Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 13.07-19.07.2009 r.

• – Udaj się na ulicę – tu pada dokładny adres – będzie tam czekać kobieta, której mąż się awanturuje. – Zrozumiałem. Udaję się. – Tak najczęściej przebiega radiowa rozmowa dyżurnego komendy z patrolem w radiowozie. Czwartek. 14.45. Mężczyzna wzywa policję, bo trwa awantura domowa. Dyżurny kieruje patrol na ulicę Chopina. Na miejscu okazuje się, że żona nie pozwala mężowi oglądać telewizji. Ona trzeźwa, on najwyżej po kilku piwach. Z rozmów ze stronami wynika, że nie układa się między nimi. Oboje starają się przekonać policjantów do swoich racji, ale Bóg raczy wiedzieć, po czyjej stronie jest prawda. Policjant informuje małżonków o procedurach rozwiązywania rodzinnych konfliktów i tłumaczy mężowi, że wezwanie policji było w tym przypadku nieuzasadnione, za co powinno się sporządzić wniosek do sądu. – Tym razem został pan pouczony, ale następnym razem skończy się to wnioskiem do sądu. Interwencja razem z dojazdem na miejsce trwała pół godziny. – Takie sytuacje zdarzają się bardzo często – mówi policjant. – Parę godzin wcześniej wezwano nas, bo kłócił się brat z siostrą. Młodzi ludzie. Nawrzucali sobie, nawrzucali i nie mogąc dojść do porozumienia, wezwali policję. To też było nieuzasadnione wezwanie. Jeździliśmy już też do kobiety, która mieszka na Lipowicy, bo przeszkadzało jej to, że sąsiadka z góry chodzi wieczorem po pokoju w butach na obcasach do psów, które za głośno szczekają – wylicza funkcjonariusz.
– W czerwcu policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu 1603 razy interweniowali w różnych sprawach, co daje przeciętnie ponad 50 interwencji na dzień – mówi mł. aspirant Mirosław Dyjak, rzecznik prasowy KMP. – Problem polega na tym, że nie wszystkie z tych przypadków wymagają interwencji policji. Często dyżurny przyjmując zgłoszenie, nie jest w stanie dokładnie ocenić sytuacji i wysyła patrol, a na miejscu okazuje się, że sprawę w normalnych godzinach urzędowania może załatwić dzielnicowy lub, co gorsza, żadnej sprawy nie ma. W takich przypadkach możemy skierować wniosek do sądu grodzkiego o ukaranie kogoś, kto bezpodstawnie wezwał policję. Artykuł 66 kodeksu wykroczeń przewiduje w takich przypadkach kary nawet do tysiąca złotych. Oczywiście policja jest po to, by zapewnić bezpieczeństwo, więc kiedy istnieje zagrożenie zdrowia lub życia, zakłócenie miru domowego albo inne sytuacje opisane w kodeksie karnym, wezwanie policji będzie jak najbardziej zasadne. Problem w tym, że ludzie chcąc jedynie kogoś nastraszyć lub wymóc na nim określone zachowanie (jak w przypadku małżeńskich czy sąsiedzkich kłótni), dzwonią po policję. Często ktoś w przeciągu krótkiego czasu kilka razy wzywa policję, by potem na przykład w sądzie mieć argument przeciwko współmałżonkowi. Warto więc powstrzymać emocje i dobrze zastanowić się przed sięgnięciem po telefon. (Życie Podkarpackie)

Reklama