Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 05.12-11.12.2011 r.

• Czy przemyskie MZK i miasto „wybronią się” z niezrealizowanych obietnic danych UE? Na ostatniej konferencji prasowej poświęconej podsumowaniu roku rządów w obecnej kadencji prezydenta Roberta Chomy i koalicji PO-Regia Civitas włodarz Przemyśla wspomniał o nowych, niskopodłogowych autobusach Otokar, które od niedawna wożą przemyślan korzystających z miejskiej komunikacji. Otokary zakupiono dzięki unijnej dotacji otrzymanej z Urzędu Marszałkowskiego. Mowa o kwocie prawie 9 milionów złotych. Rzecz w tym, że Unia bardzo pilnuje swoich pieniędzy, a Przemyśl nie zawarł umów z trzema gminami na linie miejsko-podmiejskie, zaś uruchomienie tych linii zawarł w zaakceptowanym i dotowanym przez UE projekcie. Kasa z UE wpłynęła z dwóch wniosków. Jeden złożył przemyski Miejski Zakład Komunikacji, drugi miasto. Razem na zakup nowych autobusów i modernizację taboru otrzymano prawie 9 milionów złotych. Ale nie ma nic za nic, zwłaszcza jeśli chodzi o unijne dotacje. Projekty zakładały między innymi, że autobusy MZK będą kursować na trzech nowych liniach podmiejskich. Miały jeździć do gmin Medyka, Krasiczyn i Żurawica. Linie te nie zostały uruchomione. Przyczyna jest prosta: Miejski Zakład Komunikacji nie doszedł do porozumienia z władzami gmin. Wybrano w nich innych przewoźników, którzy „łączą” je z miastem. Nie ma więc co liczyć na to, że gminy zechcą partycypować w kosztach utrzymania podmiejskich linii przemyskiego MZK. A spółki i miasta nie stać na samodzielne utrzymanie zadeklarowanych w projekcie miejsko-gminnych linii autobusowych. Mowa tu bowiem o 640 tysiącach tzw. wozokilometrów. Jeden wozokilometr, jak wyliczono w MZK to prawie 5,40 złotego. Łatwo więc policzyć, że miejsko-podmiejskie linie kosztowałyby prawie 3 miliony 456 tys. złotych. W trudnej finansowej sytuacji miasta można o takich inwestycjach zapomnieć. Coś jednak zrobić trzeba, bo inaczej trzeba będzie oddać 9 milionów złotych. Sytuacja wydaje się patowa, ale prezes MZK, Alicja Chuchra liczy, że uda się przekonać Urząd Marszałkowski do zaakceptowania zmian, jakie proponują miasto i spółka. – Pismo w tej sprawie z MZK wpłynęło do urzędu pod koniec listopada – wyjaśnia A. Chuchra. – O ile mi wiadomo miasto też wystąpiło do władz wojewódzkich. Proponujemy, by założone wcześniej linie łączące z Medyką, Krasiczynem i Żurawicą zastąpić komunikacją na terenie gminy wiejskiej Przemyśl. Z nią bowiem mamy umowę – wyjaśnia prezes MZK. Pozostaje pytanie: czy Urząd Marszałkowski wykaże zrozumienie dla sytuacji spółki i miasta. Jeśli nie, będzie naprawdę dramatycznie. Nie jest tajemnicą, że w pewnych kręgach władz miasta winą z za aistniałą w MZK sytuację zwykło się obciążać odwołanego wiosną zeszłego roku z funkcji prezesa spółki, Janusza Fudałę. – Chciałbym przypomnieć, że wniosek miejski składało miasto i pracowali nad nim miejscy urzędnicy – mówi Janusz Fudała. – Natomiast wniosek spółki przygotowywał poprzedni zarząd spółki we współpracy z Przemyską Agencją Rozwoju Regionalnego i Urzędem Miejskim – dodaje. – Dziwię się zatem, że teraz miasto odżegnuje się od odpowiedzialności za projekty i winą za ich niezrealizowanie obarcza mnie – podkreśla Fudała. (Super Nowości 24)

Reklama