Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 09.10-15.10.2017 r.

• „Przesuwanie granic” w grze planszowej. Ukraińcy uczą dzieci, że m.in. Przemyśl, Chełm i Siedlce są ukraińskie. Na Ukrainie powstała patriotyczna gra planszowa. Sporo Ukraińców uważa ją za bardzo ważną pomoc naukową. Stworzył ją i promuje ukraiński IPN. Co nas to obchodzi? Ano to, że granice Ukrainy sięgają w niej Przemyśla, Chełma, Sanoka i Żegiestowa. Jak informuje portal „Dzieje się na Podkarpaciu” ukraiński IPN stworzył grę planszową, która „sprzedaje” informacje „historyczne” dla najmłodszego pokolenia Ukraińców. Jak się dowiadujemy, ma na celu budowanie patriotyzmu, zdobywanie wiedzy historycznej oraz wzbudzanie dumy z historii własnej ojczyzny. Brzmi całkiem rozsądnie i pozornie niewinnie, dopóki nie zobaczy się tej gry. „Ukraina: rewolucja narodowa 1917-1921” jest rodzajem gry planszowej zbudowanej na zasadzie mapy. Tereny oznaczone na niej na żółto są opisane jako państwa ościenne, część oznaczona na czerwono to według twórców gry „tereny etnicznie ukraińskie”. W czerwonej części „planszówki” znalazły się tereny sięgające Przemyśla, Chełma, Sanoka i Żegiestowa oraz Siedlec. Grę wygrywa ten, kto najszybciej przemieści się pionkiem po linii „ukraińskich granic”, czyli po linii odgradzającej część czerwoną od żółtej. Według niektórych Ukraińców, gra jest doskonałą lekcją historii i patriotyzmu dla ukraińskich dzieci! Na razie „planszówka” fałszująca ordynarnie historię jest na Ukrainie w fazie testów. Już w niej znajduje gorliwych zwolenników. Jak informuje portal „Dzieje się na Podkarpaciu”, prezes ukraińskiego IPN-u, Wołodymyr Wiatrowycz, chciałby, by jak najszybciej weszła do masowej sprzedaży. A tymczasem polskie MSZ na razie nie reaguje na tę „edukację” najmłodszych Ukraińców. Za to o komentarz pokusił się polski historyk od wielu lat zajmujący się relacjami polsko-ukraińskimi, dr hab. Andrzej Zapałowski z Przemyśla. - Zacząć należy od tego, że na Ukrainie określenie „tereny etnicznie ukraińskie” nie oznacza bynajmniej tych, na których Ukraińcy żyli i żyją, ale takie, które wedle tego określania powinny leżeć na terenie państwa ukraińskiego - wyjaśnia. - Warto też podkreślić, że terminem tym określane jest tam około 900 kilometrów kwadratowych ziemi należącej do państw ościennych, poza Polską, także do Białorusi, Rosji i Węgier. Jest to ponad jedna trzecia obszaru należącego do państwa ukraińskiego - podkreśla. Zdaniem Zapałowskiego, powstanie gry jest zwyczajnie skandalem: - I to skandalem tolerowanym przez nasze władze - zauważa historyk. - Doprawdy niepojęte jest, że nasze MSZ nie reaguje na to! Pamiętajmy, że idzie tu o inicjatywę instytucji państwa ukraińskiego, ukraiński IPN, a nie jakieś tam stowarzyszenie czy inną pozarządową organizację - tłumaczy Zapałowski. No cóż, może nasz rząd zwyczajnie nie wie, że takowa gra powstała na Ukrainie. Może więc warto by się dowiedział i jakoś zareagował... (Super Nowości 24)

Reklama