Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.10-26.10.2014 r.

• Radni miejscy odrzucili wniosek grupy mieszkańców o przeprowadzenie referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej w Przemyślu. Za odrzuceniem wniosku głosowało 21 radnych. Nikt nie był przeciw i nikt się nie wstrzymał. Powód odrzucenia? Zbyt mało ważnych podpisów pod inicjatywą. Koniecznych było 10 proc. uprawnionych do głosowania przemyślan. Chodziło o 5207 podpisów. Inicjatorzy referendum dotyczącego odwołania Straży Miejskiej złożyli wniosek poparty 6156 podpisami. Zgodnie z procedurą, podlegają one weryfikacji. Rada Miejska powołała komisję. Ta odrzuciła aż 1598 podpisów. Każdy z nich zawierał jakąś wadę. Najczęściej okazywało się, że dana osoba, podpisana pod wnioskiem, nie figuruje w rejestrze wyborców. Takich przypadków było 897. Często były również błędne PESELE oraz nieprawidłowe adresy zamieszkania. Komisja przyjmowała tylko podpisy z pełnymi danymi, wymaganymi w ustawie. Dyskwalifikowała choćby takie, w których nie było numer budynku lub lokalu, w którym mieszka podpisana osoba. W 183 przypadkach komisja uznała podpis za ważny, pomimo drobnych usterek. Wniosek w sprawie likwidacji Straży Miejskiej w Przemyślu złożyła grupa inicjatywna pięciu mieszkańców. Bogusław Nowak, Marcin Radochoński, Daniel Stołowski, Ludomir Lewkowicz i Józef Olech. Reprezentują różne środowiska polityczne, są też osoby niezależne.
- Będziemy się odwoływać do wojewódzkiego sądu administracyjnego - twierdzi Radochoński. Podczas kilku konferencji prasowych inicjatorzy odwołania obszernie uzasadniali powody złożenia wniosku. Nadal podtrzymują swoje argumenty.
- Straż Miejska nie wypełnia należycie swoich zadań, nie spełnia oczekiwań. Od różnych osób otrzymaliśmy wiele skarg na temat straży miejskiej - twierdzi Nowak. Według członków grupy inicjatywnej, zadania straży miejskiej powinna przejąć policja. W niej zatrudnienie mogłaby znaleźć część z obecnych strażników. W przemyskiej SM pracuje 50 osób. W stosunku do liczby mieszkańców to znacznie więcej niż w Rzeszowie. Utrzymanie przemyskiej formacji rocznie kosztuje ponad 3 mln złotych. Z wyliczeń inicjatorów referendum wynika, że 90 proc. tych pieniędzy przeznaczonych jest na wynagrodzenia. Faktem jest jednak, że pieniądze z różnych mandatów nakładanych przez SM, w tym za wykroczenia drogowe, trafiają na ogólne konto gminy lub miasta, a nie do straży miejskiej. Najbardziej krytykowane działania strażników miejskich odnoszą się do karania kierowców za parkowanie w niedozwolonych miejscach oraz kontrolowanie jadących samochodów przez fotoradar.
- Nie jest prawdą, że skupiamy się tylko na fotoradarze i karaniu za nieprawidłowe parkowanie. Nie czaimy się z radarem na kierowców. Miejsce zawsze jest uzgadniane z policją, a o naszej kontroli z dużym wyprzedzeniem informujemy na stronie internetowej. Uczestniczymy w zabezpieczaniu wielu imprez. Kontrolujemy stan czystości posesji, walczymy z dzikimi wysypiskami śmieci. W ub. roku podjęliśmy 30 tys. interwencji, w tym 10 tys. po zgłoszeniu mieszkańców - wylicza Jan Geneja, komendant Straży Miejskiej w Przemyślu. Dodaje, że kierowana przez niego formacja jest regularnie kontrolowana przez Komendę Wojewódzką Policji w Rzeszowie. Nie ma większych uchybień. Podobnie działalność straży ocenia prezydent miasta Robert Choma.

Reklama