Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 14.09-20.09.2009 r.

• Paradoksalnie głosowanie nad apelem do rady Lwowa w kwestii siedziby dla Polaków we Lwowie odbyło się bez udziału największego orędownika sprawy Zygmunta Majgiera, bo w najważniejszym momencie stał na środku sali i znowu krzyczał. Wszyscy pozostali byli ostatecznie „za”. O zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia wnioskowali radni PO, SLD i Fundacji San, czyli inicjatorzy zwrotu ukraińskiej mniejszości jej Narodowego Domu. Tym razem chodziło o to, by w kontekście niedawnej niespodziewanej wizyty w Przemyślu prezydenta Juszczenki kuć żelazo póki gorące, tj. wystosować apel do kolegów z lwowskiego magistratu o analogiczny gest względem Polaków we Lwowie. Już przy układaniu porządku obrad okazało się, że radni mają ochotę zająć się nie tylko rezolucją. Ryszard Kulej, nawiązując do mocno nieregulaminowego i niekonwencjonalnego zachowania radnego Zygmunta Majgiera zaproponował, by sesję uzupełnić o powołanie komisji ds. etyki. Jej zadaniem miałoby być badanie i ocena sytuacji oraz zachowań radnych, które wykraczają poza schematy, ujęte przez istniejące już kodeksy i statuty. Propozycja ta była bezpośrednią konsekwencją skandalicznego przebiegu poprzedniej sesji, kiedy to debata przerodziła się w pyskówkę z inwektywami (pan jest zerem, wracaj pan do agencji towarzyskiej itp.). Pokłosiem poprzedniej sesji był też wniosek radnej Podhalicz (PiS), by odwołać wiceprzewodniczącego rady Janusza Zapotockiego (Fundacja San) – drugiego po Zygmuncie Majgierze bohatera ostatnich dni (głupiemu trzeba ustąpić, wracaj pan na postój taksówek itp.). Słowem – radni mieli ochotę zrobić porządek po skandalu. By dalszy przebieg sesji był czytelny – trochę matematyki: niegdyś rządzący w mieście klub radnych PiS nie ma już większości. Nie ma jej też post-PiS-owski klubik Samorządny Przemyśl, tym bardziej że relegował niedawno ze swych szeregów radnych Kulawika i Wiśniewskiego. Ani jedni, ani drudzy nie potrafią też zawiązać doraźnego sojuszu z jakimkolwiek innym klubem. Tymczasem, co wyraźnie było widać w trakcie słynnego głosowania nad ukraińskim Narodowym Domem, pozostała część rady zawiązała coś w rodzaju okolicznościowej koalicji. Weszli do niej głównie radni SLD, PO i Fundacji San, sympatyzuje z nią jeszcze kilku innych. Dlatego wniosek radnej Podhalicz (o odwołanie Zapotockiego) upadł, do obrad wprowadzono zaś propozycję, która padła z większościowej strony – o powołanie komisji ds. etyki. I wtedy cała sala przeżyła zbiorowe déjà vu: na środku znowu pojawił się radny Majgier, perorujący do wszystkich donośnie i równolegle z odbywającą się debatą: – Dziwię się wam wszystkim!... – krzyczał, wyrażając dezaprobatę pod adresem wciąż prowadzącego obrady Zapotockiego. Ten nie pozostawał dłużny, ponownie i bezskutecznie próbując usadzić krnąbrnego radnego. Potem wywiązała się kłótnia – kto właściwie winien w tej sytuacji interweniować i dlaczego jeszcze tego nie zrobił?! Kiedy w końcu Januszowi Zapotockiemu wytłumaczono, że nad przebiegiem posiedzenia czuwa nie kto inny, a właśnie prowadzący obrady, stało się jasne... że dobrego rozwiązania właściwie nie ma. – Ja nie jestem psychiatrą!... – uzasadniał swoją bezradność. Na dodatek wybuchła kłótnia wśród pozostałych radnych: petycję do kolegów ze Lwowa opracowali ci z PO i spółki, a ci z PiS nie do końca byli przekonani, czy powinni ją podpisywać (choć to oni zaciekle walczyli niedawno o Lwów), tym bardziej że otrzymali treść dokumentu w ostatniej chwili... – Nasza poprzednia decyzja została uznana za sukces i spotkała się z uznaniem i w Polsce, i na Ukrainie. Nie debatujmy więc o kolejnej ważnej sprawie w atmosferze spłycania i targów! – apelowali co roztropniejsi. W ten sposób dobrnięto do głosowania. Problemem był jedynie stojący wciąż na środku sali i pokrzykujący radny Majgier. – Siadaj pan! – cedził przez zęby Zapotocki. – Nie chce mi się! – odpowiadał Majgier. Paradoksalnie więc, głosowanie nad apelem do rady Lwowa w kwestii siedziby dla Polonii odbyło się bez udziału największego orędownika sprawy. Wszyscy pozostali byli ostatecznie „za”. Wiszący w powietrzu kolejny skandal załagodziło przejęcie prowadzenia przez drugiego wieprzewodniczącego Rafała Oleszka. Ten nie dał się nikomu sprowokować. Nawet radny Majgier, choć walczył o prawo do niekonwencjonalnego udziału w sesji jeszcze jakiś czas, ostatecznie poległ, tj. zasiadł na swoim miejscu i odzywał się jedynie wówczas, kiedy udzielono mu głosu. Tłumaczył przy tym, że okupacja środka sali wynikała jedynie z faktu, iż prowadzący obrady Janusz Zapotocki celowo nie dawał mu się wypowiedzieć. Nie przekonało to do końca pomysłodawców powołania komisji ds. etyki. Jej zadaniem – jak wynika z uzasadnienia wygłoszonego przez radnego Kuleja – będzie przede wszystkim analizowanie przypadków nietypowych, na które brak paragrafu w istniejących regulaminach. Ojcowie tego pomysłu podkreślali, że nie chodzi li tylko o solowe występy na środku sali narad. Wniosek z tego, że być może niebawem panowie Majgier i Zapotocki spotkają się ponownie, tym razem zjednoczeni wspólnym frontem walki przeciwko diagnozie komisji etyki. Ta zaś pod przewodnictwem radnego Rafała Oleszka właśnie zaczęła pracę. (Życie Podkarpackie)

Reklama