Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 05.12-11.12.2011 r.

• Kilogramy śmieci zalegają wzdłuż drogi krajowej nr 28 prowadzącej do polsko-ukraińskiego przejścia granicznego. – Czy tam ktokolwiek sprząta? – zastanawiają się nasi Czytelnicy. Przejście w Medyce jest jednym z najbardziej obleganych na wschodniej granicy. W ciągu doby przekraczają je tysiące podróżnych, którzy pozostawiają po sobie kilogramy śmieci. Niespełna 100 – 150 metrów od szlabanu tuż przy drodze krajowej nr 28 niczym grzyby po deszczu wyrastają dzikie wysypiska odpadów. Znajdziemy na nich dosłownie wszystko: papiery, plastikowe i szklane butelki, puszki, zużyte opakowania, stare opony, fragmenty części samochodowych i wiele innych rzeczy, np. muszle klozetowe.
- Przeżyłam szok, kiedy to zobaczyłam – zapewnia przemyślanka, która kilka dni temu wracała z wycieczki do Lwowa. – Na poboczu stoi tablica z napisem: „Witamy w Unii Europejskiej”, a tuż za nim obraz nędzy i rozpaczy. Totalny bałagan. Czy o taką wizytówkę nam chodzi? Kilkadziesiąt dostrzeżonych przez nas i wypełnionych po brzegi foliowych worków świadczy, że ktoś próbował przynajmniej częściowo uprzątnąć teren. Efektów jednak nie widać.
- Tutaj w dzień i w nocy stoją kolejki do przejścia – przekonuje mieszkaniec Medyki. – Co z tego, że są pojemniki na śmieci. Przeważnie „kipią” odpadkami, a ponadto podróżni zwyczajnie rzucają je na ziemię. Tak jest im wygodniej. Wielokrotnie widziałem wychodzących ich z tutejszych sklepów objuczonych zakupami. Przed załadowaniem towaru do samochodu, aby zaoszczędzić sobie miejsca, pozbywają się części opakowań. Żadnej kultury, poszanowania dla środowiska. Ryszard Adamski, sekretarz w Urzędzie Gminy w Medyce, zna problem.
- Jeśli śmieci znajdują się w pasie drogowym, obowiązek ich uprzątnięcia ciąży na zarządcy, w tym przypadku na Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad – tłumaczy urzędnik. – Poza jej obrębem o porządek powinien troszczyć się właściciel terenu. W sąsiedztwie przejścia granicznego jest ich kilku. Przedstawiciele gminy wielokrotnie przypominają im o powinnościach.
- Nie zawsze przynosi to oczekiwany skutek – przyznaje Adamski.

Reklama