Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 27.01-09.02.2020 r.

• Marszałek Senatu, Tomasz Grodzki, był gościem „Okrągłego Stołu”, spotkania poświęconego stanowi przemyskiej służby zdrowia. Na spotkanie, które zorganizował poseł PO z Przemyśla, Marek Rząsa, poza gościem specjalnym w postaci marszałka Senatu przybyli też zaproszeni wicemarszałek województwa odpowiedzialny za sprawy lecznictwa w regionie, Stanisław Kruczek oraz kierująca Wojewódzkim Szpitalem w Przemyślu, Barbara Stawarz. Oboje przekonywali zebranych, że przemyski szpital jest jedną z najlepszych placówek w regionie, o ile nie w kraju, a jedynie „różne osoby, nie wiadomo dlaczego i po co go atakują”. Szefowa placówki skarżyła się też, że… nie radzi sobie ze swoim personelem. - Pani ma na razie autorytet formalny, jako szef szpitala - zauważył marszałek Grodzki. - Do kierowania personelem niezbędny jest autorytet realny, który trzeba sobie wypracować. Mając go łatwiej kierować ludźmi porywając ich za sobą, niż nie mając gnać ich przed sobą jak stado owiec - podsumował. Słuchając wicemarszałka Stanisława Kruczka można było odnieść wrażenie, że przemyski szpital to naprawdę najwyższej europejskiej klasy placówka zasilana z organu założycielskiego, czyli zarządu województwa podkarpackiego ogromnymi pieniędzmi, które są doskonale wykorzystywane. Kruczek nie zaprzeczył co prawda, że szpital jest ogromnie zadłużony, ale w sumie… któryż w Polsce nie jest. Do tego doszły zapewnienia kierującej szpitalem po niedawnym odejściu poprzedniego dyrektora, Barbary Stawarz. Ta ostania zauważyła, że „niektóre osoby, nie wiadomo dlaczego i po co atakują szpital oraz manipulują i straszą pacjentów”. Szefująca szpitalowi w Przemyślu odniosła się do ostatniej likwidacji 130 szpitalnych łózek, podkreślając, że po prostu nie są potrzebne, bo są doskonałe procedury, które drastycznie skracają czas pobytu pacjentów w szpitalu. Co natomiast do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, gdzie jak wiadomo czas oczekiwania pacjentów wydłużył się wręcz nieprawdopodobnie, Barbara Stawarz przyznała, że nie radzi sobie z tym i nie ma na to pomysłu. Pytany o tę deklarację po konferencji wicemarszałek Kruczek powiedział, że problem SOR-ów dotyczy całego kraju, a pani dyrektor szpitala zapewniła wszak, że będzie się bardzo starać problemowi zaradzić, zatem …wszystko jest w porządku. Gość specjalny spotkania, marszałek Senatu RP, prof. Tomasz Grodzki, lekarz i wieloletni dyrektor szpitala zabierając głos zauważył, że problemy mają szpitale w całej Polsce, ale bezpośrednio odnosząc się do słów Barbary Stawarz powiedział: - Pani ma na razie autorytet formalny, bo powierzono pani kierowanie szpitalem. Do kierowania ludźmi potrzebny jest autorytet realny, a ten trzeba sobie wypracować - podkreślił. - Ja w szpitalu, którym potem 18 lat kierowałem, zaczynałem od stażysty. Kiedy jako dyrektor mówiłem ludziom, że np. nie ma teraz na 13. wypłaty, to spotykałem się ze zrozumieniem, bo ci ludzie mi wierzyli i wierzyli w to, że zrobię wszystko, by te pieniądze się później „znalazły” - wyjaśniał T. Grodzki. - Z doświadczenia wiem, że mając realny autorytet łatwiej porwać ludzi za sobą i swą ideą, niż nie mając go gnać ich przed sobą, jak stado owiec - podsumował marszałek Senatu RP. Z tego jak i co mówiła Barbara Stawarz z realnym autorytetem u personelu u niej póki co jest kiepsko. Kieruje placówką od niedawna, ale „budowanie” autorytetu zaczęła od zwolnienia dyscyplinarnego przewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i położnych w swoim szpitalu. Raczej nie tędy droga do autorytetu, o jakim mówił marszałek Grodzki. (Super Nowości 24)

Reklama