Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 13.03-19.03.2017 r.

• Zawód strażnika granicznego nadal należy do najbardziej pożądanych w regionie. W ub. roku o jedno miejsce walczyło średnio 12 kandydatów. Dziesięciu nowych funkcjonariuszy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej, w tym trzy kobiety, właśnie złożyło ślubowanie. To pierwsza taka uroczystość w tym roku w regionie. W 2016 r. służbę w BiOSG rozpoczęło 90 osób. Wyłoniono ich spośród ogromnej liczby kandydatów. - W ubiegłym roku na jedno miejsce w BiOSG przypadało dwanaście, trzynaście osób - informuje mjr Elżbieta Pikor, rzecznik BiOSG. Skąd tak duża popularność tego zawodu? W miarę dobre, jak na Podkarpacie, warunki, zarobki, ale przede wszystkim pewność zatrudnienia. Wymagania, przynajmniej te formalne, również nie są zbyt wygórowane. Wyłącznie obywatelstwo polskie, nieposzlakowana opinia, niekaralność za przestępstwo, także skarbowe oraz co najmniej średnie wykształcenie. Ponadto kandydat powinien mieć uregulowany stosunek do służby wojskowej - wymóg ten nie dotyczy kobiet oraz absolwentów szkół wyższych - a w dniu przyjęcia do służby jego wiek nie może przekroczyć 35 lat. Zgłaszać można się cały czas, w tej chwili jest już kilkaset podań. Tegoroczny limit dla BiOSG wynosi 40 nowych etatów. - W tym roku wznowiliśmy nabór. Nie ma idealnego profilu kandydata. Realizujemy bardzo różne zadania. Najwięcej osób potrzebujemy do fizycznej ochrony granicy państwowej i do kontroli ruchu granicznego - wyjaśnia płk Robert Rogoz, komendant BiOSG. Pomimo wielu chętnych, sporo z nich odpada w postępowaniu kwalifikacyjnym. Najczęściej nie przechodzą badań psychologicznych, na wariografie, sprawności fizycznej. Zdarza się również, że strażnicy, po krótkim okresie służby, decydują się odejść. W ub. roku w BiOSG było kilka takich przypadków. Powód? Ich wyobrażenia o służbie rozminęły się z rzeczywistością oraz to że, ich zdaniem, ich kwalifikacje nie były w pełni wykorzystywane.

Reklama