Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 26.09-02.10.2016 r.

• Wcześniej „nie dało się” osunąć zakazu ruchu pieszych. O tym absurdzie pisaliśmy już parę lat temu! Na jednej z zasańskich ulic Przemyśla - Krasińskiego, opodal wiaduktu kolejowego ustawiono na chodniku zakaz ruchu pieszych z obu stron. Znaki były słabo widoczne, więc przechodnie zwykle nie zwracali na nie uwagi. Pikanterii wszystkiemu dodawał fakt, że „zakazany chodnik” był wówczas świeżo odremontowany. Na znak B-41 zwróciliśmy uwagę dopiero, gdy Czytelnicy zaalarmowali nas, że za wiaduktem stoi patrol policji i karze mandatami tych, co idą „zakazanym chodnikiem”. Takie akcje odbywały się co jakiś czas. Policja, jak to policja, tłumaczyła: jest zakaz, chodzić nie wolno, kto chodzi zostanie ukarany. A tymczasem ludzie się wściekali i dziwili: - Skoro nie wolno tamtędy chodzić, to dlaczego odremontowano chodnik, zamiast jego kosztem poszerzyć drogę? Zarząd Dróg Miejskich nie bardzo umiał racjonalnie wytłumaczyć, po jakie licho było remontować chodnik, którym nie wolno chodzić. Szefostwo tegoż tłumaczyło jedynie, że pod wiaduktem jest za mało miejsca, by dwie osoby mogły się bezkolizyjnie minąć, więc chodzić nie wolno. A remont był, bo chodnik był brzydki, a barierki nie można ustawić, bo ludzie zniszczą, a znak spełnia swe zadanie, a jak nie spełnia, to jest policja. I tak sobie znaki trwały, a ludzie chodzili, czasem kogoś pouczyła albo ukarała policja. Wiosną tego roku przewodniczący Zarządu Osiedla nr 9 „Krasińskiego”, Marcin Radochoński wystąpił do prezydenta Przemyśla w sprawie debilnie ustawionych znaków. Odpowiedź dostał od zastępcy włodarza miasta, Grzegorza Haydera, w tym samym tonie, w jakim my otrzymaliśmy ją parę lat wcześniej od ZDM w Przemyślu: 0,7 metra to za mało na bezpieczny chodnik, a poszerzyć go nie można kosztem jezdni. Radochońskiego to jednak nie przekonało i na sesji w sierpniu złożył w tej sprawie interpelację. 13 września zdarzył się cud: prezydent Robert Choma poinformował Radochońskiego, że komisja ds. bezpieczeństwa i ruchu drogowego zaopiniowała pozytywnie usunięcie znaków i wnet znikną. I zniknęły! O cudzie można mówić dlatego, że na chodniku pod wiaduktem nic się nie zmieniło! Teraz jednak z woli komisji stał się bezpieczny, choć przez parę lat takowym nie był. Przewodniczący Radochoński jest zadowolony, że absurdalnie ustawione zakazy zniknęły. - Cieszę się, ze udało się zlikwidować jeden z absurdów spotykanych na ulicach Przemyśla - powiedział. - Teraz ludzie mogą tam chodzić i nie być narażonymi na mandaty - dodał. My też się cieszymy, że „zakazany chodnik” jest już chodnikiem legalnym. (Super Nowości 24)

Reklama