Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 22.08-28.08.2011 r.

• Przemyska woda, dostarczana do domów z miejskiej sieci, spełnia wszystkie przepisowe kryteria. Co więcej - nie zdarzyło się jeszcze, by sanepid z jakichś względów nie dopuścił jej do dystrybucji. Gorzej z tym, co my oddajemy naturze razem z wykorzystaną wodą w postaci ścieków... Przemyski sanepid zapewnia, że błotnisty ostatnimi czasy San nie przekłada się na jakość wody pitnej, którą mamy w kranach. Miejski wodociąg zaopatruje w wodę nie tylko mieszczuchów, a i wielu mieszkańców okolicznych gmin, więc sprawa dotyczy wielu osób. Zdaniem Jolanty Pruchnik z PSSE w Przemyślu, naszą "kranówkę" można pić nawet bez przegotowania: ? Mnie samej zdarza się to czasami i nigdy nie miałam żadnych przykrych dolegliwości - śmieje się. - Wodę badają akredytowane laboratoria, kontrolowani są też jej producenci. Nie zdarzyło się jeszcze, byśmy stwierdzili, że woda jest nieprzydatna do spożycia i unieruchomili wodociąg. Bywa, że w naszej wodzie jest trochę za dużo manganu i żelaza, jest on jednak "zbijany" do odpowiednich poziomów. A co sanepid myśli o wodzie studziennej, powszechnie uważanej za lepszą? - By móc tak kategorycznie stwierdzić, że woda ze studni jest lepsza, należałoby ją najpierw zbadać, a właściciele studni nie zawsze to robią. Z okazji Światowego Tygodnia Wody postanowiliśmy zrobić im małą niespodziankę: pięciu pierwszym osobom, które dziś, 24 sierpnia, zadzwonią do nas, zbadamy wodę studzienną bezpłatnie - mówi Jolanta Pruchnik. W przemyskiej oczyszczalni ścieków największym kłopotem są... patyczki do uszu i wszelkie inne śmieci, które wrzucamy do toalet zamiast do śmietnika. - Zdarzają się żyletki, a nawet zabawki! - mówi kierownik oczyszczalni Marian Winczura. (Życie Podkarpackie)

Reklama