Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 07.03-13.03.2011 r.

• Rdza zżera metalowe przedmioty a wszechobecna pleśń pokrywa skórzane eksponaty i ściany Muzeum Twierdzy Przemyśl. Stęchlizna zatyka oddech. Nagrody marszałka województwa podkarpackiego, laury za promocję Przemyśla, "najazdy” dziennikarzy a przede wszystkim turystów to dla Muzeum Twierdzy Przemyśl już tylko odległe wspomnienie. Dzisiaj dostępu do niego broni solidna krata i kłódki na drzwiach. Grupa pasjonatów ze Stowarzyszenia 3 Historycznego Galicyjskiego Pułku Artylerii im. Księcia Kińskiego w Przemyślu nie żałowała czasu, pracy a nawet własnych pieniędzy. Przy niewielkim wsparciu sponsorów kilka lat temu udało im się stworzyć w podziemiach Klubu Garnizonowego ekspozycję, która przyciągała tłumy turystów. Piwnice były zasypane gruzem. - Masę pracy włożyliśmy żeby przygotować poszczególne pomieszczenia do użytku – potwierdza Marian Górniak, szef Stowarzyszenia. Muzeum przyciągało unikalnymi eksponatami. Można tu było obejrzeć znaleziska z Twierdzy Przemyśl; pociski artyleryjskie z końca XIX wieku, broń palną i białą, umundurowanie, a także rekonstrukcję ziemianki. Atrakcja była tak wielka, że na wszelkiego rodzaju konkursach i plebiscytach organizatorzy obsypywani byli pochwałami i nagrodami. A najlepszą wykładnią że to pomysł trafiony, były rzesze turystów które przewijały się przez piwnice Klubu. Dwa lata temu wojsko opuściło obiekt, bo przekazało go miastu jako państwową rekompensatę za oddanie mniejszości ukraińskiej w Przemyślu Domu Narodowego. Instytucje które tam się mieściły musiały go opuścić. Drzwi do muzeum zamknięto na głucho nawet przed jego organizatorami.
– Kiedy po wielu miesiącach starań dostaliśmy się do środka obraz zniszczeń porażał. Szkoda wielu cennych eksponatów – mówią zgodnie "artylerzyści” od Kinskiego. Wolontariusze, co było można, pozabierali do domów; głównie cenne papierowe pamiątki, skóry, medale i inną "drobnicę”. – Wszystkiego się nie da, co większe eksponaty zostały w lochu i niszczeją – żali się Wacław Górniak, członek Zarządu. Pasjonaci wierzą, że władze miasta nie pozostaną obojętne na ich problem. – W końcu była to wielka promocja Przemyśla – tłumaczą dziennikarzowi Nowin. Sprawą zainteresowaliśmy władze miasta. – Nie znałem problemu, ale na pewno tej sprawy tak nie zostawimy. To stowarzyszenie wiele dobrego zrobiło dla promocji miasta. Muszę zorientować się, czy znajdzie się jakieś pomieszczenie na eksponaty – mówi dr Grzegorz Hayder, wiceprezydent miasta. Lokum potrzebne jest pilnie, żeby tam złożyć niszczejące w piwnicach zabytki. Organizacja nie ma też stałej siedziby. Dlatego wiceprezydent Hayder zbada stan bazy lokalowej żeby zaproponować "artylerzystom” pomieszczenie. – Na możliwie przystępnych warunkach – zapewnia.

Reklama