Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 29.02-06.03.2016 r.

• Takich „standardów” nie ma chyba nigdzie poza Przemyślem. To, co dzieje się teraz w przemyskiej Radzie Miejskiej już nie tylko zadziwia, ale zwyczajnie zniesmacza! Radni są ścigani po mieście przez szefową Kancelarii Rady, która do tego celu wykorzystuje Straż Miejską i jej samochód. A wszystko to dlatego, żeby można było znienacka zwołać sesję nadzwyczajną, na której głosowana ma być zgoda na odwołanie dr Grażyny Stojak z funkcji wojewódzkiego konserwatora zabytków. Kiedy w miniony czwartek (25 lutego) podczas sesji przemyskiej Rady Miejskiej salę obrad opuścili radni klubów PO i SLD oraz radna niezależna Grażyna Stojak, z uwagi na absencję pięciu innych radnych nie było kworum. Przewodnicząca Rady, Lucyna Podhalicz, przerwała obrady i zapowiedziała ponowne ich podjęcie na 21 marca. Niedługo po tym czworo radnych złożyło na ręce przewodniczącej pisma, w których poinformowało, że w najbliższym czasie będzie miało utrudniony dostęp do Internetu i proszą o przekazywanie informacji drogą tradycyjną, czyli listownie na adres miejsca zamieszkania. Przewodnicząca Podhalicz zastosowała się do tych próśb i 29 lutego radni otrzymali listy z informacją, że sesja zostanie wznowiona 21 marca. Tymczasem, jak się dowiedzieliśmy, 29 lutego grupa radnych złożyła wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej. Przewodnicząca L. Podhalicz także go podpisała i uznała, że najlepszym terminem na sesję nadzwyczajną będzie czwartek. Jednak, by sesja była ważnie zwołana, musi być o niej skutecznie powiadomiona cała rada. Wiadomo było, że listy polecone nadane we wtorek (1 marca) niekoniecznie musiałyby dotrzeć na czas do radnych, którzy wcześniej zgłaszali prośby o tradycyjne zawiadomienia. I tu nastąpiło coś zupełnie nieoczekiwanego! W miasto w asyście strażników miejskich i samochodem tej formacji ruszyła szefowa Kancelarii Rady Miejskiej Przemyśla, Iwona Skrzypek. Z naszych informacji wynika, że sytuacja była tyleż śmieszna, co żenująca. - Pani naczelnik poszukiwała radnych na przykład w Hali Sportowej - relacjonuje nasz informator. - A także po prostu na ulicy! Do niektórych podjeżdżała do domów! - dodaje. - Ciekawe, że na to znalazł się samochód Straży Miejskiej, a jak się wzywa ją na interwencję, to trzeba nieraz długo czekać - uśmiecha się ironicznie.
- Ze Statutu Miasta oraz Regulaminu Organizacyjnego wynika, że na pracownikach Kancelarii Rady spoczywa obowiązek dostarczenia informacji o zwołanej sesji nadzwyczajnej oraz niezbędnych materiałów - odpowiada na nasze zapytania rzecznik prezydenta Przemyśla, Witold Wołczyk. - Wobec czwórki radnych podjęto próbę dostarczenia dokumentów zgodnie z ich życzeniem na adres domowy, ale również do rąk własnych w miejscy pracy lub miejscu, w którym radny wykonywał mandat - informuje. - Przy dostarczaniu korespondencji pracownicy Kancelarii korzystali z dostępnych środków transportu, m.in. pojazdu Straży Miejskiej - dodaje. W całej tej sprawie zdumiewa przede wszystkim pośpiech. O zwołanie sesji nadzwyczajnej wnioskuje się bowiem, gdy wydarzyło się coś nieoczekiwanego, albo procedowanie i podjęcie jakiejś uchwały jest niecierpiące zwłoki. Jednakowoż tu taka sytuacja nie zachodzi. Potrzeby rozpatrywania sprawy bezzwłocznie nie widziała też najwyraźniej przewodnicząca L. Podhalicz, bo przecież sama ogłosiła wznowienie obrad 21 marca. Przewodniczący rady ma obowiązek zwołać sesję nadzwyczajną na wniosek grupy radnych do 7 dni od złożenia go. Skąd zatem tak rychły termin? Tego nie udało nam się dowiedzieć, bo przewodnicząca Podhalicz nie była dla nas uchwytna ani pod numerem komórkowym, ani w miejscu pracy. Widać już taka przemyskich radnych „uroda”, że nieuchwytni bywają. (Super Nowości 24)

Reklama