Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 15.02-21.02.2016 r.

• Przez minioną dekadę aura nie była zbyt łaskawa dla stoku, czynny jest zbyt krótko. Położony w mieście stok i wyciąg są atrakcją. Niestety, miasto nie potrafiło zadbać o otoczenie. Stok narciarski w Przemyślu został uruchomiony w 2006 r. Miał wielu zwolenników, jak i przeciwników. Ze strony zwolenników, głównie władz miejskich, pojawiały argumenty, że stok przyniesie spore korzyści gospodarcze miastu, że w jego otoczeniu powstaną hotele, restauracje, różne punkty obsługi. Mówiono również o plusach, głównie dla dzieci i młodzieży, w zakresie rozwoju fizycznego i nauki jazdy na nartach. Przeciwnicy twierdzili, że inwestycja jest zbyt droga jak na ubogie miasto, latami trzeba będzie do niej sporo dopłacać i że nie przyniesie pokładanych w niej nadziei gospodarczych. Krytycy wyciągu argumentowali, że z powodu ocieplenia klimatu problemy mają alpejskie ośrodki, na co zwolennicy odpowiadali, że przed nami wyjątkowo srogie zimy. Jak sprawa wygląda po 10 latach? Ucichły spory zwolenników i przeciwników. Wyciąg nie poprawił sytuacji gospodarczej miasta, w związku z nim powstało niewiele miejsc pracy, a sam wymaga ciągłych dopłat miejskich. Prawdą jest jednak, że pozytywnie wpływa na rozwój fizyczny mieszkańców. Od początku bolączką jest infrastruktura towarzysząca, a właściwie jej brak. Tuż przy górnej stacji, od kilku lat straszy betonowy, niedokończony budynek, który miał być bazą sportową z hotelem, restauracją, serwisem i wypożyczalnią sprzętu narciarskiego. Teraz wypożyczalnia sprzętu znajduje się w kontenerze. Nic nie wyszło również z szumnie zapowiadanego hotelu na sąsiedniej działce. Plusem jest to, że obiekt jest wykorzystywany również w lecie. Chodzi o wyciąg, ale głównie o tor saneczkowy. - Mam wrażenie, że funkcjonowanie stoku narciarskiego, pomijając oczywiście aurę, z roku na rok jest coraz gorsze. Tak trochę po przemysku, po dziadowsku. Ostatnio, kiedy stok został uruchomiony, przekonałem się, że czasami zawierzanie tzw. inwestorowi, nie popłaca. Sprzedaliśmy dwie działki w obszarze stoku, ale delikwent nie widać, żeby się palił do budowy tutaj hotelu. Postawił szlaban, bierze opłaty za parkowanie. Wolno mu, ma swoją własność. Jednak my straciliśmy miejsca parkingowe przy górnej stacji kolejki. Gdy kiedyś tam byłem, to panował totalny „sajgon”. Ludzie wjeżdżali na górę i nie mieli miejsca na zostawienie samochodów. Dopiero po jakimś czasie pan przez megafon ogłosił, że można zajmować miejsca przy drodze. Oczywiście było dużo nerwowych sytuacji, bo w międzyczasie strażnicy miejscy chodzili i chcieli egzekwować mandaty - podczas sesji Rady Miejskiej mówił radny Dariusz Iwaneczko. Zwrócił również uwagę na problem obsługi z kulturą. - Prosiłbym szefa POSiR, aby wyczulił pracowników na pewną kulturę funkcjonowania stoku. Jadąc na krzesełku słyszałem, jak pan przez megafon do jakieś pani woła „Gdzie pani idzie? Co pani robi? Tak, do pani mówię, to pani na środku zostawiła samochód” - Iwaneczko cytuje obsługę. Według niego takie sytuacje są niedopuszczalne. - Sprawdzimy ten sygnał radnego i oczywiście wyczulimy obsługę stoku na odpowiednie zachowanie - zapewnia Witold Wołczyk, rzecznik prezydenta Przemyśla.

Reklama