Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 23.10-29.10.2017 r.

• Jeden okrzyk wywołał falę oskarżeń zarówno po stronie polskiej, jak i ukraińskiej. Kilka dni temu odbyła się pierwsza rozprawa Adriana N., który podczas Marszu Orląt Przemyskich i Lwowskich miał krzyknąć „śmierć Ukraińcom”, na której oskarżony nie przyznał się do nawoływania do nienawiści i gróźb pod adresem osób narodowości ukraińskiej oraz odmówił składania wyjaśnień. Sąd miał za to okazję przesłuchać świadków, ale nie wszystkich, bo część nie stawiła się na rozprawę. Sprawa na wokandę wróci 23 listopada. Za czyny, jakie zarzuca Adrianowi N. prokuratura, grozi do 5 lat więzienia. Przypomnijmy; 10 grudnia zeszłego roku w Przemyślu odbywał się Marsz Orląt Przemyskich i Lwowskich zorganizowany przez środowiska narodowe. W jego trakcie, podczas gdy uczestnicy marszu przechodzili obok Ukraińskiego Domu Narodowego przy Kościuszki 5, ktoś krzyknął „śmierć Ukraińcom”. Okrzyk był jednorazowy, idący w marszu go nie podjęli i pozostał „bez echa”. Całe zdarzenie zostało jednak nagrane i szybko znalazło się w sieci, wywołując, co zrozumiałe, ogromne kontrowersje. Organizatorzy marszu wprost mówili, że ich zdaniem to była prowokacja, tymczasem po stronie ukraińskiej podniosły się glosy o tolerowaniu takich incydentów przez polskie władze i apele o wszczęcie śledztwa i ustalenie sprawcy. Śledczym owo ustalenie zajęło niewiele czasu, bo zaledwie tydzień. Ze zgromadzonych dowodów wynikało, że krzyczał niejaki Adrian N., 31-latek z Ropczyc, z wykształcenia historyk, dotychczas niekarany bezdzietny kawaler. Oficjalnie N. nie należy do żadnej organizacji, nieoficjalnie mówi się, że sympatyzuje z tzw. nurtem narodowym. 31-latek od samego początku śledztwa zaprzeczał, by to on krzyczał na marszu „śmierć Ukraińcom”, ale śledczy mają nań mocne dowody: - Został rozpoznany przez świadka, który widział i słyszał, że to Adrian N. wydał okrzyk - wyjaśnia prok. Marta Pętkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. - Ponadto jest widoczny na zabezpieczonych nagraniach - dodaje. Wobec podejrzanego wówczas zastosowano dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Pomimo tych, zdaje się ewidentnych dowodów, podczas pierwszej rozprawy, która odbyła się w minioną środę przed przemyskim Sądem Okręgowym 31-latek z Ropczyc nadal podtrzymywał konsekwentnie, że to nie on wydał okrzyk i odmówił składania dalszych wyjaśnień. Zeznawała za to część świadków. Część, bo nie wszyscy stawili się na wezwanie sądu. W tej sytuacji sąd nie miał innego wyjścia, jak tylko wyznaczyć termin następnej rozprawy. Odbędzie się ona 23 listopada. Prokuratura zarzuca N. w akcie oskarżenia przestępstwo z aż dwóch artykułów (art. 119 par. 1 i art. 256 par.1 kodeksu karnego). Tłumacząc „z prawniczego na polski”: mowa w nich o kierowaniu gróźb karalnych wobec grupy narodowościowej oraz nawoływaniu do nienawiści na tle narodowościowym. (Super Nowości 24)

Reklama