Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 05.05-11.05.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Odprawy celne ciężarówek w Przemyślu
• Wkrótce ma się skończyć koszmar mieszkańców ul.Ofiar Katynia w Przemyślu. Oddział Celny nie będzie obsługiwał już TIR-ów, tylko busy. Od kwietnia ub. roku przy ulicy Ofiar Katynia funkcjonuje Oddział Celny. Codziennie przyjeżdżają do niego dziesiątki ciężarówek, które następnie zdążają do przejścia granicznego w Medyce. Wielotonowe TIR-y parkują przed oknami domów. Rozjeżdżają pobocza, a zalegające na nich błoto rozbryzgują na posesje i elewacje budynków.
- Koszmar - mówią Czytelnicy, którzy kilkakrotnie prosili nas o interwencję w sprawie.
- Z powodu braku toalet kierowcy załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne wprost na ulicę - przekonuje Stefan Sochacki. - Zaśmiecają rowy. Mieszkańcy podkreślają, że nikt nie pytał ich o opinie, kiedy lokalizowano tutaj siedzibę Oddziału Celnego. Istnieje jednak cień szansy, że wkrótce życie mieszkańców ul. Ofiar Katynia wróci do normy. Przynajmniej częściowo.
- Od 19 maja odprawa ciężarówek prowadzona będzie tylko i wyłącznie przy ulicy Sieleckiej - informuje Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. - W dotychczasowym miejscu obsługiwane będą jedynie samochody do 3,5 tony, czyli popularne busy.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Nie chcemy do miasta!
• Marian Kołodziejczyk, sołtys wsi Nehrybka: - Nie jesteśmy wcale zadowoleni! I dalej nie chcemy do miasta! Pan Choma nic nam nie da! Kiedy chodziliśmy po wsi w tej sprawie, 86 procent ludzi było przeciw. I to się do dziś nie zmieniło. Zrobimy zebranie i zastanowimy się, co dalej, ale protestować będziemy na pewno! Stanisław Szewczyk, sołtys wsi Krówniki: - Już jest? Że do miasta? Oj, to niedobrze... Tak przeczuwaliśmy, bo kiedy byliśmy u wojewody w tej sprawie, mówił, że rozwoju miasta hamować nie można... Ale my nie chcemy, 97 procent przeciwnych jest. Gmina nam kanalizację i drogi miała robić, już się zaczęły niektóre prace, ale wójt powiedział, że wstrzymuje, bo prezentów nie chce miastu robić. No i pewnie nam już prezydent inwestycji nie dokończy.... Halina Chytra, sołtyska wsi Hurko: - Bardzo jestem rozżalona! I nie rozumiem, dlaczego! Ludzie też psioczą! Czasy komunistyczne dawno się skończyły, a tu znowu ktoś wbrew naszej woli decyduje... To taka sama komuna jest, tylko pod innym adresem! U nas 12 osób tylko było za przyłączeniem, a 200 przeciw!... Ludzie pikietę chcą robić, bo się nie godzą. Miastu chodzi tylko o nasze areały, a kanalizacji jak nie było, tak pewnie przez 30 lat nie zobaczymy... A ja nie po to na wsi dom budowałam, żeby w mieście umrzeć! Józef Paszkiewicz, sołtys wsi Hureczko: - Bardzo negatywnie to ludzie odebrali! U nas 98 procent przeciwnych było, więc nikt się nie cieszy... Ja też nie, widzę przecież jak peryferyjne dzielnice Przemyśla wyglądają... Nie wierzę, że nam się polepszy i nie wierzę, że ktoś z nas czegokolwiek się w mieście dorobi! Nie pogodzimy się z tym. Zrobimy naradę i pomyślimy co dalej... Wojewoda Podkarpacki Mirosław Karapyta podpisał dokument zawierający opinię do wniosku władz Przemyśla w sprawie poszerzenia granic miasta o obszary należące do gmin wiejskich: Przemyśl, Medyka, Krasiczyn i Żurawica. Zdaniem wojewody niektóre propozycje zmian w podziale terytorialnym są przedwczesne i mogłyby w istotny sposób zagrozić istnieniu podprzemyskich gmin, np. gminy wiejskiej Przemyśl. Z proponowanych przez władze Przemyśla do włączenia w granice miasta 11 sołectw, wojewoda znalazł wystarczające uzasadnienie do pozytywnej opinii wobec przyłączenia sołectw: Nehrybka i Krówniki z gminy Przemyśl oraz Hurko i Hureczko z gminy Medyka. Negatywnie ocenił natomiast propozycję włączenia do miasta sołectw: Kruhel Wielki i Prałkowce z gminy Krasiczyn, Kuńkowce, Ostrów i Pikulice z gminy Przemyśl oraz Buszkowice i Buszkowiczki z gminy Żurawica. Wniosek władz Przemyśla wraz z opinią wojewody zostanie teraz skierowany do MSWiA, gdzie do 31 lipca zapadnie ostateczna decyzja, czy i o jakie sołectwa miasto zostanie poszerzone. Sołectwa, które wojewoda zaopiniował pozytywnie, liczą łącznie ok. 20 km kw. i 2,5 tys. mieszkańców. O tyle powiększy się Przemyśl, jeśli decyzja MSWiA będzie zgodna ze stanowiskiem wojewody, a praktyka taka jest bardzo częsta. (Życie Podkarpackie)

• Trójka młodych przemyślan znalazła chłopaka, który wyruszy z nimi nysą na wyprawę do Azji. Do południowo - wschodniej Azji chcą jechać przemyślanie Damian Korbas, Beata Zając i Joanna Zaleska. Mają po 23 lata. Gdy miesiąc temu pierwszy raz pisaliśmy o ich wyprawie, poszukiwali czwartego uczestnika.
- Po artykule w Nowinach zgłosiło się kilkunastu chętnych. Wybraliśmy Łukasza Łukasika ze śląskiego Siewierza. Pomimo że ma dopiero 27 lat, tak jak my wiele podróżował - mówi Damian, szef wyprawy. Gotowa jest już trasa. 18-letnią Nysą ruszą z Przemyśla. Przez Ukrainę i Rosję dotrą do Kazachstanu. Przy granicy z Chinami chcą zostawić nyskę i dalej pociągami i autobusami przejechać Chiny, Laos i Tajlandię. W sumie 15 tys. km. Start zaplanowali na 15 lipca.
- Ojciec Joasi przygotowuje dla nas nyskę. Musimy ją przerobić tak, aby spełniała funkcję campingowozu. Zainstalowaliśmy instalację gazową. Dzięki niej obniżymy koszty podróży - mówi Damian. Po tekście w Nowinach uczestnicy wyprawy otrzymali sporo e-maili z radami, co może przydać się w podróży przez dany kraj.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i przyjmowania łapówek usłyszało 5 funkcjonariuszy z Izby Celnej w Przemyślu. Wobec wszystkich podejrzanych, których wczoraj zatrzymali policjanci CBŚ, prokurator zastosował dozór policyjny, poręczenie majątkowe w wysokości 5 tysięcy złotych i zakaz opuszczania kraju. Ponadto zostali zawieszeni w służbie. W toczącym się od kwietnia ub. roku śledztwie w sprawie korupcji na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce zarzuty usłyszało już prawie 90 osób, w tym 65 celników. Podejrzanym w razie uznania za winnych, grozi od 1 roku do 10 lat pozbawienia wolności.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Nie chcemy ronda pod blokiem!
• Blok przy ulicy Lwowskiej 32 zamieszkują w przytłaczającej większości emeryci. To dawny blok wojskowy, dziś jest tu wspólnota mieszkaniowa "Lwowska 32". Choć w pobliżu znajduje się ruchliwa trasa na Medykę, mieszkańcy bloku wiedli dotąd raczej spokojne życie. Do czasu, aż wpadł im w ręce fragment miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Członkowie wspólnoty przerazili się, gdy spostrzegli, że plan uwzględnia spory kawał ich działki ujęty jako teren pod planowane tu rondo na skrzyżowaniu Lwowskiej z Batorego i Trentowskiego. Linia na planie przecina ich działkę w odległości 9 metrów od bloku. - Nie wyobrażamy sobie, by inwestycja mogła podejść tak blisko. Przecież nasz blok i tak już pęka, a gdyby samochody ciężarowe jeździły tak blisko, to nie mielibyśmy tu już całkiem życia! - mówią mieszkańcy bloku przy ulicy Lwowskiej. Czują się też pominięci, bo nikt ich nie poinformował o takich planach, a o inwestycji dowiedzieli się przez przypadek. Wiedzieliśmy, że będą w pobliżu budowane hipermarkety, ale nie wiedzieliśmy nic o rondzie, ani o tym, że w planie ujęty jest teren naszej działki. I kiedy chcieliśmy zmodernizować zieleniec, wpadł nam w ręce ten plan - skarżą się.
- Ci państwo mają pretensje, że o niczym nie wiedzieli. Urząd miejski nie informuje każdego z osobna. Informacje o takich planach były przecież w prasie, były wywieszone w urzędzie i na stronie internetowej - argumentuje zastępca prezydenta Przemyśla Wiesław Jurkiewicz, ale o szczegóły radzi pytać dyrektora Zarządu Dróg Miejskich Jacka Cieleckiego. Wiceprezydent zapewnia, że faktycznie rodno będzie się mieścić na znacznie mniejszym obszarze, ale jeśli mieszkańcy nie zechcą odsprzedać fragmentu wspólnotowej działki, to w grę wchodzi ustawa o wywłaszczeniu. Dyrektor Jacek Cielecki potwierdza, że faktycznie na skrzyżowaniu Lwowskiej z Batorego i Trentowskiego ma powstać jedno z trzech planowanych rond. Dwa pozostałe będą zlokalizowane przy zbiegu Wincentego Pola z Lwowską i Zana oraz na skrzyżowaniu Lwowskiej z 6. Dywizji Pomorskiej (obok Sanwilu). Mają one związek z planowaną obwodnicą Przemyśla i mającymi tam powstać Tesco i Castoramą. Dyrektor ZDM zapewnia jednak, że linia na planie to linia rezerwowanego terenu inwestycji, a jezdnia faktycznie przebiegać będzie w nie mniejszej odległości od bloku, niż do tej pory, czyli około 30 metrów. Jak twierdzi Jacek Cielecki, do przedyskutowania pozostaje jeszcze kwestia sygnalizacji świetlnej i zjazdu do osiedla, który będzie musiał być zlokalizowany w innym miejscu niż teraz. - Jeśli te zapewnienia znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości, to na takie rozwiązanie możemy się zgodzić - mówią z mieszkańcy. (Życie Podkarpackie)

• Po 67 latach ożyje wybudowany przez Armię Czerwoną betonowy bunkier nad Sanem w Przemyślu. Niedługo znów będzie w nim słychać strzały.
- Uff, ciężko było - wspomina Grzegorz Malik, 25-letni przemyślanin. Kiedy siedem lat temu, wspólnie z kolegą Tomaszem Szpakowskim (36 l.), zainteresowali się dzierżawą bunkra, nie mieli pojęcia, ile roboty ich czeka. Najpierw musieli wywieźć ponad pięćdziesiąt ciężarówek ziemi i gruzu. Roboty nadali im powojenni gospodarze tego terenu. Tuż obok była piwiarnia Stodoła. Na samym bunkrze wylano posadzkę, ułożono płytki i urządzono punkt widokowy. Zupełnie, jakby ówcześni włodarze miasta nie wiedzieli, że najciekawsze jest pod spodem, a nie dookoła. Jednak najtrudniejsze były sprawy formalne. Od 2001 r. wysyłali pisma do urzędów, aby ustalić właściciela. Okazało się, że jest nim firma Gromada. Kiedy wreszcie dostali zgodę na kilkuletnią dzierżawę, poświęcali bunkrowi każdą wolną chwilę.
- Zaczęło być fajnie, gdy go odkopaliśmy i można było coś zacząć robić w środku. A roboty wewnątrz było nie mniej niż na zewnątrz - wspomina Grzesiek, który od kilku lat samodzielnie zajmuje się bunkrem, bo kolega wyjechał za granicę. Często pomagają mu koledzy. Grzegorz to pasjonat historii, wojen światowych, militariów. Członek m.in. Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "X D.O.K."
- Teraz to już tylko zostały drobniejsze prace wykończeniowe - mówi, oprowadzając po swoim królestwie. - Właśnie zakładamy instalację elektryczną. Wchodzimy przez wąskie, niepozorne wejście w betonowej ścianie, przeciskamy się przez wąskie korytarze, zwiedzamy pomieszczenia.
- Tutaj była izba bojowa i stanowisko armaty 45 mm. Była skierowana w stronę Krasiczyna - opowiada Grzegorz. Tuż obok inna izba ze stanowiskiem ciężkiego karabinu maszynowego z systemem maksima. Zachowała się ława z podziałką. Wrażenie robi wejście po wąskich metalowych schodkach do pancernej kopuły strzelniczej (widać ją z zewnątrz). W jednym z pomieszczeń jest coś, co przypomina peryskop.
- Tak, tak. To był peryskop dla dowódcy. Działał na podobnych zasadach, co na okręcie podwodnym - wyjaśnia przemyślanin. Udało się odkopać magazyn paliwa i amunicji. W pomieszczeniu obok studnia. Jest też ubikacja, a nawet umywalka.
- Rosjanie wyposażyli bunkier tak, żeby w każdych warunkach mogli w nim przetrwać co najmniej kilka dni. Były prycze, filtry powietrza, agregat prądotwórczy, magazyn żywności i zbiorniki paliwa. Grzegorz ma nadzieję, że pierwszych turystów uda mu się zaprosić w maju. Jeszcze nie wie, czy będzie pobierał opłaty. Raczej "co łaska". Atrakcją będą odtworzone izby bojowe, zdjęcia, a także kolekcja militariów.
- Część naszych zbiorów związana jest z Przemyślem, a także z naszym bunkrem. Niestety, większość pamiątek przez lata została rozkradziona. Za rok Grzegorz będzie się starał o przedłużenie dzierżawy. - Mamy nadzieję, że ją dostaniemy. Przecież tyle pracy w to włożyliśmy.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• W przedostatni piątek kwietnia w Miejskim Ośrodku Zapobiegania Uzależnieniom, czyli popularnej "wytrzeźwiałce" odbyło się referendum strajkowe. Przeprowadziła je zakładowa "Solidarność". Dzień wcześniej pracownicy izby na dwie godziny odeszli od swoich obowiązków, protestując w ten sposób przeciwko zbyt niskim - ich zdaniem - zarobkom. Przemyska Izba Wytrzeźwień to jedna z nielicznych na Podkarpaciu tego typu instytucji, będąca jednostką budżetową, czyli w pełni uzależnioną od miejskiej kasy. Dyrektor placówki Jolanta Jabłońska mówi, że na podwyżki, jakich domagają się pracownicy, nie ma pieniędzy. W podobnym tonie wypowiada się zastępca prezydenta miasta Dariusz Iwaneczko, odpowiedzialny za tę sferę, mówiąc że budżet tej jednostki może być wyższy dopiero w przyszłorocznym planie budżetowym miasta. I to ewentualnie. Obecnie nie ma żadnej możliwości zwiększenia nakładów na ośrodek. Dyrekcja izby zaproponowała pracownikom minimalną podwyżkę w wysokości 19 zł netto! Ponoć po pierwszej demonstracji siły załogi, dyrekcja zastanawia się nad zwiększeniem kwoty do ok. 60 zł brutto. Przedstawicielka zakładowej "Solidarności" Patrycja Bednarz mówi, że to żenada. - 28 złotych brutto, czyli około 19 złotych na rękę to uwłaczające godności człowieka. Zarabiamy 900 złotych miesięcznie. Nasza praca jest ciężka, odpowiedzialna i bardzo niewdzięczna. Nie będziemy dalej pracować za tak marne wynagrodzenie - zapewnia. Żądania podwyżki w wysokości 250 zł to reakcja pracowników etatowych na podwyżki dla współpracujących w ramach kontraktów lekarzy i felczerów. Dostali oni o 8 zł więcej za każdą godzinę dyżuru w Izbie Wytrzeźwień. Załoga opowiedziała się za kontynuowaniem strajku. Co może spowodować ich dalszy protest? Przede wszystkim wstrzymanie przyjęć do izby, a to przysporzyłoby wiele problemów przede wszystkim organowi nadzorującemu, czyli miastu. (Życie Podkarpackie)

Narzekają na dym z komina
• Grupa mieszkańców ul. 22 Stycznia narzeka na dym wydobywający się z komina budynku klubu sportowego Czuwaj w Przemyślu. Władze "Kolejarza" zapewniają, że palą tylko drewnem, a piec jest ekologiczny. Problem dotyczy lokatorów z kilkunastu mieszkań, których okna są skierowane w stronę budynku klubu. Zgłosili sprawę do Wydziału Ochrony Środowiska. Przybyła komisja orzekła, że nie stanowi on zagrożenia dla środowiska oraz dla ludzi.
- Przecież gdy wiatr wieje w naszą stronę to nie możemy okna otworzyć. Człowiek wstaje z bólem głowy -denerwuje się Ryszard Turko. - Nie mamy nic przeciwko klubowi, bo młodzież musi gdzieś grać, ale w tych warunkach ciężko żyć. Zarząd klubu zapewnia, że do palenia używane jest tylko drewno, bo piec nie przyjmuje nic innego, a przewody kominowe są po kapitalnym remoncie i przeglądach. Jak poinformowano nas w firmie, która kilka lat temu montowała piec w Czuwaju, był on wówczas jednym z najnowocześniejszych, więc i najbardziej ekologicznych.
- Palimy nie dla siebie, ale po to, aby zawodnicy mogli się umyć oraz żeby wyprać brudne stroje - mówi Krzysztof Czopik, wiceprezes Czuwaju. - Na ogrzewanie budynku idzie najmniej energii, a ostatniej zimy, gdy trwał remont, w ogóle nie używaliśmy pieca. Nie zgadzają się z tym mieszkańcy, twierdząc, że wprawdzie w mniejszym stopniu, ale dym się unosił. Czopik podkreśla, że w tej chwili nie ma innego sposobu na ogrzewanie, ale wkrótce zostanie wymieniona instalacja grzewcza, a to spowoduje, że będzie oszczędniej i bardziej ekologicznie. Trwają także starania, aby podłączyć budynek pod zasilanie z Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Jak mówi, wszystko po to, aby, zarówno zawodnikom, jak i mieszkańcom żyło się lepiej.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Trwający kilkanaście tygodni spór zbiorowy w Domu Pomocy Społecznej na Lipowicy został zakończony. Finałem było podpisanie w drugi wtorek kwietnia porozumienia między przedstawicielami zakładowej "Solidarności" a pracodawcą. Zgodnie z jego postanowieniami pracownicy placówki otrzymają podwyżki płac w wysokości 4 procent płacy zasadniczej od 1 marca br. Ustalono także, że po przeanalizowaniu sytuacji finansowej, w drugim półroczu może zostać podjęta decyzja o dalszych podwyżkach. (Życie Podkarpackie)

Przygraniczni handlarze zbankrutują?
• Miesiąc po podpisaniu umowy o małym ruchu granicznym na polsko - ukraińskich przejściach ciągle panuje niewielki ruch. Narzekają zwłaszcza przedsiębiorcy, którzy liczyli, że wreszcie wrócą Ukraińcy, a oni znów będą zarabiać. 28 marca premierzy Polski i Ukrainy: Donald Tusk i Julia Tymoszenko podpisali w Kijowie tak długo oczekiwaną umowę. Miała ona być lekarstwem na kłopoty, jakie Ukraińcy napotykają przy uzyskiwaniu polskich wiz. Przed wstąpieniem naszego kraju do strefy Schengen, otrzymywali je bezpłatnie. Teraz muszą za nie płacić - 35 euro. W myśl umowy o małym ruchu granicznym, mieszkańcy 50-kilometrowej strefy przygranicznej będą mogli odwiedzać Polskę bez wiz. Po złożeniu wniosku w konsulacie otrzymają upoważniającą do tego kartę. Na razie jednak placówki dyplomatyczne nie realizują zapisów umowy. Okazuje się, bowiem, że musi ją jeszcze formalnie zaakceptować Unia Europejska. A to potrwa. Miesiąc, dwa lub dłużej.
- Bankrutujemy! - żalą się właściciele sklepów na przygranicznych targowiskach w Medyce i Korczowej. - Od grudnia ub. roku trwa niemal całkowity zastój w interesach. Odwiedzają nas jedynie pojedynczy Ukraińcy, a to zdecydowanie za mało, aby zarobić na własne utrzymanie. Niektórzy przedsiębiorcy już zlikwidowali stoiska. Inni zwolnili pracowników i sami stanęli za ladą. W ten sposób mają nadzieję przeczekać najgorszy okres. Według informacji Straży Granicznej, obecnie do Polski przyjeżdża około 80 procent Ukraińców mniej niż rok temu. Widać to m.in. na pieszym przejściu granicznym w Medyce, gdzie wśród przekraczających je osób większość stanowią Polacy.
- Wiza jest droga - mówi mieszkaniec przygranicznych Mościsk na Ukrainie. - Mało kogo stać, aby za nią płacić. Na dodatek we Lwowie, gdzie są wydawane, ustawiają się długie kolejki do konsulatu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Członkowie Przemyskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka odwiedzili we Wiedniu grób cesarza Franciszka Józefa. - Tego jeszcze nie było. Dobry wojak Szwejk złożył kwiaty na mogile swojego ukochanego cesarza - twierdzi Jan Hołówka, do niedawna prezes stowarzyszenia i Naczelny Lekarz Twierdzy. Wiązankę biało-czerwonych kwiatów, przemyślanie położyli również na grobie gen. Hermanna Kusmanka, dowódcy Twierdzy Przemyśl w latach I wojny św. W roli Szwejka wystąpił Marek Chodań. Przemyślanie we Wiedniu promowali Twierdzę Przemyśl i odbywający się w ten weekend Podkarpacki Jarmark Turystyczny. Jedną z jego atrakcji będą sobotnie Cesarskie Manewry Forteczne.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Odbudujemy "Dar Przemyśla II"
• Podkarpacie i Przemyśl szykują się do opłynięcia Ziemi w 30. rocznicę samotnego rejsu Henryka Jaskuły. W maju 2009 r. - w 30. rocznicę wypłynięcia Jaskuły w świat - "Dar Przemyśla II" będzie pod pełnymi żaglami!
- Wyczyn kapitana Jaskuły jest najwspanialszą rzeczą, jaką los ofiarował Podkarpaciu i Przemyślowi w ostatnich kilkudziesięciu latach - twierdzi Tomasz Kulawik, prezes przemyskiego OZŻ. - Musimy odbudować jacht i nasz region znów zadziwi świat, jak to się udało przy okazji samotnego rejsu Jaskuły. 30 lat temu Przemyśl i Podkarpacie były na ustach całego świata. Takiej promocji nie można zmarnować. Zdaniem Kulawika, żeby spełniło się największe marzenie 85-letniego legendarnego, jachtowego kapitana Żeglugi Wielkiej rodem z Przemyśla, potrzebne jest pospolite ruszenie ludzi dobrej woli. Na odbudowę jachtu trzeba około pół miliona zł. Na początek wystarczy 50 tys. zł na zaliczkę, po wpłaceniu której, wybrana stocznia do wiosny przyszłego roku zbuduje jacht z laminatu.
- Marzę, że znów stanę na "Darze Przemyśla II" - mówi Henryk Jaskuła, od soboty Honorowy Obywatel Przemyśla. - To moje największe i jedyne marzenie.
- W 2008 r. władze Przemyśla na pewno znajdą pieniądze na promocję idei odbudowy "Daru Przemyśla II" - twierdzi Witold Wołczyk, rzecznik prezydenta Przemyśla. - W budżecie miasta na 2009 r. znajdzie się już konkretna suma na sam jacht. Na odbudowanym "Darze Przemyśla II" w rejsy wypływałaby młodzież niepełnosprawna wspólnie z rówieśnikami sprawiającymi kłopoty wychowawcze. (Super Nowości)

J A R O S Ł A W

Znikną korki!
• W mieście powstaną trzy ronda i dwa przejścia podziemne. Na działce przy ul. Piekarskiej ma powstać ogromna galeria, jakiej jeszcze nie ma w Jarosławiu. Zanim jednak powstanie, zbudowane zostaną trzy ronda i dwa przejścia podziemne, tak by nie doszło do paraliżu komunikacyjnego w mieście. Gospodarze Jarosławia już teraz zdają sobie sprawę z tego, że przejazd ulicami miasta i to nie tylko w tzw. godzinach szczytu, to prawdziwa męczarnia. Dlatego od kilku lat trwają starania o budowę drogi obwodowej, którą mogłyby jeździć samochody ciężarowe. Obecnie muszą one przejeżdżać przez środek miasta, kierując się na przejścia graniczne w Medyce czy Korczowej. Kiedy w dodatku w Jarosławiu powstanie galeria o powierzchni 20 - 40 tys. metrów kw., może dojść do kompletnego paraliżu.
- Wiedząc, że miasto jest tak skonstruowane urbanistycznie, że nie da się poszerzyć ulic, a natężenie ruchu kołowego ciągle wzrasta, postanowiliśmy pomyśleć nad takim jego usprawnieniem, by była zachowana jak największa bezkolizyjność i jak największe bezpieczeństwo - tłumaczy Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia. - Dlatego postanowiliśmy zastosować takie rozwiązania cywilizacyjne, które pozwolą zachować płynność ruchu. Zamiast świateł będą więc ronda. Pierwsze u zbiegu ulic Lisińskiego, Sikorskiego i Piekarskiej, drugie łączące ulice Bema, Słowackiego i Piekarską, a trzecie przy dworcach PKP i PKS, gdzie jest dosyć trudne skrzyżowanie. Aby było bezpiecznie, jest też propozycja budowy dwóch przejść podziemnych. Jedno z nich powstałoby przy planowanej galerii, łącząc plac Mickiewicza ze Starym Miastem, a drugie - ulicę Słowackiego i dworce PKP i PKS. (Super Nowości)

• Iwona Piątek i Agnieszka Stopa, niezadowolone z przebiegu stażu w Regionalnym Centrum Informacji Gospodarczej, napisały skargę na szefa i zostały zwolnione. Swoich praw będą dochodzić w sądzie. Na staż w RCIG zostały skierowane przez Powiatowy Urząd Pracy w Jarosławiu.
- Myślałam, że będę obsługiwać klientów i doradzać im, a tymczasem moje obowiązki polegały głównie na kserowaniu dokumentów i robieniu kampanii prezesowi - opowiada pani Agnieszka. - Gdy się zaczęłyśmy buntować, to nas zwolnili. Pani Iwona potwierdza słowa koleżanki.
- Prezes wciskał nam swoje plakaty wyborcze. Kazał też, żebyśmy mówiły o nim swoim znajomym i namawiały ich, by na niego głosowali. Wiesław Krystecki, prezes RCIG, posłem nie został.
- 14 listopada prezes złożył wniosek o nasze zwolnienie i już 19 wyleciałyśmy ze stażu. Nie wiadomo, za co - mówią kobiety. - Cały czas o tej sytuacji informowałyśmy PUP. Prezes Krystecki twierdzi coś wręcz przeciwnego.
- Przy żadnej kampanii nie pracowały, a wystąpiłem o ich zwolnienie, bo weszły w konflikt. Proszę mi przysłać pytania, to odpowiem. Sprawę zna PUP w Jarosławiu.
- Obie strony nie były zadowolone z tego stażu - twierdzi Teresa Walerianowicz, szefowa urzędu. - Te panie złożyły skargę na pracodawcę, a on poprosił o ich zwolnienie. Urząd je zwolnił, bo nie mamy czasu ani ludzi, żeby każdą skargę sprawdzać. Uważam, że sprawa została załatwiona po myśli obu stron. Panie mogą się starać o inny staż.
- Gdyby nam nie zależało na pracy, to nie pisałybyśmy skarg, tylko byśmy odeszły - ripostują kobiety. - Nie wiemy, dlaczego nie dano nam dokończyć stażu. Nie wiemy, dlaczego nie rozpatrzono naszej skargi, bo tłumaczenie, że nie ma ludzi, a skarg jest dużo, jest śmieszne. Skargi były w tamtym czasie dwie. Nie zostawimy tak tej sprawy. Będziemy swoich praw dochodzić w sądzie.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Brutalny napad na taksówkarza
• Nie chcę krakać, ale to mogło się skończyć tak jak siedem lat temu, kiedy to młodociani bandyci zamordowali jarosławskiego taksówkarza i spalili razem z autem - mówi policjant z Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu, komentując sobotni napad w Radawie. Sobota. Do północy brakuje pół godziny. Do postoju taksówek przy ul. Piekarskiej w Jarosławiu podchodzą dwaj młodzieńcy. Wsiadają do srebrnego audi 80 i zamawiają kurs do Radawy. 63-letni taksówkarz wie, że w Radawie trwa czterodniowy festyn i upewniwszy się, czy klienci mają pieniądze na kilkunastokilometrowy kurs, łamie licznik i ruszają. Z Jarosławia do Radawy jest 16 kilometrów, w nocy, kiedy nie ma ruchu, to dwadzieścia minut jazdy. Już na miejscu klienci mówią kierowcy, żeby zatrzymał się za mostem na Lubaczówce, nieopodal baru "U Zdzicha". Taksówkarz zajeżdża na podjazd i tu nastąpił atak. Mężczyzna na skutek poważnego urazu, jakiego doznał, nie pamięta dokładnie szczegółów. Wie tylko, że młodzi klienci bili go, potem stracił przytomność i ocknął się dopiero w szpitalu. Prawdopodobnie bandyci używali do tego gaśnicy samochodowej, o czym świadczą obrażenia głowy. Następnie napastnicy nieprzytomnego taksówkarza wrzucają do bagażnika i odjeżdżają w kierunku Mołodycza. Moment bicia i wkładania mężczyzny do bagażnika zauważył ktoś przypadkowy i powiadomił o tym komendę policji w Jarosławiu. Tak szczęśliwie się złożyło, że dokładnie w tym czasie z Radawy wyjeżdżał radiowóz z funkcjonariuszami sekcji patrolowo-interwencyjnej, którzy wracali po załatwionej interwencji. Oficer dyżurny przekazał im informacje i policjanci zawrócili i pojechali w kierunku Mołodycza. Po przejechaniu sporego odcinka zawrócili i wtedy tuż przed Radawą zobaczyli wyjeżdżające z bocznej drogi srebrne audi bez włączonych świateł. Na dachu nie było już "koguta" z napisem Taxi, który zerwali sprawcy. Potem okazało się, że usunęli oni również oznaczenia boczne z prawej strony auta. Rozpoczął się pościg. Po kilkuset metrach, na zakręcie, audi zatrzymało się na poboczu i wyskoczyli z niego dwaj młodzi mężczyźni, którzy pobiegli w pola. Policjanci w bagażniku znaleźli zakrwawionego, nieprzytomnego mężczyznę. Zawiadamiają pogotowie i kontynuują pościg. Kilkaset metrów dalej, nad brzegiem Lubaczówki zatrzymują jednego ze sprawców. Jest to 16-letni Dawid K. z Jarosławia. W tym czasie przyjeżdża karetka i zabiera do szpitala nadal nieprzytomnego taksówkarza. Przyjeżdżają też następni policjanci z psem tropiącym, który podejmuje trop i prowadzi policjantów parę kilometrów. Niestety, poszukiwania w ciemnościach, w gęstwinie leśnej, nie przynoszą rezultatu. Po przewiezieniu do komendy w Jarosławiu Dawid zostaje poddany badaniu na alkomacie. Wynik - ponad jeden promil. W tej sytuacji trafia do izby wytrzeźwień. W swoim środowisku znany jest z nadużywania alkoholu i częstego agresywnego zachowania. Na drugi dzień, po przesłuchaniu, Dawid trafia do Policyjnej Izby dla Nieletnich w Rzeszowie. Sprawę przejmuje Wydział Rodzinny i Nieletnich Sądu Rejonowego w Jarosławiu. W poniedziałek sąd wydał postanowienie o wszczęciu postępowania, które wyjaśni, czy Dawid K. dopuścił się czynów określanych w art. 280 par. 1, 158 par. 1 i art.189 par.1 kk. Policjanci wiedzą już, że drugim z napastników jest, również 16-letni, Daniel L. Ten ma już na swoim koncie kradzieże, pobicia i rozboje. Jego ujęcie jest kwestią godzin lub dni - mówią. W niedzielę koledzy z postoju odwiedzili w szpitalu pobitego taksówkarza, który powoli wraca do zdrowia. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. - Stan chorego jest stabilny - mówią lekarze. - To przechodzi ludzkie pojęcie, ile agresji jest teraz w młodych ludziach. To mógł być każdy z nas - mówią taksówkarze z postoju przy Piekarskiej. - Całe szczęście, że tylko na tym się skończyło. Dlatego ja wolę odżałować tych parę groszy i jeżdżę tylko w dzień, bo mi zdrowie i życie miłe - dodaje jeden z nich. (Życie Podkarpackie)

• Samorząd Jarosławia nie skorzystał z prawa do pierwokupu kamienicy Rydzikowskiej. Obiekt jest o tyle cenny, że znajduje się w nim wejście do trasy podziemnej. - W przypadku tej kamienicy nie skorzystaliśmy z prawa pierwszeństwa w zakupie. Obecny właściciel za drogo ją cenił - powiedział burmistrz Jarosławia Andrzej Wyczawski. Magistrat był w stanie wyłożyć za "Rydzikowską" niespełna 2 mln 160 tys zł. Właściciel kamienicy jarosławski biznesmen Jan Walter, znalazł nabywcę - przedsiębiorcę z Łańcuta, który chce zapłacić żądane 3,6 mln złotych. Biznesmeni sporządzili przedwstępną umowę. Ale sfinalizowanie transakcji przystopował na miesiąc magistrat. Burmistrz i radni potrzebowali czasu, żeby zastanowić się, czy kamienica jest potrzebna miastu. W poniedziałek minął termin na podjęcie decyzji w tej sprawie.
- Musiałem zasięgnąć opinii specjalnej komisji, która przygotowała raport w tej sprawie. Zdaniem fachowców kamienica nie nadaje się na potrzeby urzędu, a ewentualna adaptacja pochłonęłaby kolejne wielkie sumy - wyjaśnia burmistrz. Jego stanowisko poparli większością głosów miejscy radni, którzy podczas specjalnie zwołanej sesji postanowili zrezygnować z zakupu kamienicy Rydzikowskiej. Nie wiadomo jeszcze, jakie będą losy podziemi. Jan Walter dotychczas nie robił żadnych przeszkód z ich udostępnianiem. Nieodpłatnie oddał lochy w użytkowanie Muzeum w Jarosławiu. Burmistrz zastrzega, że jest przygotowany na każdą ewentualność, nawet taką, gdyby nowy właściciel kamienicy nie chciał udostępniać podziemi. Wyczawski jeszcze będąc naczelnikiem wydziału pracował nad projektem utworzenia drugiej trasy podziemnej pod kamienicami Attavantich, Orsettich i sąsiadującą z nimi kamienicą Rynek 6. Projekt miałby być dofinansowany z funduszy unijnych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Skład amunicji na osiedlu...
• Kazimierz Naspiński, rzemieślnik z Jarosławia likwiduje zakład w pobliżu jednostki wojskowej. Powód? Tuż za zakładem mieści się skład amunicji. Wojsko zapewnia, że ani kupcom ani 9 mieszkańcom pobliskiego osiedla nie grozi niebezpieczeństwo. Przy ulicy Gembarowicza na osiedlu Kombatantów w Jarosławiu, tuż przy murze okalającym jednostkę wojskową jeszcze do niedawna stało kilka drewnianych budek m.in z artykułami spożywczymi. Teraz czynne są tylko dwie: bar piwny i zakład szewski Kazimierza Naspińskiego. Niebawem i one znikną.
- Boję się o swoje życie i życie moich klientów. Nie mogę pracować ze świadomością, że tuż za moimi plecami jest ulokowana śmiercionośna amunicja - mówi Naspiński. Mieszkańcy osiedla twierdzą, że wojsko przeniosło tutaj kilka lat skład amunicji artyleryjskiej z kidałowickiego lasu.
- Prawdą jest, że zlikwidowano skład w Kidałowicach. Ale z całą odpowiedzialnością twierdzę, że ani jeden pocisk artyleryjski nie znajduje się na terenie naszej jednostki - mówi płk Robert Matysek, dowódca jarosławskiego garnizonu. Przyznaje jednak, że sąsiadujący z ulicą Gembarowicza budynek jest składem.
- Ale wyłącznie amunicji strzeleckiej. Nie stwarza to żadnego niebezpieczeństwa dla mieszkańców pobliskich bloków - zapewnia. Wojsko przymierza się do przebudowania muru obok, którego stoją budki.
- Rozwalimy go i postawimy wyższy ażurowy płot, taki jak od strony międzynarodowej "czwórki". Sprawa wyrzucenia stąd przedsiębiorców nie ma jednak z tym nic wspólnego - zastrzega płk Matysek. Ogrodzenie będzie budowane latem tego roku. Jarosławscy drogowy wyjaśniają, że grunt po zlikwidowanych budach usługowo-handlowych będzie przeznaczony na poszerzenie ulicy. Powstanie tu trzeci pas ruchu. Dlatego kupcy, którzy prowadzili tutaj swój handel dostali od miasta wypowiedzenie umowy dzierżawy terenu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

R E G I O N

• Miało być bezpieczniej, a ginie coraz więcej ludzi. Przy wprowadzaniu ograniczenia prędkości w obszarze zabudowanym do 50 km/godz. policyjni "eksperci" dowodzili: - Będzie mniej wypadków, a ich skutki będą lżejsze. Minęły cztery lata i mamy dowód, że teoria całkowicie rozminęła się z praktyką, a policja nas po prostu okłamała. Jedynym skutkiem ograniczenia prędkości w miastach są wyższe mandaty. Pieszy uderzony samochodem "pędzącym" 60 km/godz. nie ma szans na przeżycie. Jeżeli samochód będzie jechał tylko 50 km/godz., to wielu wypadków uda się uniknąć, a ofiary tych, które mimo wszystko się wydarzą, nie ucierpią bardzo. Tak przed czterema laty przekonywano kierowców do zmniejszenia prędkości w miastach. Ograniczenie do 50 km/godz. wprowadzono 1 maja 2004 r. Zmiana przepisów nie spowodowała jednak spadku liczby wypadków. Rok wcześniej w podkarpackich miastach doszło do 1723 wypadków. W następnym roku - 1710. Jednak od chwili zmniejszenia prędkości wzrosła liczba zabitych. W 2003 roku zginęło na Podkarpaciu 250 ludzi. W roku 2005 śmiertelnych ofiar było aż 286! O 146 wzrosła też liczba rannych. Policyjne statystyki jednoznacznie pokazują, że twierdzenie o wzroście bezpieczeństwa wskutek zmniejszenia prędkości było wierutnym kłamstwem. Po co więc wprowadzono ten przepis? Jeżeli przed 1 maja 2004 r. kierowca jechał w mieście z prędkością 78 km/godz., to policja na ogół go nie karała. Gdy trafił się wyjątkowo skrupulatny funkcjonariusz, to przekroczenie prędkości o 18 km/godz. kosztowało 50 zł i 2 pkt karne. Teraz za prędkość 78 km/godz. trzeba zapłacić nawet 200 zł i zainkasować 4 pkt karne. Tak poważnego wykroczenia (za szybko o 28 km/godz.) żaden policjant nie puści płazem. Jest to jedyny wymierny skutek zmiany przepisów. (Super Nowości)

• Artykuły pierwszej potrzeby zdrożeją nawet o kilkanaście procent. Chleb prawie po trzy złote, masło ponad cztery złote, mleko ok. 3 złotych. Ceny żywności niemal z każdym tygodniem idą w górę. W tym roku ceny podstawowych artykułów spożywczych wzrosną o co najmniej kilkanaście procent. Tak duży wzrost cen to tendencja ogólnoświatowa, wynikająca z globalnych podwyżek cen paliw. W Polsce dodatkowo ma na to duży wpływ wzrost cen gazu i energii elektrycznej. Najbliższa, mocno odczuwalna podwyżka cen żywności grozi nam na przełomie maja i czerwca, gdy w górę pójdą nośniki energii. W ślad za tym wzrosną ceny surowców i koszty transportu.
- Na razie nie podwyższamy cen pieczywa, ale, niestety, jeżeli dojdzie do wzrostu cen energii, będziemy do tego zmuszeni - przyznaje Zygfryd Kozak, zastępca prezesa ds. produkcyjnych Powszechnej Spółdzielni Spożywców "Społem" w Rzeszowie. Dzisiaj produkowany w tutejszych piekarniach 700-gramowy bochenek chleba rzeszowskiego kosztuje 2,52 zł. 100-gramowa bułka - 70 groszy.
- Jeżeli dojdzie do zapowiadanych wzrostów cen gazu i energii elektrycznej, ceny będą musiały wzrosnąć o około 10 procent - mówi prezes Kozak. Bochenek "rzeszowskiego" będzie więc kosztował 2,75 zł, cena półkilogramowego chleba żytniego wzrośnie z 2,39 do 2,65 zł, zaś bułki do 80 groszy. Niestety, wszystko wskazuje na to, że do podwyżek cen pieczywa dojdzie już na przełomie maja i czerwca. Według rządu, ceny żywności nie powinny w tym roku wzrosnąć więcej niż 7 procent. Specjaliści mówią jednak o 15 procentach. I porównując to z cenami zeszłorocznymi, niestety, ta druga prognoza jest bardziej wiarygodna. Według danych Wojewódzkiego Urzędu Statystycznego w Rzeszowie, w ciągu roku (między grudniem 2006 a grudniem 2007) ceny pieczywa wzrosły na Podkarpaciu o 18 procent. 26 procent więcej niż przed rokiem płacimy za mąkę, prawie o jedną trzecią więcej za mięso drobiowe. Mleko krowie kosztuje dzisiaj dziesięć procent więcej niż rok temu, sery prawie 20 procent. I wszystko wskazuje na to, że w tym roku zapłacimy za podstawowe artykuły jeszcze więcej. (Super Nowości)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• 3 maja w nocy policyjny patrol w okolicy Mołodycza zauważył motorowerzystę, który jechał wężykiem. Okazało się, że motorowerem kierował pijany 16-latek, a na tylnym siodełku siedział jego młodszy kolega, który był trzeźwy. Winowajca w obecności rodziców przyznał się, że na dyskotece wypił z kolegami trochę wódki.

• 2 maja Kazimierz K. z Wylewy i Marek M. bez stałego miejsca zamieszkania, z pociągu stojącego w rejonie ul. Bakończyckiej w Przemyślu skradli dwie półki bagażowe. PKP szkody wyceniła na prawie 600 zł.

• 1 maja jarosławscy policjanci zatrzymali do wytrzeźwienia sześciu kibiców, którzy przez całą noc głośno balowali na jednej z posesji. Efektem tej zabawy były dwie spalone wersalki i zniszczone ogrodzenie. W gronie balowiczów byli trzej nieletni z Jaworzna i Katowic.

• 1 maja w Sieniawie 72-letni kierowca fiata 126p nagle zjechał na lewą stronę jezdni i potrącił idącą tamtędy 9-letnią dziewczynkę. 9-latka, która w wyniku potrącenia doznała obrażeń głowy i ogólnych potłuczeń została przewieziona do szpitala w Rzeszowie. Do szpitala na oddział neurologiczny trafił też kierowca fiata.

• 1 maja ujawniono, ze na jednej z posesji przy ul. Ułańskiej w Przemyślu grasował włamywacz, który z dwóch gołębników skradł 23 gołębie. Właściciel wycenił straty na 680 złotych.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama