Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 14.11-20.11.2011 r.

• W Przemyślu jest 6 przychodni ginekologiczno-położniczych (K) (nie licząc poradni przyszpitalnych), ale tylko w jednej pracują lekarze poniżej 60. roku życia. - Byłoby ciężko, gdyby nie pomoc ze strony emerytowanych lekarzy - mówi ordynator ginekologii Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu dr hab. n. med. Grzegorz Raba. W pięciu przychodniach typu K, jak wynika z wyliczeń G. Raby, pracują ginekolodzy w wieku emerytalnym lub okołoemerytalnym. Dlaczego? - Nie ma ginekologów - mówi G. Raba. - W szpitalu pracuje dziewięciu lekarzy tej specjalizacji, zarówno na etatach, jak i na kontraktach. Z czego to wynika? Nie ma miejsc do odbycia specjalizacji, ale też nie ma chętnych. Kiedy ja przychodziłem do pracy, było czternastu stażystów chętnych do podjęcia pracy, teraz jest dwóch rocznie. G. Raba dodaje, że to nie tylko problem Przemyśla, że nie ma lekarzy ginekologów. Jego zdaniem to problem także większych miast, jednak w nich nie jest aż tak widoczny, jak w mieście wielkości Przemyśla. - Ten trend idzie z Zachodu, bo ginekolodzy zmieniają specjalizację na lekarzy rodzinnych. Powód? Lawinowo wzrasta roszczeniowość pacjentów w dziedzinie medycyny. Wzrastają stawki ubezpieczeniowe dla tej grupy lekarzy ginekologów-położników, bardziej niż dla innych. A praca ta, choć przynosi wiele satysfakcji, wiąże się z ogromnym stresem. (Życie Podkarpackie)

Reklama