Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 31.10-06.11.2016 r.

• Przemyskie MZK odmawia zarabiania, ale przyczyny nie podaje. Przemyskie struktury partii RAZEM chciały zaprosić przemyślan na spotkanie z Adrianem Zandbergiem i uznały, że dotrą do nich poprzez płatną reklamę w autobusach Miejskiego Zakładu Komunikacji. Miejska spółka zrazu zgodziła się, ale potem odmówiła umieszczenia reklam dotyczących tego wydarzenia. Jak zauważa Lila Kalinowska z RAZEM, bez podania przyczyn. Według magistratu, powód jest w postaci zapisu o niereklamowaniu treści politycznych. Tylko że nic o tym nie ma na stronie spółki. O reklamach w i na autobusach przemyskiego MZK już nam się zdarzyło pisać. I to bynajmniej nie w żadnym politycznym kontekście. Ot, przemyślanie się skarżyli, że przez te reklamy nie widzą z autobusów, gdzie są, szczególnie starsi i po zmroku. Odpowiedź spółki była wówczas jasna: na reklamach spółka zarabia i nie może z nich zrezygnować. Zrozumiałe, biznes to biznes, tym bardziej, że sytuacja finansowa MZK, najdelikatniej mówiąc, nie była i nie jest najlepsza. Na początku tego roku w tej sprawie zwołano nawet specjalną konferencję w magistracie, a wcześniej sztucznie zwiększono majątek spółki, przekazując jej budynki, bo jej wartość niebezpiecznie zbliżyła się do wysokości długu. Przemyskie struktury partii RAZEM chciały więc dać zarobić miejskiej spółce i zareklamować w autobusach spotkanie z A. Zandbergiem. Jak się dowiedzieliśmy, gdy rozmawiali telefonicznie z pracownicą stosownego działu, wszystko było w porządku. Potem okazało się, że MZK jednak tej reklamy nie „weźmie”, ale przyczyn tej decyzji nie podano. Usiłowaliśmy jej dociec u źródła, czyli u pani prezes spółki, ale akurat gdy do niej zatelefonowaliśmy, była nieobecna. Zostawiliśmy „namiary”, ale nikt do nas nie oddzwonił. Zwróciliśmy się więc do przemyskiego magistratu, bo spółka podlega miastu. Od rzecznika prezydenta Przemyśla, Witolda Wołczyka, dowiedzieliśmy się, że 31 lipca 2014 roku spółka podpisała z miastem aneks do umowy, który traktuje o tym, że nie będzie umieszczała reklam o charakterze politycznym. Jak podkreślił W. Wołczyk, taka decyzja zapadła nieprzypadkowo, bo przed zbliżającymi się wyborami. No cóż, skoro taki aneks jest, to jest, ale dlaczego nie można informacji o tym znaleźć na stronie MZK? Nie chodzi o pełną treść przecież, a o powiadomieniu potencjalnych klientów, żeby się nie fatygowali… Co najmniej dziwne jest też to, że ów aneks pozostaje tajemnicą nie tylko dla klienta, ale także jak widać dla pracowników MZK zajmujących się przyjmowaniem reklam. Można tak wnioskować po tym, że początkowo podczas rozmowy telefonicznej z ludźmi z RAZEM w sprawie zareklamowania spotkania z Zandbergiem pracownica spółki o takim aneksie najwyraźniej nie wiedziała. Pytanie: cóż ten aneks zawiera, że jest utajniony? W. Wołczyk w rozmowie z nami przyznał, że ten przypadek pokazuje, iż być może warto informację tę umieścić na stronie MZK. Tymczasem Lila Kalinowska z RAZEM jest bardzo niemile zaskoczona całą sytuacją. - Gdyby nie zainteresowanie mediów, do dzisiaj nie dowiedzielibyśmy się dlaczego, chociaż zapytaliśmy o powody odmowy - podkreśla. - Jeśli umowy nie ma na stronie MZK, a wzmianki o niej w regulaminie, to tak, jakby tej umowy nie było - dodaje. (Super Nowości 24)

Reklama