Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 08.06-14.06.2009 r.

• Prezydent Przemyśla Robert Choma wielokrotnie deklarował pomoc przemyskiej spółce Fibris. Kilka dni temu jeden z urzędników napisał, że pomocy nie będzie. Rozgoryczone władze Fibris mówią o prezydencie: w biznesie taki człowiek byłby skończony. Producent płyt pilśniowych Fibris należy do największych firm w Przemyślu. Zatrudnia 385 osób. Od 50 lat firma nieźle sobie radziła. W ub. roku dopadł ją światowy kryzys. Spada sprzedaż, rosną koszty, firma poniosła straty na tzw. opcjach walutowych.
- Realna była wizja bankructwa. W tej sytuacji wprowadziliśmy program naprawczy. Zaangażowała się cała załoga. Ograniczyliśmy premie, właściciel dofinansowali firmę kwotą 1,5 mln złotych - wyjaśnia Krystian Golik, prezes zarządu Fibris SA. W tym czasie w Przemyślu, z inicjatywy prezydenta Roberta Chomy zawiązywał się sztab antykryzysowy. Miał pomagać przemyskim firmom.
- Wielokrotnie, na spotkaniach z prezydentem, przedstawialiśmy trudną sytuacją spółki. Prosiliśmy o pomoc. Prezydent deklarował wsparcie. Mówiliśmy, że w razie potrzeby złożymy dodatkowe wyjaśnienia przed komisją miejską. Wówczas prezydent powiedział "Panowie, pozwólcie, że załatwię to po swojemu” - opowiada Golik. Szefowie firmy uwierzyli w zapewnienia prezydenta i kwotę za podatek od nieruchomości, którego przez jakiś czas nie musieliby płacić, ujęli w programach naprawczych. Chodziło o pół miliona złotych. Niedawno od urzędnika magistrackiego otrzymali odpowiedź, że żadnej pomocy nie będzie. Dostali za to gotowy "program naprawczy” swojej firmy. Zredukować koszty, zawiesić inwestycje, ograniczyć koszty reprezentacyjne.
- Z przedstawionych przez Fibris dokumentów wynika, że wskaźniki finansowe świadczą o płynności finansowej spółki. Okresowe niepowodzenia nie są podstawą do umorzenia zaległości podatku - twierdzi skarbnik miasta Maria Łańcucka. Nie zgadzają się z tym władze Fibrisa. Twierdzą, że urzędnicy wzięli pod uwagę wskaźniki z okresu, w którym firma osiągała dobre wyniki, a nie analizowali bieżącej sytuacji. Dziwią się, że prezydentowi nie zależy na ratowaniu miejsc pracy, bo zaproponowany przez niego program naprawczy oznacza jedno: zwolnienia. Przede wszystkim są jednak rozgoryczeni pustymi obietnicami. Ich zdaniem, w kontaktach z poważnymi przedsiębiorcami, prezydent Choma posługuje się urzędnikami, którzy "o realiach działalności gospodarczej nie mają najmniejszego pojęcia”. - Sugerujemy, aby każdy przedsiębiorca, któremu prezydent Choma zadeklarował pomoc, traktował te obietnice jako bardzo luźną deklarację. Podpowiadamy, aby nikt nie tracił czasu na pozorowane działania sztabu antykryzysowego. Teraz nie dziwimy się, że firmy nie chcą w Przemyślu inwestować, że nie ma chętnych na ulokowanie się w podstrefie - mówi Wojciech Błachowicz, członek zarządu Fibris. Zarząd Fibris nie wyklucza zwolnień. Możliwe jest również przeniesienie siedziby firmy do Rzeszowa. Spółka już dostała taką propozycję.

Reklama