Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 16.06-22.06.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Matka z dzieckiem groziła samobójstwem
• Ponad 2 godziny trwały w Przemyślu policyjne negocjacje z kobietą, która tuląc do siebie niemowlę siedziała w oknie i groziła, że popełni samobójstwo. Do dramatycznego zdarzenia doszło dzisiaj po południu. Około godziny 15 do mieszkania na II piętrze w kamienicy przy ulicy Ratuszowej w Przemyślu przyszli pracownicy tutejszego sądu, ośrodka pomocy społecznej i policjanci. Zgodnie z postanowieniem Temidy, zamierzali zabrać do ośrodka opiekuńczego najmłodsze dziecko mieszkającej tam 30-letniej kobiety. Ta, kiedy tylko usłyszała pukanie do drzwi natychmiast wzięła na ręce śpiące niemowlę, otworzyła okno i okrakiem siadła na parapecie. Zagroziła, że popełni samobójstwo. Od tego momentu rozpoczęły się pełne napięcia negocjacje z desperatką. Początkowe prowadzili je policjanci z Przemyśla. Później dołączyli do nich jeszcze funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Ryzykowne poczynania przemyślanki z zapartym tchem śledziły dziesiątki gapiów. Tuż przy ścianie budynku strażacy rozłożyli skokochron na wypadek, gdyby kobieta rzeczywiście chciała spełnić swoją groźbę. Ostatecznie, po ponad 2 godzinach, definitywnie zrezygnowała z powziętego zamiaru. Bezpiecznie wróciła z maleństwem do mieszkania. Zarówno nią, jak też niemowlęciem zaopiekowała się ekipa pogotowia ratunkowego. Obydwoje zabrano do szpitala. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że 30-latka jest dobrze znana policji. Niedawno wyszła z zakładu karnego. Trójka jej starszych dzieci w wieku od 1,5 roku do 9 lat przebywa w rodzinach zastępczych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Gdzie są nasze pieniądze?!
• Pierwsi lokatorzy klucze do własnych mieszkań mieli odebrać już w grudniu ub.r. Kolejnych kilkunastu w marcu br. Do dziś jednak budowa bloków nawet nie ruszyła i prawdopodobnie nie ruszy nigdy! Wszyscy przeżyli szok, kiedy dowiedzieli się, że ponad milion złotych, ich milion, za który spółdzielnia "Energetyk" planowała postawić bloki, przepadł! Kilka lat temu spółdzielnia "Energetyk" liczyła 192 członków. Z czasem część z nich wycofała się. Spółdzielnia płynność finansową utraciła w 2006 r. Konta spółdzielni zajął komornik. Ci, co przy niej pozostali, interweniowali wielokrotnie w niemal wszystkich instytucjach. Bez rezultatu. - Naprawdę nie wiemy, gdzie się jeszcze udać. Zgłosiliśmy się na policję. Przesłuchano nas wszystkich i co? I nic. Minął już prawie rok. Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury i także niewiele się dzieje. Byłe władze spółdzielni, w tym pani wiceprezes, która wspólnie z prezesem wyłudziła od nas ponad milion złotych, od dłuższego czasu chodzi uśmiechnięta od ucha do ucha, nie poniosła do tej pory żadnych konsekwencji. Pani, która już jeden wyrok w zawieszeniu w podobnej sprawie odbywała! Co więcej byłe władze zdecydowały o sprzedaży ziemi - mówili oszukani niedoszli mieszkańcy bloków przy ulicy Bielskiego, podczas spotkania w Klubie Osiedlowym "Salezjańskie" przy ulicy Glazera.
- Wiemy o tym, że działka, na której miały powstać nasze bloki, warta na rynku prawie 2 miliony złotych, zostanie sprzedana wykonawcy za 600 tysięcy złotych. Okłamywali nas wszyscy. Wielu z nas nie ma gdzie mieszkać. Napisaliśmy niedawno pismo do prezesa Sądu Rejonowego w Przemyślu o wstrzymanie egzekucji. Nic w tym względzie się nie dzieje. Skoro toczy się postępowanie prokuratorskie, to dlaczego nie można wstrzymać sprzedaży działki do czasu wyjaśnienia tej sprawy. Jeśli ona zostanie sprzedana, to dla nas nie ma już żadnej nadziei - skarżą się spółdzielcy. Na spotkaniu tym pojawił się także obecny prezes "Energetyka" Józef Gnat, który funkcję tę objął 1 września 2007 r. Doszło do gorącej wymiany zdań i ostrej polemiki. Prezes tłumaczył się tym, że w momencie kiedy obejmował stery w spółdzielni, nie miał żadnego wpływu na bieg wydarzeń. Poinformował niedoszłych lokatorów, że nie ma żadnych pieniędzy. - Do prokuratury przemyskiej wpłynęło zawiadomienie na niegospodarność poprzedniego zarządu. W związku z tym mamy utrudnione zadanie, bo ta zajęła nam wszystkie dokumenty począwszy od 2003 roku - wyjaśniał. Teraz sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Jarosławiu. J. Gnat tłumaczył, że kiedy przejmował spółdzielnię, nie miał wystarczającej wiedzy o jej długu. - Sam jeździłem po firmach współpracujących ze spółdzielnią, takich jak: MPEC, ZUS, Urząd Skarbowy, PWiK i od nich dowiadywałem się o faktycznym zadłużeniu. Podejrzewam także, że były nieprawidłowości przy fakturowaniu inwestycji, które już powstały, czyli przy budowie bloków numer 1, 2 i 3 przy ulicy Bielskiego - wyjaśniał. Podczas spotkania mieszkańcy zaproponowali władzom spółdzielni, aby - skoro nie ma możliwości oddania pieniędzy - zarząd oddał im działkę. Chcieliby ją spieniężyć. Prezes zripostował, że nie ma takiej możliwości. - Dysponentem działki jest komornik, a nie spółdzielnia. Chyba że podpiszemy ugody z naszymi wierzycielami, ale żaden nie chce tego robić, bo nie mamy żadnego majątku. Chciałbym poszukać oszczędności poprzez zmniejszenie zatrudnienia w spółdzielni. Z sali padło także pytanie, jak J. Gnat zamierza wyprowadzić spółdzielnię na prostą? - Przede wszystkim istnieje możliwość sprzedania ponadhektarowej działki za cenę przewyższającą dotychczasowy finansowy wkład lokatorów. Drugą drogą jest egzekucja wyroków eksmisyjnych ludzi, którzy nie płacili czynszów w istniejących blokach spółdzielni. Wówczas będziemy mogli sprzedać co najmniej dwa mieszkania na wolnym rynku. Uzyskane kwoty mogłyby uratować nas przed upadłością - zakończył. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Przemyślu Marta Pętkowska: - Sprawa została przeniesiona do Jarosławia na wniosek Prokuratury Rejonowej w Przemyślu, z uwagi na fakt, że jednym z pokrzywdzonych jest prokurator zatrudniony w naszej prokuraturze. Postępowanie wszczęliśmy z artykułu 286, który mówi o oszustwie. Od stycznia 2008 roku trwa gromadzenie materiału dowodowego, przesłuchiwanie osób, mających wiadomości w sprawie, w tym pokrzywdzonych. Doszło już do także do przeszukania w firmie, która prowadziła obsługę księgową spółdzielni. Nie zatrzymaliśmy jeszcze żadnej osoby i żadnej nie postawiliśmy jeszcze zarzutów. Nic nie wskazuje na to, że istnieją jakieś niezgodne z prawem powiązania między były zarządem spółdzielni a innymi podmiotami, na przykład wykonawcą. Ustaliliśmy już, że pieniądze, które wpłacili niedoszli lokatorzy bloków numer 4 i 5, zostały przeznaczane na spłatę zadłużeń związanych z realizacją poprzednich inwestycji. Akta sprawy wyślemy do Instytutu Organizacji i Zarządzania w Przemyśle, w celu wyjaśnienia, czy zarządzanie majątkiem spółdzielni przez zarząd było właściwe. Najprawdopodobniej do końca tego roku sprawa doczeka się finału. (Życie Podkarpackie)

• Czterech przemyślan chce zdobyć Elbrus, najwyższy szczyt Kaukazu, a - według niektórych - Europy (5642 m npm). Ruszają za kilka dni.
- Do tej eskapady przygotowujemy się od ub. roku. Przeczytaliśmy sporo literatury, rozmawialiśmy z wieloma osobami. Mieliśmy treningi praktyczne - mówi Dariusz Hop, prezes Klubu Górskiego PTTK "Karpaty" w Przemyślu, inicjator wyprawy. Na czym polegały treningi praktyczne? Choćby na spaniu w namiocie przy temperaturze minus 15 stopni i chodzeniu po lodzie w rakach, czyli specjalnych butach. Na zimowe treningi jeździli w Tatry.
- Elbrus nie jest zbyt trudny do zdobycia. Choćby w Tatrach są trudniejsze góry. Ale sprawa rozbija się o wysokość i warunki atmosferyczne. Kapryśna pogoda w tym miejscu złamała już wielu wielkich alpinistów - wyjaśnia Hop. Zdobywać Elbrus pojadą z nim trzej inni członkowie klubu "Karpaty". Robert Manes, Piotr Tadla i Stanisław Frydlewicz.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Zwolnienia w Szpitalu Wojewódzkim
• Od 100 do 120 pracowników Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu straci pracę. Zwolnieniom sprzeciwiają się związkowcy. Szpital Wojewódzki w Przemyślu to najbardziej zadłużona placówka służby zdrowia na Podkarpaciu. Ma ponad 50 milionów złotych zobowiązań. Według Janusza Hamryszczaka, dyrektora lecznicy, aby uratować ją przed bankructwem konieczna jest restrukturyzacja. Jeden z jej elementów przewiduje redukcję zatrudnienia. Do tej pory wypowiedzenia otrzymało 15 pracowników. Tylu samo odeszło za porozumieniem stron. Do końca roku posadę straci jeszcze od 100 do 120 ludzi z około 1500-osobowej załogi. Zwolnieniami zagrożeni są przedstawiciele wszystkich grup zawodowych. Trwającej redukcji zatrudnienia sprzeciwiają się związki zawodowe. Uważają ją za bezzasadną i niepotrzebną.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Szyk i elegancja - tak w wielkim skrócie można podsumować to, co można było zobaczyć na przemyskim rynku w ubiegłą sobotę i niedzielę. Po raz dziewiąty odbywał się tu "Podkarpacki Rajd Pojazdów Zabytkowych SHELL", którego organizatorem był Automobilklub Rzeszowski, Sekcja Pojazdów Zabytkowych. W tym roku na metę rajdu stawiło się 16 załóg wraz ze swoimi jeżdżącymi zabytkami. Głównymi punktami programu rajdu były: ocena pojazdu, próby sprawnościowe, trasa górska i parada, czyli pokaz elegancji cieszący się największą popularnością. Prezentowane na rynku błyszczące chromem, wypielęgnowane cacka ściągnęły tłumy, wśród których oprócz fanów motoryzacji było wielu takich, którzy przyszli tylko pozachwycać się jeżdżącymi zabytkami. Niektóre z aut były obfotografowane setki razy. Ich właściciele występujący w strojach z epok, w których auta powstawały, udzielali wywiadów i szczegółowo opowiadali o historii i szczegółach technicznych, a ludzie cmokali i wzdychali z zachwytu. (Życie Podkarpackie)

Tankują ukraińskie paliwo...
• Drastyczne podwyżki cen paliwa spowodowały, że jeszcze więcej polskich kierowców tankuje na Ukrainie. Inni kupują je wprost od handlarzy, którzy codziennie "kursują" przez polsko-ukraińskie przejście graniczne w Medyce i Korczowej. Kierowcy z Przemyśla, a także innych przygranicznych miejscowości z przerażeniem obserwują galopujące ceny na stacjach benzynowych. Dlatego coraz więcej z nich jeździ tankować na Ukrainie. Jest to opłacalny interes pomimo tego, że i tam podrożało paliwo i pomimo długiego oczekiwania na odprawę. U naszych wschodnich sąsiadów litr etyliny 95 kosztuje ok. 3,11 zł, litr oleju napędowego 3,06 zł. W Polsce odpowiednio: 4,63 zł i 4,89 zł. Stali nabywcy ukraińskiego paliwa ostrzegają jednak, by nie tankować na stacjach położonych najbliżej przejść granicznych. Mówią, że benzyna i olej napędowy bywają tam złej jakości.
- Właściciele takich stacji idą na ilość i oszukują, sprzedając "chrzczone" paliwo - mówi przemyślanin. - Najbezpieczniej zaopatrywać się w paliwo w odległości co najmniej kilkunastu kilometrów od przejścia, najlepiej na nowo powstających stacjach benzynowych. Wyrastają jak grzyby po deszczu. Ich szefostwo dba o polskich klientów i pozwala płacić także złotówkami.
- Od dłuższego czasu kupuję paliwo na Ukrainie, ponieważ nie stać mnie na tankowanie u nas - mówi pan Czesław z podprzemyskich Krównik. - Zgodnie z przepisami mogę przywieźć pełny bak oraz 10 litrów w kanistrze. Wtajemniczeni wiedzą, że aby wlać do zbiornika ukraińskie paliwo, wcale nie trzeba wyjeżdżać za granicę. Jest ono dostępne u handlarzy w pobliżu przejść granicznych w Medyce i Korczowej. Tych można również spotkać na przemyskich osiedlach.
- Jeżdżę na gazie, a ten ciągle jeszcze jest połowę tańszy od etyliny - wyjaśnia przemyślanin, właściciel czarnego volkswagena. - Ukraińskie paliwo, które tankuję do baku, sprzedaję stałym odbiorcom: głównie emerytom, czasami taksówkarzom. Na jednym kursie zarabiam ok. 50-60 złotych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Trzydzieści załóg rywalizowało w niedzielnym rajdzie "Super Sprint Kazanów 2008". Trasa wiodła przez uliczki największego w Przemyślu osiedla mieszkaniowego Kazanów. W jeździe na czas zawodnicy mieli do pokonania 1300- metrową trasę. Miała 9 zakrętów, w tym na środku odcinka tzw. beczkę, czyli jazdę dookoła po pętli, następnie wjazd pod górę po serpentynach. Organizatorem zawodów były Auto Sport Klub w Przemyślu oraz Rada Osiedla Kazanów.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• - Protestuję przeciwko posługiwaniu się moim nazwiskiem, przeciwko używaniu go bez mojej zgody w celach, z którymi nie mam nic wspólnego - mówi kapitan Henryk Jaskuła na wieść, że to właśnie on jest "twarzą" społecznej akcji, mającej na celu reaktywację słynnego "Daru Przemyśla". Kapitan Henryk Jaskuła na początku maja br. odebrał tytuł Honorowego Przemyślanina. Tytuł przyznany przez radę miasta na wniosek Przemyskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego oraz Towarzystwa Miłośników Przemyśla i Regionu. Prezesem tej pierwszej instytucji jest Tomasz Kulawik, radny miejski związany z Fundacją "San", ale także kapitan jachtowy, motorowodny, instruktor żeglarstwa PZŻ, operator SRC, czyli łączności na morzu i przewodniczący Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Jeszcze przed wystąpieniem o nadanie tytułu honorowego obywatela miasta, T. Kulawik przedstawił plan reaktywacji słynnego Daru Przemyśla, na którym Henryk Jaskuła od czerwca 1979 r. do maja 1980 r. samotnie, bez zawijania do portów, okrążył Ziemię. Jacht ma nosić nazwę Dar Przemyśla II. Byłaby to jednostka pełnomorska, jednomasztowa, o długości 12 m, dla 9 - 10 osób. Według pomysłodawcy jacht, zbudowany z myślą o pływaniu głównie po Bałtyku, służyłby przede wszystkim młodzieży. Szczególnie niepełnosprawnej, ze środowisk patologicznych, polonijnej, a także wzajemnemu poznaniu się młodych Polaków i Ukraińców. W miarę upływu czasu akcja nabrała rozmachu. Inicjatorzy ogłosili, że odbudowa Daru Przemyśla to największe marzenie 85-letniego dzisiaj legendarnego kapitana Żeglugi Wielkiej i że H. Jaskuła nie może się doczekać, by stanąć na jego pokładzie. Dowodzili, że aby się spełniło, potrzebna jest społeczna zbiórka pieniędzy, bo na odbudowę jachtu trzeba około 500 tys. zł. Na początek wystarczyłoby jakieś 50 tys. zł na zaliczkę dla stoczni, która wiosną 2009 r. rozpoczęłaby budowę Daru Przemyśla II. Do akcji włączono władze miasta, które chętnie przystały na taką formę promocji. Ustalono już także datę, kiedy jacht będzie pod pełnymi żaglami - to czerwiec 2009 r., czyli miesiąc, w którym obchodzić będziemy 30. rocznicę wypłynięcia H. Jaskuły w rejs dookoła świata. Mieszkańcy miasta w większości popierają inicjatywę. Spora grupa twierdziła, że będzie to doskonała promocja miasta. Słychać jednak także głosy krytyczne, mówiące o tym, że oto za pieniądze mieszkańców małe grono przemyskich żeglarzy chce zafundować sobie fajną łódkę. Ci mają także pretensje do samego H. Jaskuły. Zupełnie jednak bezpodstawne, bowiem Honorowy Przemyślanin nie ma z akcją nic wspólnego. Więcej, uważa, że został w nią wmanewrowany. - Jak można wmawiać ludziom, że o niczym innym nie marzę, jak o tym, by stanąć za sterem Daru Przemyśla II. Nie mam takich marzeń, nie wezmę udziału w żadnych rejsach na powstałym jachcie ani w ich organizacji. A jeśli przy jakiejkolwiek zbiórce pieniężnej na budowę jachtu czy agitacji wokół jego budowy będzie wymienione moje nazwisko, sprawa natychmiast skierowana zostanie przeze mnie na drogę sądową. Żeby powstał Dar Przemyśla II, musiałby urodzić się Jaskuła II. Ja pierwszy zaprotestuję przeciwko nadaniu innemu jachtowi nazwy Dar Przemyśla II. Dar Przemyśla był jeden jedyny, niepowtarzalny - powiedział. (Życie Podkarpackie)

• Europoseł Andrzej Zapałowski proponuje kupno kamienicy we Lwowie, dla mieszkających tam Polaków. Do prezydenta Lecha Kaczyńskiego zwrócił się z prośbą o zarezerwowanie na ten cel pieniędzy w przyszłorocznym budżecie. Swoją propozycję Zapałowski skierował do Kaczyńskiego w firmie listu otwartego.
- Przez ostatnie kilkanaście lat polska społeczna Lwowa i innych dużych miast Ukrainy nie może doczekać się godnego obiektu, który miałaby na własność. Rozmowy w tej sprawie z władzami Ukrainy, przeprowadzało wielu przedstawicieli rządu polskiego, parlamentu, samorządu i organizacji społecznych. Bez efektów - twierdzi Zapałowski. Stąd jego prośba do prezydenta Polski o kupno budynku we Lwowie. W ubiegłym tygodniu informowaliśmy, że prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko, zwrócił się do prezydenta Przemyśla Roberta Chomy o wskazanie konta, na które mógłby przelać zapłatę gmach Domu Narodowego w Przemyślu. Od wielu lat, o odzyskanie tego budynku, wycenianego na 2,8 mln złotych, stara się społeczność ukraińska. Służby miejskie przekazały list wojewodzie podkarpackiemu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Prezydent oddał hołd
• Bazylika Archikatedralna, Wzgórze Zamkowe i plac przed Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej były miejscami, gdzie 17 czerwca jubileusz 100-lecia istnienia świętowali kontynuatorzy pięknych tradycji Związku Walki Czynnej - organizacji założonej przez Józefa Piłsudskiego. Hołd Marszałkowi złożył w Przemyślu sam prezydent naszego kraju Lech Kaczyński. Obchody rozpoczęła uroczysta msza święta w przemyskiej archikatedrze. Potem w sali widowiskowej Zamku Kazimierzowskiego odbyła się sesja popularno-naukowa, poświęcona organizacji założonej w czerwcu 1908 r. we Lwowie. Równolegle na Wzgórzu Zamkowym trwał zlot gwieździsty drużyn harcerskich i strzeleckich. Gospodarzem były dwie przemyskie jednostki Związku Strzeleckiego "Strzelec". - Związek Walki Czynnej był nielegalnym związkiem, który prowadził szkolenia wojskowe przed planowanym powstaniem przeciwko Rosji. W 1910 roku związek powołał legalną już organizację Związek Strzelecki "Strzelec", którego jesteśmy kontynuatorami. Dzisiaj sporo jednostek działa przede wszystkim na Podkarpaciu, czyli terenie dawnej Galicji. Na uroczystości 100-lecia przyjechali do nas nasi koledzy z Łańcuta, Rzeszowa czy Lubaczowa - powiedziały nam Gabriela Hołyszko i Karolina Baran z Jednostki Strzeleckiej 2009, działającej przy II LO w Przemyślu. Z młodzieżą skupioną w jednostkach strzeleckich spotkał się prezydent RP Lech Kaczyński. Na Wzgórzu Zamkowym wręczył zasłużonym ordery i odznaczenia państwowe. Wśród 22 udekorowanych przez głowę państwa, znalazły się dwie osoby z naszego regionu: Zbigniew Ilasz z Przemyśla i Franciszek Blok z Radymna. - Jestem zaszczycony, że po raz kolejny mogę odznaczyć osoby zasłużone w walce o Polskę. Ale o Polskę wolną, a nie tą, która była zniewolona, która funkcjonowała jako państwo, ale była nim zaledwie w małym stopniu. Przez Polskę przeszły trzy fale narodowych konspiracji. Ta najdawniejsza przed 70 laty, czyli związana z II wojną światową, ta druga z okresu powojennego, która upadła, ale trwała po początek lat 50. oraz ta trzecia, wielki ruch narodowy "Solidarności". Tym razem pokojowy, ale o niezwykłej sile. Związek Walki Czynnej to ważny etap w tworzeniu zaczątków Wojska Polskiego - powiedział prezydent do zgromadzonych. - Od 19 lat jesteśmy wolnym państwem. Ale czy silnym? Nie. A przecież tylko silne państwo może chronić i słabych, i silnych. Może nie podlegać wpływom różnych najpotężniejszych grup, lobby czy korporacji. Tylko silne państwo może ochronić obywateli przed złem i przemocą, a także bronić interesów Polski na arenie międzynarodowej - dodał. Po przemarszu uczestników uroczystości na plac Berka Joselewicza pod nowy gmach Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej doszło do odsłonięcia i poświęcenia tablicy pamiątkowej, upamiętniającej 100-lecie powstania ZWCz, a także ogłoszenie Deklaracji Niepodległości i złożenie jej na ręce prezydenta RP. Aktu odsłonięcia dokonali prezydent L. Kaczyński i komendant Związku Strzeleckiego "Strzelec" w Polsce Jan Kasprzyk. Poświęcenia tablicy zaś - ksiądz infułat Stanisław Zygarowicz. - Po raz drugi w krótkim czasie jestem w Przemyślu. Mój udział w tej uroczystości związany jest z moimi przekonaniami. Z przywiązaniem do historii i budowaniem mocnego państwa - zakończył L. Kaczyński. Związek Walki Czynnej była to organizacja konspiracyjna o charakterze wojskowym, założona w czerwcu 1908 r. we Lwowie przez Kazimierza Sosnkowskiego i działaczy Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej, z inicjatywy marszałka Józefa Piłsudskiego. Jej celem było przygotowanie kadr kierowniczych dla przyszłego powstania przeciwko Rosji. Powstanie miało przybrać charakter rewolucji z szerokim udziałem robotników i chłopów. Zachętą do podjęcia walki przez najliczniejsze grupy społeczne była deklaracja o powszechnym prawie do pracy i przeprowadzeniu reformy rolnej. W 1910 r. powstały podległe ZWCz organizacje jawne: Towarzystwo "Strzelec" w Krakowie i Związek Strzelecki we Lwowie. W 1912 r. związek liczył od 700 do 800 członków. ZWCz, oprócz Galicji, działał także na terenie Królestwa Polskiego oraz w większych skupiskach emigracji polskiej. Funkcję komendanta pełnił J. Piłsudski, szefa sztabu - K. Sosnkowski. W 1914 r. członkowie ZWCz stanowili podstawę kadr tworzonych Legionów Polskich. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Slumsy w Rynku
• Kamienica Rynek 17, 18 i 18a z zewnątrz prezentuje się całkiem przyzwoicie. Fasada niedawno odnowiona, nowe okna, na dachu nowiutka, kładziona pół roku temu dachówka, na parterze w wyremontowanym lokalu mieści się bank. Brama wejściowa wygląda już gorzej. I najlepiej jej nie otwierać, bo wnętrze kamienicy naprawdę "straszy".
- W grudniu robili nam nowy dach. Nie dokończyli, ekipa miała wrócić po świętach, ale już się nie pojawiła i tak zostało. Z tyłu jakaś folia wystaje, okienko na strych niezamknięte, wlatują tam gołębie i paskudzą. Zresztą ptaki to osobny problem. Gnieżdżą się w niepozabezpieczanych otworach, ich odchody zbierają się na dachu, balkonach. Jak tylko robi się ciepło, fetor staje się nie do wytrzymania, więc nie otwieramy okien. Prosiliśmy w administracji, żeby nam zamontowali specjalne kolce odstraszające gołębie, to nam powiedzieli, żebyśmy sobie kupili kota! - denerwują się lokatorzy. Nowy dach został zresztą położony tylko na części kamienicy oznaczonej numerem 17. Bo chociaż wejście i klatka schodowa są jedne, to budynek jest podzielony na trzy numery. "Siedemnastka", po wielu latach rozpraw sądowych, należy już do miasta, ale sytuacja prawna 18 i 18a była do tej pory niejasna. Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej obawiając się, że będzie musiało zwrócić nieruchomość spadkobiercom przedwojennych właścicieli, nie chciało inwestować w remonty. Jednak w ubiegłym tygodniu sąd oddalił roszczenia spadkobierców i w ciągu najbliższych miesięcy również i ta część kamienicy przejdzie na własność miasta. Tak więc jej mieszkańcy mogą mieć nadzieję, że wkrótce przestanie im kapać na głowy. Największym problemem jest jednak wygląd klatki schodowej. - Wstyd kogoś zaprosić do siebie. Co z tego, że z wierzchu kamienica ładnie wygląda, jak w środku to ruina! Co sobie ktoś pomyśli, jak zobaczy te brudne, obłażące z farby ściany? Że tu jakiś element mieszka... - narzekają mieszkańcy. - Płacimy czynsze, i to wysokie, a remontu nikt tu od dwudziestu lat nie robił! W slumsach mieszkamy! - dodają oburzeni. Rzeczywiście, klatka schodowa kamienicy przy Rynku 17 wygląda odrażająco. Brudne, zagrzybione ściany, pękające stropy, a do tego niezabezpieczone puszki z wystającymi, splątanymi kablami elektrycznymi (niektóre w zasięgu ręki małego dziecka).
- Najgorsze jest to, jak nas traktuje zarząd PGKiM. Nawet nie odpowiadają na nasze pisma! - mówią mieszkańcy. Krzysztof Sopel, prezes zarządu PGKiM mówi, że zna ich żądania i dodaje, że wiele prac zostało już w budynku wykonanych (wymieniono instalację gazową, okna, wkłady kominowe): - Przewidujemy dokończenie remontu dachu kamienicy Rynek 17, ale już np. kopiki na gołębie to kwestia trudnego wyboru: co ważniejsze - to, czy na przykład nowe kominy? Mamy ograniczone możliwości finansowe. Co do klatki schodowej, być może uda nam się przeprowadzić jej częściowy remont - obiecuje. Mieszkańcy nie chcą już obiecanek, tylko konkretów: - Ostatnio nam powiedzieli, że do końca kwietnia zrobią nam remont. Mamy już czerwiec i nic. Burmistrz cieszy się, że ma ładną starówkę, koncerty, imprezy można na Rynku urządzać. Żeby tylko jakiś turysta nie zajrzał do środka kamienicy, bo zobaczy zupełnie inny Jarosław. (Życie Podkarpackie)

Nie sprzedawaj nieletnim papierosów i alkoholu!
• Coraz więcej sprzedawców pyta o dowód.
- Poproszę paczkę papierosów - mówiła niedbale młodziutka osoba. - To ja dowód pani poproszę - tak odpowiadało 50 proc. sprzedawców. W przypadku alkoholu o dowód proszono częściej, bo w 64 proc. przypadków. Alkohol i wyroby tytoniowe "kupowały" pełnoletnie uczennice ostatnich klas jarosławskich szkół ponadgimnazjalnych. Ankietę przeprowadzano w ramach programu "Bezpieczny Jarosław" i ogólnopolskiego Programu Odpowiedzialnej Sprzedaży "STOP 18", do którego miasto przystąpiło w zeszłym roku. Ankieterki wraz z towarzyszącymi im pracownikami UM odwiedziły 85 punktów sprzedaży wyrobów tytoniowych i alkoholowych. Wyniki badań są bardziej optymistyczne niż w ubiegłym roku, kiedy aż 77 proc. sprzedawców lekką ręką, bez chwili wahania sprzedało młodziutko wyglądającym osobom papierosy, nie pytając o dowód osobisty. Alkohol bez żadnego problemu takim osobom sprzedawało w zeszłym roku 44 proc. Zdaniem Lesława Strobacha, naczelnika Wydziału Bezpieczeństwa Miasta i Zarządzania Kryzysowego, tegoroczne wyniki nie uspokajają. - Nadal zbyt wielu jarosławskich handlowców nie respektuje obowiązujących uregulowań prawnych w zakresie sprzedaży alkoholu i papierosów nieletnim, więc władze samorządowe oraz właściwe służby muszą nadal pracować nad poprawą respektowania prawa w tym zakresie - podkreśla Strobach. (Super Nowości)

• Napad terrorysty, pożar muzeum i wyciek azotu to za wiele nieszczęść, jak na jeden dzień. Jednak to wszystko wydarzyło się w Jarosławiu, w środę, 11 czerwca.
- Uwaga, groźny bandyta przemieszcza się przez miasto w kierunku rynku, jest uzbrojony - ostrzegał Jan Biłas mieszkańców miasta. Po czym na rynek z piskiem opon wjechał opel, a z niego wyskoczył uzbrojony bandyta. Otworzył ogień w kierunku policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu, którzy próbowali go zatrzymać. Jeden z nich padł ranny. Groźnego przestępcę zaatakował policyjny wilczur Kiler, w tym czasie nadjechały posiłki. W czasie, gdy ekipa pogotowia ratunkowego Centrum Opieki Medycznej w Jarosławiu udzielała pomocy policjantowi, jego koledzy znaleźli podejrzany ładunek w samochodzie bandyty. Nieetatowa Grupa Rozpoznawcza Minersko-Pirotechniczna z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie przywiozła "Inspektora", czyli zrobotyzowane urządzenie pirotechniczne. "Inspektor" przeszukał auto i przewiózł ładunek w bezpieczne miejsce - do beczki typu "Pirat". Wcześniej inny przestępca zabarykadował się w jarosławskim Muzeum. Tu interweniowała firma ochroniarska "Bezpol". Gdy niebezpieczeństwo minęło, do akcji musieli wkroczyć strażacy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Jarosławiu, ponieważ w sąsiedniej, remontowanej kamienicy Attavantich wybuchł pożar. W akcji wzięło udział kilka zastępów. Za pomocą wysięgnika strażacy ewakuowali rannego pracownika. To nie koniec nieszczęść w tym upalnym, pięknym dniu. W Zakładach Mięsnych "Sokołów" wyciekł azot. Strażacy, którzy dopiero zakończyli akcję na rynku, udali się tam niezwłocznie. Na miejscu wyspecjalizowani pracownicy uruchomili już kurtyny wodne i zamknęli kanalizację burzową, by azot nie przedostał się do rzeki Miłki. Niestety, jeden z pracowników został poparzony gazem, pozostał w zagrożonych pomieszczeniach. Dopiero Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza PSP w Nowej Sarzynie, wyspecjalizowana w ratownictwie chemiczno-ekologicznym, w specjalnych kombinezonach weszła do pierwszej strefy i wyniosła rannego. Następnie przystąpiła do akcji. Sytuacja została opanowana i nikomu z kilkudziesięciu widzów nic się stało. Na szczęście to tylko przygotowane w perfekcyjny sposób Kompleksowe Ćwiczenia Zgrywające Obrony Cywilnej i Zarządzania Kryzysowego "Jarosław - Kryzys 2008". (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Wakacje. Uważajmy na dzieci!
• Wytęsknione wakacje już za dwa dni. Ale rodzice muszą pamiętać, że wakacje mają ich pociechy, a z nich samych nikt nie zdejmuje odpowiedzialności za dzieci. Bo w czasie wypoczynku na dzieci i młodzież czyha wiele niebezpieczeństw. - Wakacje to okres, w którym zazwyczaj jest więcej przykrych wydarzeń, choć nie zdajemy sobie sprawy, że mogą one dotknąć akurat nas. Musimy sobie uzmysłowić, że za dzieci odpowiadają dorośli. Nawet w tak bezpiecznych miejscach jak place zabaw, może się zdarzyć nieszczęście. Dziecko może nie wiedzieć, że naraża się na uderzenie huśtawką, ale rodzic musi to wiedzieć - mówi doktor Henryk Kluz, ordynator oddziału dziecięcego w przemyskim szpitalu wojewódzkim. Po latach pracy i doświadczenia dr Kluz na przykład uczula rodziców, by pamiętali o kaskach podczas jazdy rowerem. - Musimy uświadomić dzieciom, że ogromne samochody jadące naszymi drogami mogą je zahaczyć. Wiele samochodów jeździ zresztą bardzo szybko. Musimy to do znudzenia dzieciom przypominać - mówi. Oczywiście wyjątkową ostrożność należy zachować przy kąpieli. Ta powinna być dozwolona tylko w bezpiecznych akwenach. - Absolutnie nie powinno się nigdy skakać do wody na głowę. To nie jest aż taka frajda, dla której warto by było ryzykować zdrowie i życie - zauważa dr Henryk Kluz. Ostrożność zalecana jest także przy kontaktach dzieci ze zwierzętami. Pamiętajmy, że pies, nawet karny wobec swego pana, nie zawsze musi być zadowolony z zainteresowania, którym obdarza go obce dziecko. Tak jak zwierzęta niebezpieczne mogą być dla dziecka rośliny. - Niektóre z nich wyglądają pięknie. Małe dzieci często chcą spróbować tego, co przyciąga ich wzrok. Musimy dzieci przed tym strzec, lepszej metody nie ma - uczula ordynator oddziału dziecięcego. Ostrzegajmy dzieci, zwłaszcza młodych chłopców, także o ryzyku porażenia prądem i upadku z wysokich, niebezpiecznych miejsc. Wakacje wiążą się, niestety, z wypadkami podczas prac rolniczych. Warto pamiętać, że wszelkie maszyny rolnicze powinni obsługiwać wyłącznie dorośli! Wakacje kojarzą się ze słońcem.- Słońce jest czymś wspaniałym, ale nie wtedy, gdy oznacza leżenie przez kilka godzin nad Sanem. Po godzinie na słońcu powinno się albo skryć pod parasolem albo założyć stosowne ubranie i czapkę z daszkiem. O tym należy pamiętać. Jeżeli matka wystawia dziecko na słońce, do tego jeszcze bez nakrycia głowy, to wykazuje się kompletnym brakiem rozwagi. Dziecko lepiej czuje się w półcieniu. Jest mu potrzebne słońce, woda, są mu potrzebne spacery, ale pamiętajmy, że łatwo może dojść do udaru słonecznego - zauważa Henryk Kluz. Musimy pamiętać także, że w lecie wzrasta zapotrzebowanie na wodę. Jeśli sami po nią sięgamy, zapewnijmy także picie dzieciom. Pamiętajmy też o ostrożności w przypadku przechowywania trujących płynów w butelkach po napojach. Zmęczone dziecko często sięga po taką butelkę, w którym zamiast napoju z etykietki jest na przykład rozpuszczalnik. I nieszczęście gotowe.
- Las jest cudowny, ale pamiętajmy o tym, że znacznie różni się od plaży. Jeżeli się tam wybieramy, ubierzmy buty powyżej kostki, długie spodnie, koszulę z rękawem i czapkę - przestrzega dr Kluz. Wtedy znacznie zminimalizujemy ryzyko pogryzienia przez kleszcze. Jeśli jednak dziecko "nabawi" się kleszcza, to powinniśmy powierzyć je fachowej osobie, czyli lekarzowi. Bezwzględnie do szpitala trzeba pędzić po ukąszeniu żmii. Owoce zebrane w lesie (tylko pod okiem kogoś, kto się na tym zna) przed spożyciem trzeba bardzo dobrze umyć, by uniknąć problemów, choćby z groźnymi pasożytami. Podobnie jest z grzybami.- Lepiej jeść tylko pieczarki, niż ryzykować. Po zjedzeniu trującego grzyba, choroba przebiega piorunująco. Czasem wystarczą dwie, trzy doby i może się zdarzyć tragedia - podkreśla ordynator pediatrii. Zagrożenie może czyhać nawet w banalnych lodach. Pamiętajmy o tym, że by uniknąć zatrucia, pojemnik z lodami po wyjęciu z zamrażarki i otwarciu nie powinien być przechowywany ponownie w lodówce. Wakacje ma też dorastająca młodzież. Pamiętajmy, że istnieje AIDS i inne choroby przenoszone drogą płciową. Jaka jest recepta na uchronienie dziecka przed kłopotami? Trzeba rozmawiać. Wybierając się do krajów tropikalnych, pamiętajmy o szczepieniach. O poradę trzeba prosić lekarza. Niekontrolowany luz od szkoły może narazić młodych ludzi na kłopoty natury psychologicznej. Tu też muszą czuwać dorośli! - Jeżeli rodzice nie zadbają o odpowiedni standard wakacji, to dzieci żyją we frustracji, czy zazdrości, a te z kolei są podstawą do agresji. Może dojść do reakcji odwetowych na rodzeństwie czy rodzicach. Rodzice nie powinni pozostawiać dzieci samym sobie, bo mogą one wtedy ulec negatywnym wzorcom - uważa psycholog Alicja Sabatowska. Przestrzega też przed nadmiernym przyzwoleniem na "przyjemności" typu zbyt wczesne wyjazdy pod namiot. - Nie jest też dobrze pozwolić dziecku na pozostawanie w łóżku do południa. Wakacje nie mogą łączyć się z nudą, czy marazmem. Nie ma wakacji od zasad czy wzorców. Jeśli nie ma w domu zasad, to dziecko próbuje przekraczać je także w innym miejscu. Dziecku trzeba pomóc zaplanować wypoczynek, nawet jeśli nie jesteśmy w stanie wysłać go na atrakcyjny wyjazd - dodaje Alicja Sabatowska. (Życie Podkarpackie)

Poczta szuka pieniędzy w naszych kieszeniach!
• Już od 1 lipca poczta planuje podnieść ceny usług. Czyżby w ten sposób chciała zdobyć fundusze na podwyżki dla swoich pracowników? Doręczenie listu będzie droższe o 10 groszy, czyli teraz za znaczek na zwykły list zapłacimy 1,45 zł. Zwiększy się także opłata za nadanie paczki pocztowej priorytetowej średnio o około 17 proc., a ekonomicznej o około 20 proc., w zależności od wymiarów i wagi paczki. Podwyżki cen będą dotyczyć również opłat za przesyłki reklamowe. Jednak zapłacimy więcej wyłącznie za usługi na terenie kraju, zagraniczne mają pozostać bez zmian. Pocztowcy, mimo że zawiesili protest, nadal domagają się wyższych płac. Propozycja dyrekcji to 400 zł więcej od 1 sierpnia, związkowcy żądają wyrównania od 1 stycznia. Jak zakończy się sprawa, nie wiadomo. Można jednak domyślać się, skąd instytucja weźmie na podwyżki. Najprawdopodobniej zapłacą za nie klienci.
- Podwyżka nie ma nic wspólnego ze strajkiem - przekonuje rzecznik Poczty Polskiej, Zbigniew Baronowski. - Po prostu podwyżek niektórych cen usług nie mieliśmy już od półtora roku - mówi.
- Wprowadzamy nowy cennik ze względu na wyższe koszty pracy, które ponosi Poczta Polska z tytułu realizacji usług - twierdzi Bożena Sołtys, rzecznik prasowy z Regionalnego Oddziału Poczty Polskiej w Rzeszowie. Dla prywatnych operatorów wyższe ceny przesyłek Poczty Polskiej to bardzo dobra wiadomość. Już teraz ceny ich usług są niższe od oferowanych przez monopolistę. Cena zwykłego listu u "prywaciarzy" to 1,10 - 1,30 złotego. Te ceny według prywatnych dystrybutorów przynoszą zyski i zapewniają rentowność, choć i tak ostatnio bardziej niż cena kusi jakość usług. Poczta przez strajk, który skutkował sporymi opóźnieniami w dostarczaniu przesyłek, straciła zaufanie klientów. (Super Nowości)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• W nocy z 16 na 17 czerwca w Krowicy Samej wybuchł pożar budynku mieszkalnego. Ogień strawił cześć dach i poddasza. W tej chwili jeszcze nie wiadomo, co było przyczyną pożaru.

• 16 czerwca w Dobkowicach nieustalony jeszcze samochód potrącił jadącego rowerem sześciolatka, po czym kierowca, nie zatrzymując się, odjechał. Chłopiec z ogólnymi obrażeniami trafił do szpitala.

• 14 czerwca w Przemyślu młody mężczyzna, wykorzystując chwilę nieuwagi ekspedientki w sklepie zielarskim, skradł telefon i 700 zł. Policjanci z sekcji kryminalnej KMP metodami operacyjnymi ustalili, że czynu tego dokonał 16-letni Piotr K. z Przemyśla.

• 13 czerwca w Buszkowiczkach nieznany sprawca, wykorzystując niedomknięte okno w jednym z domów, wszedł do wnętrza i z barku skradł złote precjoza o wartości 16 tys. zł.

• 13 czerwca w Stubnie nieznany sprawca zakradł się na jedno z podwórek i ze stojącego tam ciągnika rolniczego skradł zaczep wartości ponad 2 tys. zł.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama