Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.09-25.09.2011 r.

• Budowa obwodnicy odcięła część mieszkańców Wilcza od świata. Najbliższe legalne przejścia są bardzo oddalone od ich domów. Dzieci do szkoły mają teraz kilka kilometrów. - Mamy tu piekło! -skarżą się mieszkańcy. I chodzą na skróty, przez teren budowy. Anna Bugaj ma 82 lata. Jeśli chce pójść do sklepu, czy do lekarza, przechodzi przez budowaną obwodnicę.
- Ułożyłam sobie ścieżkę z kamieni i tak chodzę. Mąż ma osiemdziesiąt cztery lata i czasami już nie daje rady. Któregoś dnia poślizgnął się, musieliśmy go wyciągać z dziury. Teraz musimy po męża wychodzić i mu pomagać - opowiada pani Anna. Najwięcej obaw mają rodzice dzieci. Dawniej miały do Szkoły Podstawowej nr 15 "rzut beretem". Teraz muszą pokonywać kilka kilometrów. - Dawniej chodziliśmy przez teren obecnie budowanej obwodnicy. Dzieci do szkoły miały kilkaset metrów. Teraz, od kiedy wyłączono ulicę Konopnickiej, ta odległość do szkoły znacznie się zwiększyła. Trzeba jechać albo koło Castoramy, albo koło galerii Sanowaej. Kto ma samochód, to te cztery kilometry przejedzie w miarę szybko. Dziecko na piechotę pokonują je bardzo długo - mówią mieszkańcy Wilcza. To dla nich kolejny, przykry skutek budowy drogi obwodowej. Nie dość, że ulica Wilczańska, na znacznym odcinku, wygląda jak pobojowisko, a budowie towarzyszy huk maszyn, to jeszcze mieszkańcy muszą tak bardzo nadkładać drogi. - Widuję tu pewną starszą panią, która chodzi o lasce. Codziennie jeździła autobusem do kościoła. Teraz, odkąd wycofali autobus, wstaje bardzo wcześnie rano i dookoła bardzo długo idzie - opowiada jeden z mieszkańców Wilcza. - Któregoś wieczora karetka pogotowia jeździła tu i błądziła. Nie wiem, do kogo jechali. Myślę, że w końcu trafili, ale przecież pomoc może któregoś dnia przyjść zbyt późno - dodaje ktoś inny. Ludzie radzą sobie, jak mogą. Niektórzy jeżdżą z dziećmi samochodami po trzy razy dziennie, bo każde z dzieci ma na inną godzinę. (Życie Podkarpackie)

Reklama