Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 15.09-21.09.2014 r.

• Urząd Miasta wynajął do eksmisji aż firmę z Wrocławia. Ta nie ma adresu.- Zostałem nie tylko wyeksmitowany na bruk, ale także pozbawiony dokumentów i rzeczy osobistych - opowiada przemyślanin Wojciech Wilk (58 l.). - Pracownicy firmy, którzy mnie „wyprowadzali” z mieszkania, zabrali mój laptop, wszelkie dokumenty - wylicza. - Zostałem w tym, co miałem na sobie, oraz z saszetką, w której na szczęście miałem paszport oraz parę złotych - opowiada. Magistrat, który firmę wynajął, problemu nie widzi i obiecuje, że rzeczy osobiste przemyślanina zostaną mu przesłane. Tyle że od eksmisji upłynęły już ponad dwa tygodnie, a przedstawiciel firmy „wyprowadzkowej” nie kwapi się do wysyłki ani udzielania informacji zainteresowanemu.Wojciech Wilk sam przyznaje, że sprawę mieszkania, a raczej jego zadłużenia zaniedbał. Od kiedy wrócił do rodzinnego Przemyśla, do mieszkania komunalnego przy Smolki, od dawna zajmowanego przez jego rodzinę, nie mógł znaleźć pracy. Z wykształcenia jest inżynierem.
- Teraz właśnie miałem zacząć zarabiać, bo otrzymałem pieniądze na swój biznes z funduszy unijnych - dodaje. - Kwota zadłużenia tego lokalu wynosi ponad 40 tys. złotych - wyjaśnia Witold Wołczyk, rzecznik prasowy prezydenta Przemyśla. - Najemca nie skorzystał z możliwości innego rozstrzygnięcia sprawy niż eksmisja - podkreśla W. Wołczyk. - W związku z tym komornik przeprowadził eksmisję, a lokal został opróżniony przez firmę, która ma na to zlecenie Urzędu Miejskiego - dodaje.
- Podczas eksmisji zapytałem, co mógłbym zrobić, żeby ją bodaj odroczyć - opowiada. - Wtedy ktoś z obecnych, nie wiem, czy to był komornik, czy pracownik urzędu, powiedział mi, że o tym może zadecydować tylko prezydent - wspomina przemyślanin. Wówczas W. Wilk, tak jak stał, pobiegł do magistratu. Prezydenta nie zastał, a jego zastępca nie znalazł czasu na rozmowę z przemyślaninem. Gdy Wilk wrócił na Smolki, nie mógł już wejść do mieszkania. Został z tym, co miał na sobie, oraz z saszetką, w której miał paszport i parę złotych.
- Trzy noce spałem w parku - przyznaje 58-latek. - Potem kolega pomógł mi dostać się do schroniska im. Brata Alberta - opowiada. W. Wołczyk przyznaje, że w trakcie eksmisji, przy której obecny był także przedstawiciel UM, najemca opuścił lokal i w związku z tym musiano zabezpieczyć jego rzeczy osobiste. Tyle tylko, że powinno się je złożyć w depozycie, a nie zabierać, jak się okazuje teraz, nie wiadomo dokąd.Wilk dysponuje numerem telefonu Macieja S. reprezentującego firmę „wyprowadzkową” aż z Wrocławia, którą wynajął przemyski Urząd Miejski. - Dzwoniłem do niego kilka razy ja, potem znajoma - relacjonuje przemyślanin. - Powiedział, że moje rzeczy są w magazynie w Krakowie i mogę sobie je odebrać, kiedy zapłacę 800 złotych za każdy dzień magazynowania - uściśla. Chcieliśmy dowiedzieć się, na jakiej podstawie pracownicy firmy wzięli dokumenty eksmitowanego, a także dokumenty firmowe i rzeczy osobiste. O ile nam wiadomo, nie wolno tego robić.
- Wzięliśmy te rzeczy, bo tego człowieka nie było, a mogły zginąć - powiedział nam mocno poirytowany Maciej S., który dodał, o czym wcześniej W. Wilkowi nie wspominał, że część rzeczy eksmitowanego jest w magazynie w Przemyślu. Gdzie, pod jakim adresem znajduje się ów magazyn, Maciej S. naszemu dziennikarzowi powiedzieć nie chciał, bo „to nie wasza sprawa”, zaś zainteresowanemu powiedzieć chyba nie umiał, bo podał mu jedynie numer telefonu rzekomo do „pana transportowca”. Osoba odbierająca telefon nie zajmuje się transportem i nic nie wie o żadnej eksmisji w Przemyślu. Jak bardzo profesjonalna jest firma, z którą przemyski magistrat spisał umowę, świadczyć może także fakt, iż Maciej S. inny adres siedziby firmy podaje Wojciechowi Wilkowi, a inny naszemu dziennikarzowi. Zgadza się tylko miasto - Wrocław.
- Po ustaleniach telefonicznych pomiędzy firmą a eksmitowanym niektóre z przedmiotów osobistych zostaną mu zwrócone - zapewnia rzecznik miasta. Problem polega właśnie na tym, że z panem Maciejem S. eksmitowany Wojciech Wilk nie może niczego ustalić! - Dzwonię do niego, mówi, że już wysyła, a zaraz potem, że wkrótce wyśle. Nie umie podać adresu do rzekomego magazynu w Przemyślu ani tego w Krakowie - wylicza przemyślanin.

***

Magistratowi pragniemy „pogratulować” wyboru firmy do współpracy - nie wiadomo gdzie ona jest, nie wiadomo, gdzie wywozi rzeczy ludzi, ale pieniądze pewnie zainkasowała za tę „usługę”. Brawo! (Super Nowości 24)

Reklama