Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 24.02-02.03.2014 r.

• Lekarze nie chcą pracować na oddziale ratunkowym. Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu ma problem z oddziałem ratunkowym. Lekarze nie chcą tam dyżurować ze względu na „specyfikę pracy”. Nawet wysokie stawki za dyżur nie są w stanie ich przekonać. Kilku lekarzy odeszło z Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu, bo skusiły ich wyższe zarobki w innych placówkach medycznych. Poszła fama, że odchodzą, bo w szpitalu źle się dzieje.
- Tragicznych ruchów nie było, a te pojedyncze odejścia związane są z wyższymi wynagrodzeniami. Po prostu lekarze przechodzą tam, gdzie zaproponuje się im lepsze pieniądze. Ja takich nie mogłem zaproponować - tłumaczy Janusz Hamryszczak, dyrektor placówki. Wysokie stawki za dyżur, jak twierdzi, proponuje za pracę na oddziale ratunkowym, ale i to nie jest w stanie przekonać lekarzy. - Jest problem na szpitalnym oddziale ratunkowym ze względu na specyfikę pracy - mówi. - Lekarze nie chcą tam dyżurować nawet za 80 czy 100 złotych za godzinę. Wolą mniejsze pieniądze na innym oddziale, gdzie są inne warunki pracy i względny spokój. Oddział ratunkowy to ten, gdzie przywożone są różne “przypadki”, a więc trafiają się osoby pijane, roszczeniowe, awanturujące się, wyzywające lekarzy i personel. Często jest zamieszanie i praca z “trudnymi pacjentami”. - Zdarza się, że po 40 godzinach dyżuru lekarz ma dość - mówi dyrektor. - I potem już nie chce dyżurować na tym oddziale. W placówce nie ma i nie było spodziewanego przez niektórych “napływu” personelu medycznego z nowo utworzonego Szpitala Miejskiego, który powstał na bazie 114. Szpitala Wojskowego. - Nie jest tajemnicą, że dyrektor Szpitala Miejskiego w Przemyślu pracuje także w naszym szpitalu, więc znamy się i rozmawiamy - mówi J. Hamyszczak. - Współpracujemy tak, żeby nie destabilizować sobie pracy. Wiadomo, że jeśli zaczniemy manewrować stawkami płac, to będzie to działanie na krótką metę i żadnemu ze szpitali się nie opłaci. (Super Nowości 24)

Reklama