Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 14.02-20.02.2011 r.

• Naleśniki – 2 złote, zupa – 3 złote. Taniej w Przemyślu nie ma, choć jadłodajnia przy zbiegu ulic 3 Maja i Lelewela nie ma statusu baru mlecznego. Ostatnio w kraju podniósł się lament, że najubożsi znowu stracą, bo rząd obciął część dotacji dla barów mlecznych. Dotowane były niektóre produkty, na bazie których przyrządzano posiłki. W efekcie obcięcia dotacji ceny w barach mlecznych poszły w górę. Podwyżki są nieznaczne, ale dla ludzi niezamożnych groszowe kwoty w skali miesiąca bywają problemem. W Przemyślu bezrobocie jest spore, liczba osób potrzebujących pomocy według statystyk MOPS-u z roku na rok rośnie. Ale baru mlecznego nie ma. Najtańsza jadłodajnia, jaką udało nam się znaleźć, mieści się przy skrzyżowaniu ulic 3 Maja i Lelewela. Właścicielka Barbara Cap widzi olbrzymią potrzebę funkcjonowania tanich barów: – Może nie typowo mlecznych w sensie potraw, bo u nas na przykład zupa mleczna nie schodzi specjalnie. Ale z tanimi potrawami – jak najbardziej! Do nas przychodzą ludzie starzy, samotni, którzy mają najniższe emerytury. Najchętniej wykupują obiady abonamentowe, bo tak miesięcznie wychodzi najtaniej. Ostatnio żołnierze bardzo chętnie przychodzą. Zdarza się też, że ludzie nie mają pieniędzy wcale, a proszą o zupę. Dajemy. I dzieci też czasami przychodzą na zupę albo dajemy im banieczkę na wynos, do przykościelnej świetlicy. Lokal, w którym mieści się jadłodajnia, należy do miasta. Niskie ceny dań wynikają między innymi z symbolicznego czynszu za pomieszczenie. Hitem baru są barszcz i pierogi, choć ostatnio klienci nachwalić się nie mogą drobiowego gulaszu. Szefowa zdecydowała, że w tym roku, mimo wzrostu VAT-u i powszechnej drożyzny, cen nie podniesie: – Ludzie nie mają pieniędzy, to co się będę wygłupiać... (Życie Podkarpackie)

Reklama