Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 29.08-04.09.2011 r.

• Po uderzeniu prętem w zmurszałą deskę archeolodzy usłyszeli głuchy odgłos. Wiedzieli już, że natrafili na nieznany pochówek. Jednak nie spodziewali się, że w krypcie może być trumna ze szczątkami jednego z przemyskich biskupów. Podziemia przemyskiej archikatedry. Na zewnątrz ukrop a tutaj przyjemny chłodek. Wchodzimy do obszernych korytarzy. Niemal pod głównymi drzwiami do katedry, sporych rozmiarów dół, a w nim pozostałości drewnianej trumny ze szczątkami zmarłego. Wita nas Ewa Kędzierska. Jest tu szefową nadzoru archeologicznego. Do sensacyjnego odkrycia doszło w trakcie odbudowy i adaptacji lochów przemyskiej archikatedry. Jest tutaj przygotowywana podziemna trasa turystyczna. W przyszłym roku ma być dostępna dla turystów.
- Jesteście pierwszymi dziennikarzami którzy zobaczą kryptę na własne oczy – zapewnia pani archeolog. Obok trumny zauważamy... wiadro.
– Za każdym razem kiedy wchodzimy do krypty, musimy wybierać z grobowca wodę – tłumaczy archeolog Monika Buszta-Dec. Najpierw robotnicy odgruzowali wnętrze krypty. Teraz zawartość trumny wydobywana jest etapami. Niezwykle ostrożnie, aby czegoś nie uszkodzić. Naukowcy znaleźli już fragment szaty biskupiej, materiał ze sznurem. Naukowców co raz zaskakują kolejne odkrycia. Szukając miejsca skąd może woda dostawać się do krypty znaleźli... obudowany kamieniami stary kanał ściekowy. Co więcej, spełnia swoje zadanie do dzisiaj, bo nadal odprowadza wodę poza mury archikatedry. Naukowcy wstępnie datują jego budowę na XVII w.
– Zapewne stąd część wody "ucieka” do krypty. W czasach kiedy grzebano dostojnika było to miejsce bardzo suche. Problem z wodą w podziemiach pojawił się około wieku temu – ocenia dr Grażyna Stojak. Gruz w krypcie ma swoje uzasadnienie. Niewykluczone, że to ślad wielkiej katastrofy budowlanej. Kroniki wspominają, jak w niedzielę zapustną 1733 roku tuż po nabożeństwie runęły filary nawy, ołtarze, kolumny. Połamane sprzęty kościelne, ławki i konfesjonały robiły przerażający widok.
– Pod ciężarem gruzów runęły sklepienia grobowe. Spośród 62 pomników grobowych większość została doszczętnie zniszczona. Zaledwie kilka ocalało - jak podaje ks. Teofil Łękawski w swoim dziele z 1906 roku. Skąd się wziął gruz w krypcie pochowanego 100 lat po katastrofie biskupa? Zapewne przy którymś z kolejnych remontów ktoś wrzucił go do krypty i w ten sposób grób biskupa zniknął z oczu na długie lata. Biorąc to pod uwagę, obecne odkrycie nabiera większego znaczenia, bo zachował się kompletny pochówek dostojnika.
- To niewątpliwie sensacyjne odkrycie. Według dotychczasowych ustaleń, w tym miejscu nie powinno już być żadnych pochówków. Tym bardziej nikt nie spodziewał się znaleźć tu doczesnych szczątków kościelnego hierarchy – mówi dr Grażyna Stojak, podkarpacki wojewódzki konserwator zabytków. Postać Potockiego (wymienianego też w źródłach z węgierska jako Potoczki) jest mało znana. Urodził się w 1754 r. w Basfalov w Siedmiogrodzie.
– Musimy pamiętać, że czas jego urzędowania na biskupim tronie wypadł w niezwykle trudnym dla Polski czasie. Zmarł wkrótce po upadku powstania listopadowego – zauważa Andrzej Winiarski, przemyski heraldyk który tworzy właśnie herbarz biskupów przemyskich. Potocki (vel Potoczki) pochodził z ormiańskiej szlachty pieczętującej się – jak podkreśla heraldyk - jedną z odmian herbu Pilawa. Zanim z tajemniczej krainy skąd wywodził się zarówno Rakoczy jak też owiany złą sławą hrabia Drakula ksiądz Potocki trafił do Przemyśla, kształcił się w kolegium papieskim we Lwowie. Historia obeszła się z Potockim trochę po macoszemu. Urząd objął po biskupie Gołaszewskim, wielce zasłużonym hierarsze który rządził diecezją aż 38 lat.
– Potocki gospodarzył w katedrze niewiele ponad 7 lat – przypomina Winiarski. Jednak zdążył zapisać się sporym dokonaniem. W 1828 r. zbudował w katedrze murowane przedsionki w miejsce starych, drewnianych. Po jego śmierci, miejsce jego pochówku poszło w zapomnienie. Aż do dzisiejszego odkrycia.
- Szczątki Potockiego będą na pewno uroczyście pochowane – zapewniają gospodarze świątyni. Na razie wstrzymują się z decyzją, bo czekają na koniec zaplanowanych robót. Przemyskie podziemia mogą kryć kolejne krypty, ze szczątkami znaczących duchownych. Wtedy urządzono by jedną, wielką ceremonię.

Reklama