Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 26.01-01.02.2015 r.

• W nocy z 21 na 22 stycznia w całym kraju odbyło się liczenie bezdomnych. W akcję zorganizowanej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej zaangażowani byli policjanci, strażnicy miejscy, pracownicy ośrodków pomocy społecznej, placówek noclegowych dla osób bezdomnych, pracownicy organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą bezdomnym oraz wolontariusze. Żeby się przyjrzeć, jak przebiega liczenie bezdomnych, towarzyszyliśmy strażnikom miejskim w nocnym rajdzie po mieście. Trzeba przyznać, że straż miejska ma doskonałe rozeznanie miejsc, w których mogą przebywać bezdomni. Jeszcze przed wyjazdem strażnicy ustalają trasę: Mickiewicza, Mnisza, Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego, Przekopana, Opalińskiego, Słowackiego, Zana, Kopernika - z konkretnymi adresami i lokalizacjami. Wyjeżdżamy spod komendy i już na Czarnieckiego spotykamy pierwszych bezdomnych. Wieczór jest ciepły, więc nie spieszą się do swoich nor, tylko stoją koło dworca autobusowego, licząc, że uda im się zdobyć choćby papierosa. Strażnicy liczą - jeden, dwóch, czterech. Wymieniają ich imiona, nazwiska albo ksywy. Widać, że doskonale ich znają. - To nasi starzy klienci - żartują. Żaden z napotkanych bezdomnych nie chce pomocy. Słysząc propozycję odwiezienia do schroniska, odmawiają. Od każdego czuć alkohol, ale żaden nie jest na tyle nietrzeźwy, żeby to zagrażało jego życiu lub zdrowiu, więc nie ma podstaw do odwiezienia do Miejskiego Ośrodka Zapobiegania Uzależnieniom. Jedziemy dalej, żeby zacząć sprawdzanie piwnic, strychów i różnych pustostanów. Przegniłe legowiska są dowodem, że tu bywają, ale akurat w tym momencie ich nie ma. Kolejny adres na Przekopanej. W ukrytej wśród krzaków altance mieszka mężczyzna w średnim wieku. Schludnie ubrany, niezarośnięty. - Ja już od kilku lat nie piję - zapewnia, a na dowód, że nie potrzebuje pomocy, pokazuje zapasy żywności i przystosowane do mieszkania wnętrze altanki. (Życie Podkarpackie)

Reklama