi możliwości wyzbycia się budynku poza resort wojskowy. Dodał, że zarówno budynek, jak i Klub Garnizonowy są w resorcie niezbędne. Nie widział także problemów z remontem budynku, jako odpowiedzialnego za nakreślenie minimalnych potrzeb wskazał kierownika klubu. Podobną odpowiedź otrzymał burmistrz Andrzej Wyczawski, który zaproponował ministrowi, że przejmie budynek i doprowadzi go do dawnej świetności. – Zapewniłem ministra, że klub w budynku pozostanie. Odpowiedź była negatywna. Kolejne, podobne pismo skierowałem do ministra we wrześniu, ale jeszcze nie otrzymałem odpowiedzi – wyjaśnia burmistrz. My również skierowaliśmy szereg pytań do ministra obrony narodowej. I mimo zapewnień z departamentu prasowo-informacyjnego MON nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi. Rzecznik prasowy Rejonowego Zarządu Infrastruktury w Lublinie Urszula Pawelczuk-Sikora zapewnia, że oddanie budynku w zarząd Agencji Mienia Wojskowego, a co za tym idzie jego sprzedaż, nie jest jeszcze przesądzona. Tłumaczy, że wyprowadzenie z budynku działających tam organizacji i klubu związane jest z brakiem dostawy ciepła. Wyjaśnia także, że kotłownia, z której korzystał Klub Garnizonowy do tej pory, wymaga dużych nakładów, by spełniała normy bezpieczeństwa. – Jest ona zagrożeniem dla obsługujących ją pracowników. Poza tym nie możemy jej remontować, bo nie jest naszą własnością. A burmistrz kotłowni nam nie wyremontuje – mówi. Wiceburmistrz S. Misiag zdziwiony jest takim stwierdzeniem: – Nikt z Lublina nie zwracał się do nas w sprawie kotłowni, nikt nas nawet nie zapytał o jej remont. Chociaż rzecznik RZI w Lublinie twierdzi, że decyzje o sprzedaży budynku jeszcze nie zapadły, to przyznaje jednak, że wniosek dowódcy Garnizonu Jarosław o zbycie nieruchomości Agencji Mienia Wojskowego osobiście oglądała. Nie chce jednak zdradzić, na jaką kwotę została określona wartość budynku o powierzchni użytkowej liczącej blisko 2 tys. metrów kwadratowych z ponad 30-arową działką i altanką w najatrakcyjniejszym miejscu miasta. Nam jednak udało się ustalić, że wartość budynku określona we wniosku jest drastycznie niska, wynosi zaledwie ok. 350 tys. zł. Komu więc zależało na wstrzymywaniu inwestycji remontowych w tym budynku przez tyle lat? A przede wszystkim komu zależy na sprzedaży tego budynku i jego drastycznie niskiej wycenie – postaramy się to wyjaśnić. (Życie Podkarpackie)

Reklama