Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 03.08-09.08.2009 r.

• Przychodzą po tatuaż na lato, najlepiej z imieniem swojego chłopaka. Ale w studiu tatuażu i piercingu nie od razu dostaną to, czego sobie życzą. Najpierw muszą wysłuchać wykładu Ani, która tłumaczy, że tatuaż jest nie na lato, lecz na lata. Ania wie, że po latach wrócą tu znowu. Klienci Ani to nie kryminaliści, narkomani, członkowie subkultur. Przychodzą tu właściciele firm, urzędnicy, urzędniczki. Dorosłe kobiety, które przemyślały swoją decyzję. Proszą o tatuaż w miejscach intymnych, mało widocznych, ale i w bardziej odkrytych, zwłaszcza w lecie. Często wybierają motywy roślinne, gwiazdki, motylki. Poza tym Iwonka, młoda tatuażystka, do niedawna uczennica plastyka, zaprojektuje każdy wzór. Najwięcej jednak, przychodzi tu ludzi młodych. – Ci najczęściej chcieliby mieć motywy miłosne i, oczywiście, imię swojej miłości. Tłumaczę wówczas, że miłość mija, sympatie się zmieniają, a tatuaż pozostaje. I wówczas już nie zdobi, a przeszkadza. Czasami pomaga, ale ostatnio usłyszałam od zakochanej dziewczyny, że nie wierzę w miłość. Kazała wytatuować sobie wzdłuż kręgosłupa imię swojego chłopaka – opowiada Anna Solecka, właścicielka studia. Tak było z Bartkiem. Kolega igłą i zwykłym tuszem wytatuował mu na ramieniu imię jednej z pierwszych dziewczyn. Miał wówczas kilkanaście lat. I choć dziś niewiele zostało mu do czterdziestki, a do „Joli” na ramieniu cała rodzina się przyzwyczaiła, postanowił zakryć go innym tatuażem. Wybrał Tribala, wzór celtycki. – Własnie takich wizyt mamy sporo. Ludzie popełniają błędy w młodości i tylko w taki sposób mogą je naprawić. Oczywiście, można usunąć tatuaż laserem, ale po pierwsze, jest to bardzo drogi zabieg, po drugie, trzeba go powtarzać kilkakrotnie, a po trzecie, żaden chirurg plastyczny nie da gwarancji, że tatuaż zniknie. Zawsze pozostaje po nim ślad. Dlatego zanim ktoś zdecyduje się na tatuaż, musi to dobrze przemyśleć. Stąd też moje rozmowy z klientami – opowiada. Ania jest właścicielką studia, ale sama zajmuje się właśnie piercingiem. Jak twierdzi, klientów chętnych na kolczykowanie swojego ciała nie brakuje. Miejsca też są wyszukane. – Miałam klienta po siedemdziesiątce, który kazał założyć sobie kolczyk na bardzo intymnej części ciała. Nie mogłam mu odmówić. Najczęściej jednak są to brwi, usta, język, pępek. Za każdym razem proszę o rozwagę, zwłaszcza młode osoby. Te kolczykowałyby wszystko, ale nie wszytskie miejsca do tego się nadają. Dlatego często trzeba im tłumaczyć. Ale dobrze, że decydują się przyjść do salonu, gdzie to się odbywa w sterylnych warunkach. Nie robią tego w ubikacji w szkole czy u koleżanki, jak to się kiedyś odbywało – mówi. Iwonka, chociaz sama zajmuje się tatuażem, tatuażu jeszcze nie ma. Śmieje się, że szewc bez butów chodzi, tak i ona, tatuaż zaczęła sobie robić, ale jeszcze go nie skończyła. Ania ma trzy: jeden zrobiła z okazji urodzenia dziecka: – Drugi mam na plecach, jest on bardzo osobisty, przedstawia moje życie i tylko ja wiem, o co w nim chodzi, a trzeci zrobiłam sobie z okazji trzydziestych urodzin – śmieje się. (Życie Podkarpackie)

Reklama