Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.01-12.01.2014 r.

• - Ufałam Magdalenie B. Podpisałam in blanco dwa potwierdzenia wypłat pieniędzy. Tych do dzisiaj nie dostałam – zeznała przez przemyskim Sądem Okręgowym kobieta. Jest jedną z 90 poszkodowanych w megaprocesie o oszustwo. Proces od kilku miesięcy toczy się przed przemyskim Sądem Okręgowym. Magdalena B. była agentką Avivy. Jednak oprócz normalnej pracy, pod szyldem tej firmy oferowała wyjątkowo zyskowne lokaty finansowe. Aviva nic nie wiedziała o tej działalności. Zeznająca poszkodowana kobieta mówiła, że zgodnie z ustną umową Magdalena B. w ciągu dwóch tygodni miała jej wypłacić w dwóch transzach 85 tys. złotych. To zwrot zainwestowanej wcześniej kwoty plus zysk. Według świadka, dokumenty, które podpisała, były in blanco. Nie było na nich ani dat, ani wysokości wypłaconych pieniędzy.
- Po co pani podpisała te dokumenty przed wypłatą pieniędzy. Nie można tego było zrobić dwa tygodnie później, po faktycznej wypłacie? – dopytywał prowadzący sprawę sędzia Andrzej Sierpiński.
- Wyjeżdżaliśmy z mężem za granicę. Magdalena B. zasugerowała nam taką formę. Zaufałam jej. Pieniędzy do dzisiaj nie dostałam – wyjaśniła kobieta. Zeznawała również poszkodowana mieszkanka jednej z podprzemyskich miejscowości. Była pracownica urzędu gminy, obecnie bezrobotna.
- Chciałam zostać agentką ubezpieczeniową, dlatego skontaktowałam się z Magdaleną B. – poszkodowana wspomina początki znajomości. Z pracy nic nie wyszło, ale z czasem dała się namówić na lokatę. Wiele razy dokonywała wpłat. Co jakiś czas otrzymywała do ręki "zysk”, który od razu wpłacała Magdalenie B. Pokwitowanie? Poszkodowanej wystarczały odręczne zapisy. Później na "intratne” inwestycje namawiała rodzinę i znajomych. Łącznie wpłaciła 523 tys. złotych, z czego 325 tys. złotych należało do niej. Wyjaśniła, że były to oszczędności całego jej życia.

Reklama