Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 13.06-19.06.2016 r.

• Państwo Szymańscy wstydzili się swojej biedy do tego stopnia, że bali się prosić o pomoc. Zwyczajne małżeństwo, po przejściach, przez dwa lata mieszkało w lesie. Nikogo nie zainteresował ich los. Nikt nie zastanowił się, dlaczego normalni ludzie mieszkają w lesie. Bernadetta (53 l.) i Bogusław (55 l.) Szymańscy są małżeństwem od 5 lat. Oboje mają za sobą tragiczną historię, której słucha się ze łzami w oczach. Pana Bogusława z domu wyrzucił wiecznie awanturujący się i nadużywający alkoholu ojciec. Pani Bernadetta uciekła po 26 latach związku od męża, który ją bił, a gdy się upił, katował. Niedługo po tym, jak kobieta odeszła od męża tyrana, ten zmarł. Sprawy mieszkaniowe były prowadzono w sądzie zaocznie, bez jej obecności. Zanim pani Bernadetta się zorientowała, została bez dachu nad głową. Nit nie wykazał odrobiny dobrej woli, by jej poszukać. Okazało się, że jej mieszkanie zostało odsprzedane. Jej domem stała się ulica. Bernadetta i Bogusław są czyści. Nie piją, nie awanturują się. Nie szukają winnych swojej sytuacji, nikogo nie oskarżają. Pracowali za grosze u ludzi, by mieć na jedzenie i podstawowe potrzeby. Najpierw za pieniądze z pomocy społecznej było ich stać na wynajęcie obskurnych pokoi. Gdy zabrakło im pieniędzy, jedyne co im zostało, to wyprowadzić się do lasu. Mieszkali tam dwa lata. Latem, śpiąc na ziemi, zimą starając się ulokować w pustostanach, na klatkach schodowych etc. Nikt nie interesował się ich losem. Nikt nie zapytał, dlaczego po wykonanej pracy normalni ludzie wracają do lasu, nie idą do domu. Najgorsze jest to, że rzecz działa się w Przemyślu, siedzibie archidiecezji. Państwo Szymańscy wstydzili się swojej biedy do tego stopnia, że bali się prosić o pomoc. Sami starali się wyjść z patowej sytuacji, w której się znaleźli. Pani Bernadetta codziennie się modliła do Boga, by ten odmienił ich tragiczny los, by już razem z mężem nie musiała się kłaść na legowisku w lesie, gdzie gryzło ich wszelkie robactwo. W końcu sprawa trafiła do mediów. Strażnicy miejscy trafili do tych ludzi i znalazł się dla nich kąt w Kotowie, gdzie Adam Drewniak prowadzi swoją przystań dla bezdomnych. 9 czerwca br. Bernadetta i Bogusław położyli się tam w łóżku po raz pierwszy od dwóch lat. Z trudem opowiadają o sobie, tłumią łzy. Oboje są dla siebie ogromnym wsparciem i bardzo się kochają. Ich miłość widoczna jest mimo ogromnego ubóstwa i niezaradności. Należałoby zadać pytanie i powtórzyć je urzędnikom. Czy ci państwo naprawdę nie zasługują na socjalną kawalerkę? Miasto pomaga ludziom, którzy z socjalnych mieszkań robią meliny, przepijają zasiłki etc., a małżeństwo, które w sklepie kupuje przeceniony chleb „z wczoraj”, ser ziarnisty, dżem i słodką oranżadę, nie jest warte tego, by im odstąpić niewielkie pomieszczenie, które będzie ich domem? (Super Nowości 24)

Reklama